Termin końca ważności 30-dniowej wizy turystycznej pomalutku się zbliża... Już pojutrze o tej porze będziemy znów w Stambule przesiadać się na samolot do Londynu, a potem, następnego dnia, ruszam bezpośrednio do mojego rodzinnego Poznania. W Polsce czeka mnie masa pracy, nauki, poumawianych spotkań, kurs na prawo jazdy i inne wspaniałe atrakcje. Praktycznie nie będzie czasu na to, żeby tęsknić za Turcją - i dobrze. Jeśli wszystko będzie szło według planu w kwietniu znów wracam - i tym razem już na dużo dłużej niż miesiąc... a w międzyczasie może i jeszcze z innego kraju zdam kochanym Czytelnikom relację? Tak dla urozmaicenia ;)
A jak mijają dni w Alanyi i okolicach? Cóż, większość planów turystycznych została przełożona na sezon z powodu pogody. Jak mówią "starzy" Alanijczycy (czyli mądrale, które siedzą całymi dniami pod sklepami, piją cay i palą papierosy), tak chłodnej zimy nie było tu dawno. Odczuliśmy to na własnej skórze dość dotkliwie - w zajmowanym przez nas mieszkaniu woda jest ogrzewana przez promienie słoneczne, o czym zupełnie nie myśli się latem (od kwietnia praktycznie codziennie jest słońce = gwarancja gorącej wody pod prysznicem i nie tylko). Za to teraz ciepły prysznic stał się trudno osiągalnym dobrem... toteż zostałyśmy z koleżanką ADHD niejako zmuszone do wybrania się do hamamu, gdzie z kolei z nadmiaru gorąca niemal się podusiłyśmy.
Żartuję, nie było tak źle, nasze wyziębione cielska zostały wygrzane, solidnie wyszorowane i natarte pachnącymi olejkami, ale na przyszłość będę takie przyjemności dawkować sobie rozsądnie - o ile latem nie ma problemu, a hamam przynosi ulgę wciąż przepoconemu ciału; chodzę wtedy do niego regularnie, o tyle zimą różnica temperatur może być może nie zabójcza, ale na pewno szokująca.
Co zatem można robić w Alanyi przy kiepskiej zimowej, deszczowej, chłodnej pogodzie?
1. Wzbogacać własne kubki smakowe spacerując po rozmaitych knajpach, barach i kawiarniach, próbując nowych rzeczy i delektując się ulubionymi starymi przysmakami (co było widoczne w poprzednich notkach).
2. Eksperymentować we własnej kuchni i poddawać Króla Pomarańczy rozmaitym testom kulinarnym, które przegrał mając ewidentny egzystencjalny problem z nieufnością wobec polskiej kuchni. Król Pomarańczy uważa bowiem, że w każdym naszym daniu znajduje się dodatek świńskiego tłuszczu/mięsa, nawet w plackach ziemniaczanych... Tak, my też się śmialiśmy.
Na szczęście smakowały mu naleśniki. Maşallah!
3. Uczyć się tureckiego korzystając z zakupionego w tutejszej księgarni słownika polsko-tureckiego (którego obecność na półce była niezłym zaskoczeniem)
4. Spotykać się z alanijską Polonią... ;)
5. Prowadzić szereg obserwacji socjologicznych, najczęściej z aparatem fotograficznym przy oku, podczas realizowania punktu 6.
6. Gezmek & dolaşmak - zwiedzać, bujać się, kręcić po, spacerować, lansować - właściwie najprzyjemniejsze dni to te spędzane od rana do wieczora w mieście, porcie i okolicach, złożone z wielu mikro-spotkań z mniej lub bardziej zaprzyjaźnionymi znajomymi. Każdy, na którego się wpada, proponuje kawkę lub herbatkę, toteż człowiek krąży ruchem konika szachowego, ciągle zbaczając z wyznaczonej wcześniej trasy, zatrzymuje się na pogawędki.
Potem je się obiad w porcie, grzejąc twarz w słońcu (bo akurat dziś, wyjątkowo, wyszło zza chmur i praży radośnie, aż łzy w oczach stają), i znów wraca na drogę - to co, może teraz herbatka u naszego ulubionego sprzedawcy plastikowej biżuterii? Albo kawka u znajomych z biura? I tak dalej, dopóki nie zajdzie słońce i nie zrobi się zimno.
Przy okazji my, jako piloci i rezydenci, wypytywani jesteśmy o prognozy na sezon... Tu następuje debatowanie, po uprzednim przyjęciu ważnej miny, jak bardzo kryzys ekonomiczny (ekonomik krizi) wpłynie na zarobki w sektorze turystycznym miasta Alanya. Jedni uważają że będzie fantastycznie, bo Turcja jest tańsza od wielu innych krajów rejonu Morza Śródziemnego, i na kryzysie może tylko zyskać, inni uważają, że będzie fatalnie, bo nikt nie ma pieniędzy... Rozmowy takie można toczyć bez końca, dlatego dla urozmaicenia wprowadza się akcenty plotkarsie, wymieniając się rewelacjami na temat pracy i zycia osobistego znajomych i znajomych znajomych - kto, gdzie, kiedy, no i z kim (jak wiadomo praca i życie osobiste często tutaj mają ze sobą związek; wiele osób przyjeżdża do pracy wyłącznie ze względów osobistych).
Cóż, gezmek i dolaşmak dobiega końca, kolejny mój pobyt w Alanyi będzie znów kręcił się wokół pracy i sezonu lato 2009. Dobrze było zobaczyć życie tutaj w zimie; spokojniejsze, bardziej stabilne, które niby nudne, ma jednak swoje uroki... zresztą najprzyjemniejszą niespodzianką było odkrycie, że w sobotni wieczór jednak ISTNIEJĄ miejsca, w których ciężko znaleźć wolny stolik, i w których atmosfera rozgrzewa nawet najchłodniejszą pogodę :)
W następnych notkach - już z Polski - jeszcze trochę zdjęć, robionych podczas tych bardzo cennych i łapanych z wielką zachłannością słonecznych dni. A potem... jak to mówią hadi bakalım - zobaczymy jak będzie :)
7 komentarzy:
I nas rufą do wiatru wystawiła! :P
buuu , szkoda że wracasz już... W Polaczkowie nie ma nic ciekawego do roboty i zimno to u pada śnieg ... ble, generalnie miałaś nam jakieś galerie przedstawić... brak przystojniaków a gdzie zatem piękności??????????
:P
Witam Skylar szkoda ze juz wracasz bo czekam z nie cierpliwoscia na nowe notki z Alany :)przygotuj sie na termiczny szok bo u nas ostra zima...sama juz za miesiac wybieram sie na Cypr wiem że lubisz tą strone Azji czy mogła bys napisać kilka rad jak dostac sie ze strony południowej na strone Turecka czy wogule to mozliwe ...SERDECZNIE POZDRAWIAM:)
nie pozostaje nic innego jak czekac na zdjecia ( uwzgledniajac jak 4emkaa alanijskich przystojniaków)
eee, tam klamia. zima w Pl wcale nie taka zla / trzeba tak pisac, bo mi tu nie przyjedziesz ;P /
/ patrycja-em
Skylar dziekujemy ci za dostarczanie newsów z Alanyi..:)
Uwielbiam czytac to co piszesz.. czuje sie jakbym sama tam była.. i smakowała wszystkich pysznosci..
buziaki,
Jak bedziesz w wawie daj znac!
Agata
Prześlij komentarz