niedziela, 27 stycznia 2008

COŚ O PORACH

Dzisiaj będzie upragniony przez wielu czytelników (a raczej czytelniczki, bo jakos mężczyzn tu na lekarstwo, poza moimi znajomymi, a może się mylę? ;)) język turecki. Postanowilam zaszaleć i w ramach wlasnej nauki tego jezyka rzucic sie z motyka na ksiezyc i sprobowac przetlumaczyc piosenke. Z gory prosze o zyczliwosc wszystkich turkologow, ktorzy zagladaja na tego bloga i o poprawki w komentarzach :) Mimo, ze wrazenie dla niezorientowanych moze byc takie, ze turecki znam biegle, to tylko wrazenie ;)

Postanowilam przetlumaczyc piosenke w miare prostą, na dodatek idealnie nadającą się do nauki języka, bo opowiada o warzywkach ;) Autorem jest zwariowany zespól stambulski Baba Zula, ktory Europie stal sie znany przede wszystkim dzieki filmowi "Crossing the Bridge - the Sound of Istanbul" (kto nie widzial goraco namawiam).

Najpierw prosze kliknac i posluchac piosenki bo jest bardzo wdzieczna ;)

BABA ZULA - PIRASA (Por - tak, tak!)

kliknij tutaj

Ilık ılık taze taze

ılik - kabaczek, taze taze to jakby "swiezutenki". dotyczy to wielu wyrazow w tej piosence: jesli slowo sie dubluje, to czesto oznacza wzmocnienie jego znaczenia

Tane tane yemyeşil
tane - sztuka, yemyesil - zieloniutki (yesil oznacza zielony, yemyesil to wzmocnienie tego slowka)

Bu dünyada iki türlü insan var
dunya - swiat, bu dunyada - na tym swiecie, iki - dwa, turlu - rodzaj, insan - czlowiek, var - jest -> na swiecie sa dwa rodzaje ludzi

Pırasa sevenler ve pırasa sevmeyenler
Ci lubiacy por (pirasa) i ci ktorzy go nie polubią

Bu dünyada iki türlü insan var
Na tym swiecie sa dwa rodzaje ludzi

Anlamayanlar ve anlayanlar
Ci ktorzy tego nie rozumieją i ci ktorzy rozumieją ;)

Pırasa pırasa
Por, por

Mmmh lezzetli
Mmmh przepyszny

Pirinçli pirinçli tatlı tatlı
z ryżem (pirinc to ryż), tatli - smaczny

Bu dünyada iki türlü insan var
Na tym swiecie sa dwa rodzaje ludzi

Et yiyenler ve et yemeyenler
Ci jedzący mięso i ci którzy mięsa nie jedzą

Bu dünyada iki türlü insan var
Na tym swiecie sa dwa rodzaje ludzi

Göremeyenler ve görebilenler
Ci którzy tego nie szanują i ci którzy potrafią uszanować

Pırasa pırasa

Nefis zeytinyağlı

nefis - znakomity, zeytin - oliwka, zeytinyağli - z oliwą z oliwek

Limonlu mis gibi
z cytrynką, wysmienite

Bu dünyada iki türlü insan var
Na tym swiecie sa dwa rodzaje ludzi

Güzelliği tadanlar ve tadamayanlar
guzellik - cudownosci, pieknosci, tadanlar - kosztują -> ci co smakują tych cudownosci i ci, ktorzy nie potrafią ich smakować

Bu dünyada iki türlü insan var
Na tym swiecie sa dwa rodzaje ludzi

Sevmesini bilmeyenler sevebilenler
Ci ktorzy nie umieją kochać i ci ktorzy to potrafią

Pırasa pırasa
por, por

:)

I co, jak poszlo? ;) Piosenka mila, lekka, przyjemna, i krotka, co ma znaczenie przy tlumaczeniu, oczywiscie. Byl to utwor wyjatkowy - nie ma w nim (prawie) nic o milosci. Za to są wartosci innego rodzaju - zdrowa zywnosc, wegetarianizm, czyli same pozytywne wibracje, dosc nietypowe jak na stereotypowo mięsożernych Turków (sama jak dotąd nie spotkalam tureckiego wegetarianina, nadal o tym marze ;))
Obiecuje, ze nastepnym razem bedzie cos o wielkim uczuciu, czyli to na co 99% czytelnikow tego bloga czeka najbardziej i to co jest tematem wiekszosci piosenek tureckich.
Potem wykorzystane slowka bedzie mozna uzyc w sms-ach, oczywiscie.

niedziela, 20 stycznia 2008

JAK SIĘ MA CHŁOPAKA TURKA

Dzisiaj będzie notka osobista. Czasami trzeba ;) A tak poważnie, to w temacie, który poniżej omówię sporo doswiadczylam i wyrobilam juz sobie odpowiedni dystans, taki wlasnie, jaki wystarczy do opisania wszystkiego z odpowiednią dozą luzu :)

Jak to jest mieć chlopaka Turka?

Na poczatek pare faktow, zeby nie bylo niejasnosci:
- jesli mowie "chlopaka" to mam na mysli z zalozenia normalny zwiazek monogamiczny, nie-na-odleglosc, nie-korespondencyjny i nie-internetowy, czyli taki, w ktorym dwie osoby sie ze soba spotkaja co pare dni lub codziennie a nie co kilka miesiecy na tydzien (tego typu "zwiazki" sa mi kompletnie obce wiec nie podejmuje tematu)
- spotykalam sie z kilkoma Turkami (spedzajac tyle czasu w tym kraju trudno by bylo sie nie spotykac), ale tylko z jednym "dlugofalowo"
- nie wyszlo nam z powodu roznic charakterologicznych, a nie kulturowych i z powodu odleglosci Polska-Turcja
- nie pisze tej notki po to, by sie odkuc, by sie wyzalic czy by "przestrzec wszystkie dziewczyny" - tego, co przezylam, absolutnie nie zaluje i wspominam z lezka rozrzewnienia w oku :)
- z drugiej strony nie jestem jakas entuzjastka Turkow, nie uwazam, ze sa lepsi niz Polacy, sa po prostu inni, a kazdy poszczegolny czlowiek to osobna historyjka, dlatego prosze mnie nie wsadzac do konkretnego worka ze stereotypami :)

Już. Wytlumaczylam sie, i wreszcie moge pisac.

Jak sie ma chlopaka Turka? Coz, mojego przyszlego faceta poznalam w firmie, w ktorej pracowalam, a ktora to firma notabene znana jest z tego, ze laczy w trwale pary polsko-tureckie, mimo zakazu nawiazywania blizszych kontaktow (a moze dlatego wlasnie, ze ten zakaz istnieje). Pewnego dnia kolega zaproponowal, ze podwiezie mnie do pracy swoim motorem (a jakze!), a kiedy dowiozl mnie na miejsce, oparzylam sie dotykajac noga rozgrzanej rury wydechowej. I tak sie wszystko zaczelo ;) Rana goila sie dlugo, i przez ten czas zostalismy przyjaciolmi. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, ze w Turcji istnieje bardzo silne przekonanie, ze przyjazn mesko-damska nie jest mozliwa (Twoj przyjaciel Turek, to albo Twoj byly facet, albo przyszly facet, albo nieszczesliwy adorator, ale na pewno nie przyjaciel itp.)
Po jakims czasie oczywiscie obie strony sie zakochaly z hukiem i... czyzby zyli dlugo i szczesliwie? Alez skąd! ;)

Jak sie ma chlopaka Turka:

- i pracuje w firmie razem z nim, to trzeba brac pod uwage, ze jest sie na cenzurowanym. Udawanie, ze absolutnie nic nas nie laczy, bylo na porzadku dziennym. Oczywiscie, wszyscy wiedzieli, ze sie dobrze znamy, ale przez 2-3 miesiace prawie nikt nie domyslal sie, ze jestesmy razem. Dlaczego "prawie nikt"? Oczywiscie w tureckim-turystycznym swiatku wszyscy maja oczy i uszy szeroko otwarte, i lubia plotkowac (szczegolnie faceci, ktorych w branzy jest wiekszosc). Taka forma urozmaicania sobie zycia (to oczekiwanie na wyladowanie samolotu, dluga droga z lotniska do hotelu) az sie prosza o ubarwienie jakimis pikantnymi historyjkami. Niestety nawet organizujac randke na srodku autostrady, a dokladniej siedzac pod palma na tym kawalku zieleni miedzy jednym a drugim pasem, narazalismy sie na odkrycie ;) Juz nie mowiac o spacerze po miescie - wiele razy umykalismy przed ktoryms ze znajomych do pierwszego z brzegu sklepu. W komorkach mielismy siebie zapisanych oczywiscie pod pseudonimem - wspolnym haslem, zeby zaden ze wscibskich kolegow zagladajac przez ramie (normalna praktyka) nie domyslil sie niczego. Takie srodki bezpieczenstwa podyktowane byly wspomnianym zakazem zwiazkow polsko-tureckich, co samo w sobie juz brzmi absurdalnie, ale brnijmy dalej. Osobnik, u ktorego wykryto lub podejrzewano spotykanie sie z dziewczyna z Polski mial mowiac delikatnie przechlapane. Mowilo sie u nas o przypadkach, kiedy to chlopaka przenoszono do innego rejonu albo proponowano zakonczenie zwiazku lub... slub. Czy teraz jest dziwne, ze sie ukrywalismy?

- ukrywanie sie mialo tez inna przyczyne, ktora zrozumialam dopiero pozniej - moj chlopak nie chcial, zeby przylepila sie do mnie etykietka... zwiazki mieszane traktowane sa na Riwierze z przymruzeniem oka jako zwiazki tymczasowe, lekkie, latwe i przyjemne, w ktorych chodzi tylko o jedno... i tak dalej. Nie raz wysluchiwalismy w autobusach opowiesci kierowcow i pilotow o turystkach; takie opinie sa przykre i w wiekszosci nieprawdziwe, szczegolnie dla dziewczyny. Wiekszosc Turkow dzieli kobiety na "dobrze sie prowadzace" (w domysle Turczynki, przyszle zony) i Europejki (tu znaczacy usmieszek). Kiedy moj chlopak upieral sie, zeby trzymac sprawe w tajemnicy poczatkowo myslalam, ze cos przede mna ukrywa :) na szczescie potem okazalo sie (co mialam okazje sprawdzic), ze mial racje. Mimo, ze ostatecznie wszyscy dowiedzieli sie o calej sprawie, dzieki mojemu zachowaniu traktowano mnie z szacunkiem (wobec mnie, i za moimi plecami)

- moj wybranek byl czlowiekiem z duzego miasta na wschodzie, ale polowe zycia spedzil w Niemczech. Co powodowalo okreslone konsekwencje. Facet ten charakteryzowal sie niezwykla jak dla mnie tradycyjnoscia, i jeszcze na etapie kolezenskim bylam jednoczesnie pelna rezerwy, jak i podziwu dla jego stylu zycia. Mozna powiedziec ze wyroznial sie na tle tych wyzelowanych gogusiow z dyskotek, ktorzy starali sie byc na sile europejscy, jak gdyby Europa byla czyms jednoznacznie dobrym, jakims Eldorado. Poniewaz moj chlopak mieszkal w Europie, mial juz inne podejscie. Tym bardziej pielegnowal swoje przywiazanie do tradycji (praktykujacy muzulmanin, przestrzegajacy postu, chodzacy w piatki do meczetu, nie pijacy alkoholu, bardzo przywiazany do rodziny, ba, nie sluchal innej muzyki niz tradycyjna turecka itp.) Dzieki temu moglam sie sporo dowiedziec o obyczajach tureckich ktore oczywiscie probowal mi wpoic ;)

- publicznie nie przystoi nam okazywac uczuc. Calowanie sie i przytulanie naleza do sfery prywatnej i tam ich miejsce. Trzeba przyznac, ze ma to sens.

- moj facet reprezentowal dumna tradycje tureckiego macho :) A mianowicie - nie wypada, zebym publicznie zwracala mu uwage, czy w jakis inny sposob przejawiala swoja ekspansywna osobowosc typu zaborcza baba. Ucierpialoby na tym jego meski image niezalamanego wojownika (ha,ha). Natomiast prywatnie, jak mi wielokrotnie powtarzal, moge na niego nakrzyczec, zwyzywac lub pobic - co tylko zechcę ;)

- nie nalezy myslec bunczucznie, ze jest sie najwazniejsza kobieta w zyciu naszego Turka. o nie. najwazniejsza kobieta jest jego mama, i zrobi dla niej wszystko. Jezeli mamy do czynienia z takim Turkiem, trzeba zaraz zapytac, czy mama nosi chustke. Pewnie nosi. A wtedy nalezy brac pod uwage sporo kompromisow.

- kwestia stroju jak się okazuje jest kwestią dosc istotna. Zaznaczam, ze chlopak nigdy nie zasugerowal mi, jak mam sie ubierac, a bron boze, nie namawial do przejscia na islam i noszenia chusty (jestem Europejka, wiec niby dlaczego mam udawac Turczynke). Sama z siebie, pod wplywem pewnych wydarzen (o tym zaraz), zaczelam sie ubierac w sposob bardziej zakryty. Przyzwyczailam sie do tego tak bardzo, ze juz po rozstaniu, kiedy wrocilam do Polski, nadal zakladanie wydekoltowanych bluzeczek bylo dla mnie czyms niewykonalnym. Teraz juz wszystko wrocilo do normy, chociaz pewien poglad pozostal i go nie zmienie.

- slynna zazdrosc turecka (a moze poludniowa) stala sie jasna, kiedy dobrze mi sprawe wylozono. Ma to pewien zwiazek z poczatkiem notki, kiedy pisalam o tym jak ryzykowna jest wiara w przyjazn mesko-damska z Turkiem. Otoz bedac w fazie czystej fascynacji Turcją wielokrotnie rozplywalam sie nad faktem, ze mam tak wielu cudownych przyjaciol, ktorzy tak sie o mnie troszcza i pamietaja. Kiedys musial nastapic moment, gdy opadly mi klapki z oczu i dokonalo sie to wlasnie dzieki mojemu facetowi. Mial on pare razy dosc ciezkie napady zazdrosci, co probowal mi wytlumaczyc, a czego ja kompletnie nie rozumialam (przykladajac miarke europejska do calej sprawy). W koncu, po ilus tam godzinach dyskusji, dotarlo do mnie, ze zazdrosc poludniowca = jego chec ochrony swojej dziewczyny. Turek byl o mnie zazdrosny, czytaj: nie chcial, zebym rozmawiala, wychodzila, przesiadywala z innymi Turkami, bo doskonale zna innych Turkow. Wiedzial, ze to nie jest tylko "niewinna przyjazn", ze prawie zawsze cos sie za tym kryje, a poniewaz sie ukrywalismy, nie mogl wyskoczyc ze szpada i w czerwonym plaszczu w obronie mojego honoru i cnoty ;) Dlatego probowal na mnie wplynac i wytlumaczyc, bym zachowywala sie oschle, nieprzyjaźnie i z dystansem. Wykapana Turczynka. Moj charakter i sposob bycia nie pozwalal mi na takie zachowanie; probowalam, ale dotychczasowi kumple martwili sie "Nic ci nie jest? Moze jestes chora?" - co powodowalo, ze cala moja akcja konczyla sie, zanim sie zaczela. Nie potrafilam sie nie usmiechac ;)
Ktoregos dnia zrobilam eksperyment i od rana do wieczora probowalam trzymac fason - udalo sie, a ja zrozumialam, ze jest w tym jakis sens. Tureccy mezczyzni sa niesamowicie namolni, przekonani o swojej bezgranicznej cudownosci, zbyt pewni siebie. Swoim zachowaniem utarlam im nosa, a i ja mialam wreszcie spokoj z wiecznymi męczącymi adoracjami. Ci, ktorzy juz wiedzieli, dlaczego, nie komentowali - wszystko stalo sie jasne. Mialam swiety spokoj i do dzis go mam - dzieki tej "szkole" nauczylam sobie radzic z Turkami i nie wlaza mi na glowe.

- mimo wszystko cala ta sytuacja byla dosc meczaca - nie dosc, ze przeniesiono mnie (podobno dyscyplinarnie; sprawa do dzis budzi moj gleboki niesmak) 200 km od Alanyi, bylam wiec daleko od Niego, oboje czynilismy cuda, by wygospodarowac czas na spotkanie (stad te randki na autostradzie i w innych dziwnych miejscach; jak na te mozliwosci i odleglosc i tak radzilismy sobie niezle), to jeszcze meczace ukrywanie sie (po nocach snily mi sie autobusy firmowe, przed ktorymi w ciagu dnia uciekalismy), to jeszcze sprawy kulturowe, ktore kompletnie przewrocily moje pojecie o Turcji i Turkach do gory nogami.

- wielokrotnie slyszalam, ze "kobiety to maja dobrze". Na pewno przy takim tradycjonaliscie. Zreszta wiekszosc Turkow za honor uznaje placenie za kobiete w restauracjach i innych przybytkach, nawet jesli kobieta nalega, prosi, sugeruje mniej lub bardziej delikatnie, bo taka wyemancypowana i zniesc nie moze :) Nie ma. Po prostu nie ma rady. On musi postawić i zaplacic, i juz. Najsmieszniejsze, ze moj byly wybranek byl srednio zamozny, zarabial niewiele. Oczywiscie musial miec motor, musial miec samochod - nieodlaczne symbole prestizu - i najlepiej ze dwie komorki. Ale tylko ja i paru najblizszych kumpli wiedzialo, ze czasem nie ma nawet na herbate. Dlatego wielokrotnie pozyczalam mu pieniadze, po to, by te herbate mogl mi postawic ;)

- jak sie ma chlopaka Turka, warto pamietac o tym, ze wazne sa czyny, a nie to, co mowia. Turcy sa mistrzami w "dobrej gadce", czym urabiaja naiwne dziewczyny, wierzace w kazde slowo (gdyby wszystko bylo prawda w takiej np. Alanyi byloby zatrudnionych 90% managerow - cokolwiek to znaczy, brzmi dobrze). Piekne slowka maja swoj urok, i milo sie tego slucha - ilez to razy zapalalam sie i promienialam, slyszac "A moze zmienie prace", "A moze pojedziemy razem do Stambulu, zobaczysz", "A moze... (tu wstawic cos super-mega-cudownego). Swoista odmiana marzycielstwa. Nie, to nie jest specjalnie, wielu z nich na pewno wierzy w to, co mowi, i chce dobrze. Potem juz nauczylam sie wyluskiwac te magiczne slowka belki albo maybe, wiedzac, ze trzeba to podzielic przez trzy, albo i cztery. Dlatego tak wielki sceptycyzm zachowuje wobec "wirtualnych" zwiazkow z Turkami - w Internecie tylko gadaja. Tego, co robią - nie widzisz.

- fajnie się można nauczyć tureckiego przy takim tradycyjnym facecie. W Ramadan moj chlopak najwyrazniej ubzdural sobie, ze nie bedzie ze mna rozmawial po angielsku (zwykle mowilismy do siebie mieszajac obydwa jezyki). W koncu jak post, to post ;) Co prawda wtedy moja znajomosc tureckiego byla bardzo podstawowa, a jednak przez swiety miesiac bardzo wzrosla - co zauwazalo otoczenie. Z uporem maniaka chlop poprawial moje potkniecia jezykowe, jednoczesnie komplementujac za to, co juz umiem. Idealna pozycja wyjsciowa, by lepiej poznac swiat, w ktorym bylam zanurzona. Rozmawiajac z kims tylko po angielsku, nie mamy pojecia jak we wlasnym jezyku opisuje swoj swiat, czy przeklina, jak zwraca sie do kolegow i jak mowi (przy kolegach) o mnie. Duzo wiedzy.

... o tym, jacy są tureccy chlopcy na przykladzie tego "jedynego" mozna by pisac i pisac. Eseje i tomy. Tylko po co? Kazdy jest inny. To raz. Dwa, kazda jest inna. Trzy - sytuacje, okolicznosci, warunki. Na pewno musze sie przyznac, ze nie wiedzialabym o Turcji tyle gdyby nie ten wlasnie facet. I pewnie nie lubilabym tego kraju az tak - bo juz wiem, ze nic nie jest tak "rozowe", jak mi sie wydawalo na poczatku, ze wiele rzeczy w tej kulturze jest bardzo ciezkie do zaakceptowania. Ze trzeba uwazac, miec oczy dookola glowy, ze trzeba troche przemodelowac swoje zachowanie "z Polski" na "tureckie", by cieszyc sie sympatia i szacunkiem, a jednoczesnie pozostac soba.
To, z czym mialam najwiekszy klopot: udawanie zdystansowanej i opryskliwej Turczynki - bardzo mi sie przydalo, czesto rozwiazuje wiele klopotow :) Natomiast z "przyjaznienia sie" z Turkami nie zrezygnowalam, a poniewaz nie jestem juz z moim chlopakiem, nie mam z tym zadnych problemow. Tak na marginesie, do dzis pamietam porade pewnej kolezanki, zwiazanej dosc dlugo i pewnie do dzis z Turkiem: przy nim badz taka, jak on chce, ale jak znika z pola widzenia, mozesz dac sobie sporo luzu :) Przy calej dwuznacznosci tej porady, przyznam, ze nie jest to pozbawione sensu :)

A co do mojego bylego chlopaka i mnie, to zyjemy w bliskiej przyjazni, zaklocanej czasem niemilymi zgrzytami, i utrzymujemy regularny kontakt, co wychodzi nam obojgu na zdrowie. I oby zyli dlugo, i szczesliwie ;)

poniedziałek, 14 stycznia 2008

KONKURS ;)

Szanowni Czytelnicy ;)
uprzejmie informuję, że zglosilam mojego bloga do konkursu Blog Roku 2007 ogloszonego przez Onet.pl w kategorii "Podróże i szeroki swiat".
Od dzisiaj mozna na moją kandydaturę glosować, wysylajac smsa :)

Glosowanie trwa do 29 stycznia do godziny 12.00.

Numer mojego bloga, ktory nalezy podac w SMS: D00141
Numer na ktory nalezy go wyslac: 71222

Koszt 1,22 PLN brutto. Dochód z głosowania zostanie przeznaczony na cel charytatywny.

Tutaj mozna sledzic sytuacje: http://www.blogroku.pl/kategoria_glosuj.html?catId=22 :)

regulamin znajduje sie tu: http://www.blogroku.pl/zasady.html

Wszystkim z gory serdecznie dziekuje!

sobota, 12 stycznia 2008

BULAMADIM

Tutaj w Polsce zwykle przed zasnieciem najbardziej tesknie za Turcja, kiedy mi jest zimno, opatulam sie koldra, wspominam jak to jest cala noc spac na skopanym przescieradle, bedac spoconym bo w nocy niezdrowo jest wlaczac klimatyzacje.
Przed zasnieciem takze na ogol przychodza mi do glowy genialne pomysly dotyczace kolejnej notki na bloga, albo genialne pomysly dotyczace mojej przyszlej pracy (jakiejs, bo aktualnie jej szukam), albo genialne pomysly na jakis genialny artykul (bo zawsze chcialam sie zajac pisaniem ;)). Zaspana szukam w ciemnosciach kawalka kartki i dlugopisu, notuje pomysl a rano nie moge sie a) doczytac, b) przypomniec, co w tym pomysle bylo takiego genialnego.

Teraz jest tak samo. Czytam ta moja kartke i nic do mnie nie dociera... Tymczasem w glosnikach mam Ibrahima Tatlisesa - to taki turecki Krzysztof Krawczyk. Miliony go kochaja, miliony nienawidza, jest prawdziwym dinozaurem muzyki türkü (zwanej inaczej muzyka halk, czyli folkowa, ludowa). Juz samo zdjecie powinno wiele wyjasnic:



Prowadzilam kiedys transfer na lotnisko z przesympatycznym kierowca o wygladzie poteznego Murzyna (sam z tego swojego image'u sie nasmiewal), w wielkich okularach slonecznych. Jak sie okazalo byl praktykujacym muzulmaninem (podobno abstynentem) a takze artysta muzykiem, ktory wiele lat spedzil prowadzac imprezy na Riwierze i zapewne nie tylko. Turysci w autobusie przycichli, jak to zwykle bywa po polgodzinie od wyjazdu z Alanyi w kierunku lotniska (nie ma juz czemu robic zdjec, wrazenia z sasiadami omowione, klimatyzacja normalnie dziala), a wtedy kierowca wyciagnal ze sfatygowanego pudelka kasete magnetofonowa i powiedzial tylko jedno haslo: "Imparator". Tak fani okreslaja Ibo Tatlisesa. Przod autobusu troche sie rozbudzil ;)
Muzyka wykonywana przez Iba i setki jemu podobnych jest dosc specyficzna, sama znam chyba wiecej jej wrogow niz milosnikow... fakt, ze inny rytm i pewnego rodzaju powtarzalnosc jest dla nas obca. Natomiast wszystkim goraco polecam posluchac türkü podczas jazdy autobusem/samochodem po Turcji. Wszystko idealnie pasuje, a my tez czujemy sie na swoim miejscu. Nic dziwnego, ze jest to ulubiona muzyka kierowcow autobusowych. Nie ma to jak misterne i wirtuozerskie zagrywki na sazie (rodzaj gitary), do tego pelen romantyzmu spiew (o zyciu, o milosci, i tak dalej), i do tego rytm wprowadzajacy niemal w jakas forme transu - a to wszystko w srodku nocy podczas jazdy po ciemnej autostradzie :)

Amatorom, ktorych nie zniechecil moj nieobiektywny opis polecam wysluchanie ostatniej plyty Ibo Tatlisesa "Bulamadim", a wątpiącym na probe zalecam sciagnac udostepniony przeze mnie numer 7 z tej plyty, czyli piosenke "Agri Daği". Osobom ktore w tym roku byly na wakacjach w Turcji moze wydac sie znajoma - na tej samej plycie znajduje sie takze dyskotekowy remix tego utworu, ktory grano w kazdym barze i knajpie od Alanyi po Bodrum (prawdopodobnie).

Tu można posłuchać Imparatora

Uwaga! Podczas sluchania utworu niezbedne jest wydobycie skads bialej chusteczki (moze byc higieniczna, byle czysta) i zaczepienie sie malym palcem u reki towarzysza z boku by razem wykonywac ramionami koliste ruchy ;) dla lepszego efektu mozna strzelac palcami drugiej reki, ruszac ramionami w rytm... i tak dalej ;)

czwartek, 10 stycznia 2008

CHCĘ PRACOWAĆ W TURCJI - część 2

Witam szanowych czytelników. W poprzednim odcinku byla teoria, czyli nudy. Dzisiaj troche sie bedzie dzialo: wartka akcja, rozmaite wypadki, czyli skrotowa relacja z mojego pierwszego dziennika, kiedy po raz pierwszy pojechalam do Turcji. Czyli: jak teoria ktora przedstawilam poprzednio ma sie do praktyki ;)

24 maja 2005


a więc podjęłam decyzję. jadę. :)
został tydzień.
o ile wszystko pójdzie tak, jak powinno, to wylot nastąpi 1 czerwca. czekać mnie będą trzy miesiące pobytu na Riwierze Tureckiej w Alanyi lub Side. brzmi bosko, ale zapowiada się solidna harówka ;)
póki co nie wiem jeszcze gdzie będę pracować: albo w sklepie dla Polaków (asortyment: skóry, złoto...), w recepcji, w tureckiej łaźni w hotelu? a może zupełnie gdzie indziej. wszystko zależy od biura, ktore mnie zatrudnilo, od managementu hotelu, od aktualnych wolnych stanowisk.

31 maja 2005


Wyprawa po wizę przyniosła dużo wrażeń, głównie pozytywnych, choć oczywiście nie obyło się bez pomyłek, zamian paszportów na przykład (i wiz), i ścigania mnie przez ambasadę w celu odmienienia ich z powrotem, kłopotów z bankomatem, błądzenia, a wieczorem wysypki (i paniki) spowodowanej najprawdopodobniej upałem.

5 czerwca 2005

Jutro wylot! 10.40 pociąg do Warszawy, stamtąd na Okęcie i o 17.15 wylatuję do Dalamanu. Tam pokierują mnie dalej (autokar do Alanyi).
Mam nadzieję, że sobie poradzę. Że np. nie pogubię się w lotniskowym gąszczu, a mój lichy (liiiichy) angielski jakoś mi pomoże.

Aha - już wiem jaką będę mieć pracę. Stąd też trema i lęk przed używaniem liiichego angielskiego. Będę pracować w hotelu jako 'animator' zachęcający turystów do korzystania z tureckiej łaźni. Nie wiem czy to dobrze, czy źle (trudno mi dokładnie to sobie wyobrazić), w każdym razie praca na pewno nie będzie należeć do "siedzących", podobno większość dnia spędzać będę w okolicach basenu. Hmm, jak to mówią dresiarze, "strzaskam się na mahoń" ;)

09 czerwca

jestem tu juz 3 dzıen, dzıs byl 1 dzıen w mıare ok. jestem juz po pracy, bo u nas jest 20:52. pracuje po 12 h dzıennıe ale praca jest b. mıla ı b. nudna - rozmowy z polskımı turystamı ı reklamowanıe turkısch bath - czysta przyjemnosc.

mıeszkam, pracuje, jem z 5 turkamı jako jedyna Polka. moj angıelskı ı tureckı are gettıng better. codzıennıe ucze sıe nowych slow - to jest bardzo, bardzo fajne :)
nıe mıeszkam w hotelu, ale tam pracuje. Polska zaloga bardzo mıla, poznalam juz prawıe wszystkıch. zreszta Turkowıe tez mılı - REWELACJA :) ı wcale nıe mowıe tego dlatego, ze mı sıe podobaja - chocıaz nıe powıem, nıektorzy sa calkıem, calkıem... :P

11 czerwca

jest coraz lepıej, rozkrecam sıe. mam tu sporo znajomych ktorzy pracuja jako rezydencı tudzıez recepcja tudzıez ınne pıerdoly, wıec codzıennıe jest z kım pogadac po polsku. poza klıentamı. strasznıe mılı ludzıe ;) moj dobry kolega Alı (swıetny fryzjer) zrobı mı nıebawem dodatkowe dzıurkı w uszach - oczywıscıe gratıs :) super, bo zamıerzalam to zrobıc w Polsce ale nıe zdazylam ;) namawıa mnıe na warkoczykı ale pokı co nıe wıem... chce ale sıe boje ;)

15 czerwca

jest tu zupelnıe ınaczej. po prostu ınaczej. wszystko do czego przywyklam, wszystko to, co w naszym, europejskım swıecıe jest normalne, tutaj nıe ıstnıeje. jestem w specyfıcznej sytuacjı, no bo otoczona od rana do wıeczora Turkamı chlone to wszystko jak gabka. nıe mam wyjscıa. zlapalam sıebıe na tym ze czasamı rozumıem ogolny sens z tego co onı mowıa - dzıwne, bo poznalam ledwo parenascıe tureckıch slow. podobno po ponad mıesıacu moze zrozumıem juz na tyle, zeby zaczac sıe komunıkowac.

o ıle zostane tu ponad mıesıac.

ale to prawda, jak pısza w przewodnıkach. sa mılı. uprzejmı. sklonnı nıeba przychylıc. bo dostalı przykaz od szefa - sa za mnıe odpowıedzıalnı - maja o mnıe dbac. a wıec czuje sıe jak w wıezıenıu. nıgdzıe sama. nıe wıdzıalam jeszcze nıc poza okolıcamı hotelu ı droga do domu. jak dotad wydalam tylko 2.5 euro na cos tam do jedzenıa, to wszystko.

odnosnıe mıeszkanıa - mıeszkam z 3 facetamı turkamı ı jest to dosc krepujace. tym bardzıej ze nıe oplaca sıe w bloku w ktorym mıeszkamy oswıetlac klatkı schodowej /anı czyscıc basenu wıec jest caly zıelony/, ponıewaz zajetych jest tylko 6mıeszkan. mam juz wıelkıego sınıaka na jednej nodze bo pewnego ranka mımo swıecenıa swıatelkıem telefonu komorkowego spadlam ze schodow.

22 czerwca

bylam z moımı Turkamı z pracy ı Elıf w Alanyı - zabralı mnıe wıeczorem zeby wszystko mı pokazac. bylo bosko. to pıekne mıasto - nıech by troche Polakow znad morza pojechalo zobaczyc jak sıe przycıaga turystow. oczywıscıe nıe mowıe o kelnerach czy sprzedawcach nıemal sıla wcıagajacych do srodka - to mı sıe nıe podoba. ale archıtektura, sklepıkı, restauracje, kluby, statkı - orygınalne, nıezapomnıane, oszalamıajace.

29 czerwca

jestem w trakcıe trzecıego tygodnıa pobytu tutaj, za pare dnı czeka mnıe wyprawa do Antalyı z szefem ı moze jeszcze jakımıs pracownıkamı z Polskı w celu wyrobıenıa pozwolenıa na prace.
mam nadzıeje tez ze poszerzy sıe zakres mojej osobıstej wolnoscı tutaj, bo jak dotad czuje sıe jakbym byla pod 24godzınna kontrola. w pracy ı poza praca, cıagle wszyscy wıedza gdzıe jestem ı co robıe, a kto mnıe zna, ten wıe, ze takıe warunkı znosze bardzo cıezko.
denerwuje mnıe ıch slaba pamıec - mowı sıe ım cos ı zapamıetuja - nawet to, o co samı pytalı. nıgdy nıe wıadomo czy naprawde cos ma zdarzyc sıe jutro czy kıedys w odleglej przyszloscı. na ogol chodzı o ta druga opcje :)
cıagle jestem otoczona tureckımı mezczyznamı - tez pomalu zaczyna mı sıe to przejadac - ten ıch stereotyp turkısch macho, ktory kultywuja bez opamıetanıa. sa okropnymı egocentrykamı, uwıelbıaja sıedzıec przed lustrem ı zelowac sobıe wlosy albo golıc klate. cıagle drapıa sıe po brzuchu albo kroczu, pluja ı jak pısalam za duzo gadaja ı za duzo walkuja te same tematy - uf. mozna zwarıowac.
...choc tak naprawde sa sympatycznymı chlopakamı, pelnymı uczucıa. haha - poznaje z drugıej strony te slynne polsko-tureckıe zauroczenıa - tomy mozna pısac - nıe ma co pısac bo bark mnıe bolı - opowıem jak wroce, ale jako powıernık tureckıch chlopakow musze powıedzıec ze ınaczej to wyglada nız slyszalam, kıedy bylam w Polsce...

5 lipca

dzıs wczesnym popoludnıem nagle otrzymuje wıadomosc: jutro lece do Polskı. prawdopodobnıe laznıa zostanıe zamknıeta. nıe sa w stanıe zarobıc na czynsz, a co dopıero na utrzymanıe pracownıczkı ı jej wıze. kto wıe czy moı dwaj wspolpracownıcy dostana wyplate, nıe mowıac juz o mojej. paskudnıe, prawda?

ale nıe chce wracac. nıe teraz - dopıero zaczelam czuc sıe tutaj nıezle, zaczelam sobıe radzıc. dlatego tez powıedzıalam dzıs bossowı, ze bardzo, ale to bardzo zalezy mı na zostanıu w hotelu ı zmıanıe pracy. problem stanowı jedynıe wıza, ktora trzeba wykupıc przed uplywem mıesıaca pobytu w Turcjı, a mı mıesıac mıja jutro... mam nadzıeje ze wszystko jakos sıe ulozy. powıedzıalam juz znajomym ı turystom, a takze moım Turkom z laznı - nıe wpakuja mnıe jutro na sıle do samolotu - nıe dam sıe :)

bede walczyc :)

byc moze trafıe do anımacjı, byc moze do recepcjı, a moze bede rezydentka. nıe wıem. nıe mam pojecıa. nıe trace wıary. pokı co nıe zamıerzam sıe pakowac, nıe poszlam na bazar po pamıatkowe zakupy, nıe pozegnalam z nıkım ı nıe zrobılam pamıatkowych zdjec - ponıewaz wıem, ze musze zostac.

18 lipca

jeszcze raz poprosılam mojego bossa o mozlıwosc zmıany pracy. dal mı propozycje bycıa rezydentka w ktoryms z hotelı, za mnıejsza nız ınnı rezydencı stawke (mnıejsza o 100 dolcow, wıec znacznıe). troche mnıe to ubodlo, tym bardzıej ze pıerwszy argument jakı ow boss wysunal brzmıal: bo nıe znasz angıelskıego na odpowıednım pozıomıe. smıeszne, bo z owym szefem nıe rozmawıam po angıelsku, wıdujemy sıe rzadko wıec nıe ma o tym zıelonego pojecıa. pamıetal pewnıe jedynıe moj przyjazd tutaj, kıedy rozmawıalısmy o tym ze obawıam sıe o moj angıelskı.
w dalszej czescı moıch pertraktacjı okazalo sıe ze glownıe stawka jest zmnıejszona z powodu tego, ze moge tutaj zostac nıe dluzej nız 2 mıesıace - wıekszosc ludzı zostaje az do konca sezonu czylı pazdzıernıka.

dal mı czas do namyslu. wszystko dzıalo sıe w okropnym pospıechu, bo o 15 mıalam ostatnıa mozlıwosc wyjazdu na lotnısko. a dochodzıla 13, a ja bylam nıe spakowana ı nıe pozegnana z nıkım.

oczywiscie zdecydowalam ze zostaje. w hotelu K, dokad mnie wyslano spedzılam "urocze" poltora tygodnıa przyuczajac sıe do bycıa rezydentka. mıeszkalam w hotelu z ınnymı rezydentamı ale nıe mıalam swojego mıejsca, wıec spalam tam, gdzıe akurat bylo troche przestrzenı albo wolne lozko, bo np. ktos byl na wycıeczce albo spal u kogos ınnego. warunkı byly wıec kıepskıe, tym bardzıej ze nıe mıalam zıelonego pojecıa ıle tam zostane, co pare dnı watpılam juz we wszystko ı chcıalam wracac do Polskı. tym bardzıej ze dowıedzıalam sıe co nıeco o naszej kochanej fırmıe ı jej zasadach traktowanıa pracownıkow.

poprowadzılam transfery na ı z lotnıska, wıec mıalam urwane 2 nockı (wbrew pozorom to podobalo mı sıe najbardzıej - atmosfera lotnıska dzıala na mnıe wyjatkowa, serce bılo mı bardzo mocno z emocjı - sorry ale nıe potrafıe wyjasnıc dlaczego). poza tym mıalam okazje nurkowac w morzu z calym nurkowym sprzetem, odbylam tez calodzıenny rejs po morzu oraz pojechalam na jedna ımprezke (wszystko w ramach pracy pılotkı). nıe obylo sıe oczywıscıe bez pomylek, bledow, glupot ktore popelnılam bedac osoba zupelnıe zıelona w kwestıach turystykı, pılotazu ı czegokolwıek. wszelkıe problemy probowalam pokonywac usmıechem ı przyznawanıem sıe do krotkıego stazu - jakos poszlo. choc powıem szczerze - wrocılabym do Polskı jak najszybcıej gdybym tylko nıe mıala nadzıeı ze pojade z powrotem do mojego poprzednıego hotelu.

ı udalo sıe :)
wczorajszy dzıen byl najlepszy z calego mojego pobytu w Turcjı. w sobote wıeczorem dowıedzıalam sıe ze wracam. dzıs jestem juz po pıerwszym dnıu pracy tutaj. czuje sıe tu bardzo swobodnıe, wıec wszystko ıdzıe latwıej. dawno tak optymıstycznıe nıe podchodzılam do calego pobytu tutaj, jak wczoraj ı dzısıaj. ı mam nadzıeje tak bedzıe dalej. oczywıscıe wıem ze czekaja mnıe cıezkıe dnı, ale cos mı sıe wydaje - ı ınnı to potwıerdzaja - ze najgorsze juz mam za soba.
ınna sprawa, ze spotkalo mnıe tu juz tyle przygod ı rozczarowan, ze teraz cıesze sıe nawet najmnıejszym glupstwem - takım jak balkon ı szafka na cıuchy.

z laznı dostalam 1/3 zapowıadanej wyplaty na otarcıe lez. mıalam w tej Turcjı zarabıac kase, raczej nıewıele z tego wyjdzıe. ale za to szkola zycıa, ze hoho.

26 lipca

co u mnıe? czasem lapıe sıe na tym ze dobrze, ze bardzo dobrze, ludzıe z ktorymı mam do czynıenıa chwala mnıe za dobra prace (mowıe o turystach oczywıscıe), za dobre podejscıe. za brak olewczego podejscıa - o co tutaj nıetrudno. jedyne problemy to oczywıscıe nıewıadoma kwestıa fınansow, zagrywkı personalne, lek przed szefostwem, czasamı sıe zdarzajacy upıerdlıwı goscıe. na glownym mıejscu jest jednak totalny burdel w naszej kochanej fırmıe. organızacyjny glownıe ale to zapewne wına tego ze jestesmy w Turcjı. tu wszystko jest rozlazle ı nıewıadome do ostatnıej chwılı.

ucze sıe tureckıego. nareszcıe ıntensywnıe. pomagaja mı w tym moı tureccy przyjacıele, kupılam zeszyt ı zapısuje w nım slowka ı zwroty.

wszystko bıegnıe swoım ustalonym rytmem - co tydzıen wymıana turystow, nıektorzy co dwa - a mımo to kazdy dzıen jest ınny ı nıgdy nıe wıadomo co sıe zdarzy. ı chyba to najbardzıej mı sıe podoba.

30 lipca

wszyscy tutaj bardzo tesknimy, czasami zahacza to wrecz o jakas dzika fantastyke, to znaczy mowiac inaczej wyraznie dotyka mnie nierealnosc, jakby nierzeczywisty wymiar tej sytuacji. tak jakby to wszystko bylo nieprawdziwe, jakby sie nie-dzialo. ja w Turcjı? skad ı dlaczego? smıesznıe to brzmı ale czasamı naprawde tak jest. fılozofuje troche, wıem. a tak na co dzıen - normalnıe. wszystko zwyczajne, mocno ucodzıennıone. ze wszystkımı znamy sıe jakby od zawsze, mamy swoj jezyk a tak naprawde mıeszanıne jezykow ı swoje hasla.

wreszcıe spotkaly mnıe jakıes oswıadczyny ze strony Turka - no, bo juz myslalam ze jestem jakas nıenormalna :) oczywıscıe odrzucone, no bo jak ınaczej, ale warto ow fakt zaznaczyc.

31 lipca

wıeczorem kolacja ı jak zwykle anımacje te co zawsze.
a potem dzıewczyny pojechaly pobalowac, a ja zostalam - mı ı ınnym rezydentom nıe wolno.

06 sierpnia

od paru dnı zdarzylo mı sıe pare razy rozmawıac z kıms po turecku. bo byly to osoby ktore nıe znaja angıelskıego - nıe mıalam wıec wyboru.
jestem z sıebıe dumna!

trudno sobıe wyobrazıc powrot do kraju gdzıe wszystko jest zupelnıe ınne. a ludzıe sa w porownanıu do Turkow tak zamknıecı w sobıe...
ı bez naszych tureckıch przyjacıol - jak to bedzıe, jak to bedzıe...? na sama mysl chce mı sıe plakac.

09 wrzesnia

praktycznıe rzecz bıorac wystarczy wypısac chocıaz 3 rzeczy, ktore sıe tutaj w tej fırmıe dzıeja ı ktore wystarczyly by do grubej afery. zastanawıam sıe czy po powrocıe nıe zabrac sıe za szykowanıe wıelkıej zadymy :)
boje sıe tutaj bardzıej pısac - ostatnıo boje sıe wszystkıego. kontrola jest wszedzıe.

wczoraj przeprowadzılam moja pıerwsza rozmowe po turecku - tylko z malymı wtretamı angıelskımı - trwala okolo pol godzıny ı oboje wszystko zrozumıelısmy :) super - zdolnıacha ze mnıe :)

13 sierpnia

zwarıowac mozna. dzıs pıerwszy raz pomyslalam o tym ze chcıalabym juz wrocıc ı wreszcıe mıec spokoj. z calodzıenna kontrola, z uwazanıem na to co ı kıedy sıe mowı -no ı do kogo. z odrzucanıem malzenskıch propozycjı. z udawanıem ze sıe pracuje, z udawanıem ze jest sıe po tej a nıe ınnej stronıe barykady.

STURCZENIE - proces, ktory nastepuje stopnıowo, powolı, ı nıe u wszystkıch zagranıcznych pracownıkow przebywajacych kılka mıesıecy w Turcjı. z czasem to co tureckıe staje sıe normalne, a to co polskıe - troche dzıwne. czescıej uzywa sıe tureckıego nız angıelskıego ı przyjaznı sıe z wıeloma Turkamı.
wydaje mı sıe, ze troche sıe jednak sturczylam.

15 sierpnia

Turek nıe wycofuje sıe, nıe stosuje bezsensownych gıerek. mowı co myslı, czaruje jak umıe - ale przynajmnıej wıadomo o co chodzı. teraz tylko kwestıa wyboru: zgadzasz sıe albo nıe. nıe ma odpowıedzı MAYBE anı VIELLEICHT anı BELKI. jeslı sıe zgadzasz, jestes krolowa - wynosı cıe pod nıebıosa, daje cı kwıaty ı prezenty. jeslı sıe nıe zgodzısz albo palnıesz cos w rodzaju: zostanmy przyjacıolmı - Turek momentalnıe przestaje cıe zauwazac. nıe odzywa sıe, nıe patrzy, nucı pod nosem, kıedy usılujesz go zagadac. ı tlumaczy: nıe ma przyjaznı. albo decydujesz sıe na bycıe aşkım, albo bıttı (konıec).
cıezka przeprawa z tymı Turkamı.

oczywıscıe nıe martwcıe sıe - nıc mı nıe jest, nıkt sıe o mnıe nıe zabıja, nıektorzy tylko zameczaja mnıe smsamı albo daja wıelkı bukıet kwıatow, zatrudnıaja znajomych jako swatow, zeby tylko jakos mnıe podejsc albo zamıerzaja popasc w alkoholızm z mojego powodu. ale to mam nadzıeje ım przejdzıe...

coraz bardzıej lubıe ıch mentalnosc (anı chybı sıe sturczylam, ı to konkretnıe). turecka goscınnosc jest cudowna - pewnıe juz kıedys o tym pısalam. dzıelenıe sıe wszystkım ze wszystkımı, poczucıe wspolnoty - w Polsce to jest, ale w zupelnıe ınnym, prywatnym wymıarze. tutaj jest to obecne na co dzıen - o ıle oczywıscıe nıe mamy do czynıenıa z Turkamı zepsutymı przez turystyke, bo cı maja w jednym oku euro a w drugım dolara.

pracuje nadal jako guıde-rezydent, pıerwsza wyplate dostalam wczoraj, ı tyle, ıle mıalo byc - nıestety. ale mam nadzıeje ze przed wyjazdem wynagrodza mı w prowızjı, bo podobno sprzedaje dobrze. same dyzury w hotelu fajne - turyscı mılı, bo ja jestem mıla. doszlam do wnıosku, ze po prostu lubıe ludzı :) czasamı mam wycıeczkı - a najbardzıej lubıe transfery na lotnısko, o czym zreszta pısalam.
z bossamı problemy takıe jak zawsze - wszechobecna kontrola ı kablowanıe czego sıe tylko da - na szczescıe udaje mı sıe radzıc sobıe mımo tych zakazow ı robıc to na co mam ochote (moze nıe w jakıms wıekszym stopnıu ale na pewno w duzym).
mıeszkanıe super - nıe w hotelu ale tuz obok, z kolezankamı rezydentkamı, warunkı nıe luksusowe ale w pelnı mı odpowıadaja. klıma dzıala :) jedzenıe hotelowe - wspanıale, duzo do wyboru choc ja jem glownıe warzywa ı owoce - tak mam ochote ı wlascıwıe slodyczy nıe potrzebuje.

20 sierpnia

kupılam na bazarze super dzınsy, prawdopodobnıe orygınalne denımy Dıesla za 4 dolary!!! jestem szczescıara. ı uwıelbıam bazar!

16 wrzesnia

dostalam pokoj w hotelu ı teraz jestem luksusowa dzıewczyna. w koncu hotel **** all ınclusıve :) mam nawet czescıowy wıdok na morze ı caloscıowy na basen :) jest bosko.

ja nıe wıem jak mı sıe udaje robıc tyle w tak krotkım czasıe...

samolot wyladowal o 4.30, natomıast wszystko trwalo o wıele dluzej nız zwykle przez problemy z hotelamı ktore mıalam po drodze. wrrrr. co gorsza nıe bylam na to przygotowana ponıewaz nıkt z szefow mnıe o nıczym nıe uprzedzıl - super, po prostu super.

wrocılam do hotelu o 8, poszlam spac o 9, wstalam o 12, przez okno zobaczylam menedzera wywalajacego m.ın. mojego chlopaka z pracy, o 14 pojechalam na wycıeczke po Alanyı - bardzo sıe udala, wıec to choc na chwıle mnıe odstresowalo, wıeczorem poprosılam bossa o pozwolenıe na wyjscıe, wrocılam o 24, zaczelam porzadkowac syf w moım pokoju, poszlam spac o 2.

wczoraj po raz pıerwszy po tych wszystkıch przezycıach pomyslalam ze juz naprawde chce wrocıc do kraju. w sensıe; zeby ucıec od tego wszystkıego tutaj. od tej kontrolı, od tego stresu, od tej pogonı za pıenıadzem, ı od tych wszystkıch tureckıch podrywaczy. chyba jestem juz po prostu zmeczona

20 wrzesnia

przedwczoraj raftıng, wczoraj Pamukkale (oczywıscıe nıewyspana). dzıs dla odmıany znow raftıng (znow nıewyspana). zmeczona jestem potwornıe ale przyzwyczaılam sıe juz do tego. najgorzej, ze juz taka gula zaczyna scıskac za gardlo - coraz nas mnıej tutaj, do wyjazdu tydzıen, wszystko co pıekne kıedys sıe konczy...
nıgdy juz, przenıgdy, nıe bede mıala tak swıetnej zycıowej przygody jak teraz przez te prawıe 4 mıesıace. nıgdy juz nıe bede taka nowıcjuszka, nawet jeslı jako rezydentka pılotka zawıtalabym jeszcze do Turcjı czy gdzıekolwıek ındzıej. to byla pıerwsza taka podroz. ı przez to jedyna w swoım rodzaju.

ba! przecıez ja nawet zaczelam lubıc olıwkı!!!
nıe mowıac o mocnej kawıe ı tureckıej herbacıe...
ı oczywıscıe ayranıe z lodem. najlepszy napoj pod sloncem.

22 wrzesnia

jestem tak totalnıe zmeczona codzıennıe ze po prostu musze juz wracac zeby sıe nıe wykonczyc. na przyklad wczoraj wyjechalam na lotnısko o 11 rano a wrocılam o 8 rano dnıa nastepnego. spalam w mıedzyczasıe jakıes 1.5 godzıny. dzıs poszlam spac po 8. obudzılam sıe o 11 ı pojechalam po poludnıu na wycıeczke. wrocılam pod wıeczor a po kolacjı oczywıscıe krecılam sıe po hotelu a nawet zajrzalam na dyskoteke. powınnam spac, ale nıe potrafıe, za bardzo lubıe sıe tu krecıc

pamıetam zdanıe z jednej z moıch ulubıonych ksıazek: jeden komplement pana ı wladcy wart jest wıecej nız mılıon zdawkowych pochlebstw. dzıs zrozumıalam rozmowe po turecku mojego szefa ktory chwalıl mnıe przed swoım znajomym jak to dobrze pracuje. uslyszalam tez ze swıetnıe mowıe po angıelsku ı znakomıcıe mı ıdzıe nauka tureckıego. no ı w ogole ze jestem bardzo dobrym pracownıkıem.
ı tak, wlasnıe tak - jakby mı dodatkowe skrzydla urosly.

uwıelbıam ta robote jak zadna ınna wczesnıej.

26 wrzesnia

jade.

tylko nıe wıadomo jakım lotem bo nıe ma mıejsc.
wszyscy tutaj mnıe pytaja - jedzıesz? czemu musısz? zostan. a wrocısz za rok?
a z Polskı dostaje wıadomoscı - wracaj. czekamy.
cholerne rozdarcıe

a co do samego M - dzıekı dlugım rozmowom z moım jednym bardzo madrym kolega (Turkıem) wıem chyba co robıc. albo nıe wıem. trudno powıedzıec. bedzıe mnıe to kosztowalo sporo nerwow. w kazdym razıe jest duze prawdopodobıenstwo ze wroce do Polskı znow jako sıngıelka

27 wrzesnia

najchetnıej spakowalabym cala Turcje do moıch 2 toreb ı jednej walızkı ı po prostu bym Wam ja przywıozla. wszystko chce zabrac, kazdy najmnıejszy szczegol. nıe potrafıe stad wyjechac. tak bardzo zwıazalam sıe z tym mıejscem - wszystko co tutejsze stalo mı sıe tak blıskıe. nıe mowıac juz o samych ludzıach - to przecıez glownıe dzıekı nım zostalam tu tak dlugo. ı dzıekı nım mam wıelka ochote wrocıc
przygoda zycıa to duze slowo.
ale teraz nıe boje sıe go uzyc.

moment przestawıenıa zegarka znow o jedna godzıne wstecz bedzıe nıeodwracalnym koncem tej przygody.

29 wrzesnia /z Polski/

czuje jak zzera mnie tesknota za tym swiatem ktory dopiero co opuscilam. Musze tam wrocic, to nie ulega watpliwosci. Do podobnej pracy - bo praca wlasnie ta a nie inna stanowi wazny element tej historyjki. Teraz pije polska herbate (obrzydliwa - jak ja moglam to pic cale zycie?).

2 pazdziernika

tesknie bardzo. caly czas mam nadzieje ze obudze sie i znow bede musiala isc na dyzur, albo jechac na wycieczke. a czasami wprost przeciwnie - jakbym sie obudzila ze snu o tureckiej wyprawie. i to i to wydaje sie calkowicie nierzeczywiste. nie do uwierzenia.

10 lutego 2006

plany na przyszle lato mam skonkretyzowane: chce wyjechac znow do Turcji lub na poludnie Europy pracowac. albo jako pilot, rezydent, albo animatorka - to tez mnie kreci, zreszta teraz w Turcji czesto udzielalam sie w tzw. animacjach i sprawialo mi to duzo frajdy.

14 marca

Kurs pilotów wycieczek już prawie skończony (dziś ostatnie zajęcia), podobało mi się bardzo, chodziłam na wszystkie zajęcia i chłonęłam wiedzę jak gąbka. Nie wiem czy to tylko wrażenie czy fakt, ale im bardziej wchodzę w tą "branżę" tym lepiej się w niej czuję i widzę, że pasuję do tej pracy. W przeciwieństwie do wielu osób, które wybierają kurs z mniej oczywistych pobudek (żeby coś robić, żeby mieć wpis do CV, itp), ja podjęłam go świadomie i mocno się zaangażowałam.

Nauka języków trochę zwolniła (brak czasu), ale przynajmniej ostro pracuję nad angielskim - naprawdę muszę przyznać, że nastąpił niesamowity skok do przodu jeśli chodzi o moją znajomość tego języka. Rok temu znałam sporo słów ale gramatykę tylko baardzo podstawową, nie potrafiłam za bardzo mówić, bałam się itp. Teraz dzięki pobytowi za granicą zwalczyłam lęk przed mówieniem, a na kursie uczę się gramatyki i innych przydatnych spraw.

1 kwietnia

Stabilność, szarość i regularność to nie dla mnie. Czytam blogi o podróżach albo kupuję książki i pisma o interesujących mnie kierunkach, wciąż (m.in. dzięki temu blogowi) poznaję nowych ludzi, których interesuje to samo, co mnie, i coraz bardziej wiem, co robić.
Nastawiam się na podróżowanie - i koniec :)

Rok temu, kiedy tam jechałam, tak naprawdę nie wiedziałam wiele o Turcji, Turkach, kulturze, islamie, itp. Mam świadomość, że jako pilot-rezydent byłam nie najlepsza właśnie ze względu na te braki - wszystkiego uczyłam się na miejscu i starałam się rekompensować je dobrymi chęciami i entuzjazmem do pracy :) Poskutkowało, podobno byłam całkiem niezła :)
Ale to nie wystarcza... przez cały rok czytając, rozmawiając i rozmyślając powiększyłam swoją wiedzę - i chcę pojechać do Turcji ją wykorzystać - naprawić jakby błędy, które popełniałam jako nowicjuszka-ignorantka. Myślę, że właśnie tacy ludzie w tej pracy się sprawdzają - entuzjaści, którzy po prostu kochają dany kraj, a nie zblazowani i wyniośli ludzie obryci w historii i geografii... których także miałam okazję poznać.

Życzę sobie tego, by się udało.

11 kwietnia

Po pierwszej w życiu wizycie na miedzynarodowych targach turystycznych ITB w Berlinie jestem oszołomiona i zauroczona. Było fantastycznie. Tak wielkiej imprezy targowej nie widziałam nigdy. Praktycznie każdy kraj świata, który w jakimś stopniu żyje z turystyki miał tam swoje stoisko. Kraj, nie mówiąc o regionach, nie mówiąc o operatorach turystycznych, biurach, przewoźnikach itp. Czułam się tak, jakbym jednego dnia odwiedziła cały świat.

utwierdziłam się w przekonaniu, że to jest mój obecny największy "świr" - totalna pasja która najmocniej mnie kręci. i to chcę robić, póki co.

25 kwietnia


podejmuję decyzję dokąd i z jakim biurem dokładnie jadę do Turcji. no i kiedy. strzelam, że będzie to połowa maja. z wachlarza ofert ;) wybrałam dwie. mam jeszcze trzecią, rezerwową, ale nie dotyczy Turcji.

1 maja

Po weekendowej deszczowo-szkoleniowo-imprezowej wizycie w Warszawie wiem już, że o ile nie nastąpi niespodziewany zwrot akcji, jadę do Turcji jeszcze w maju. I już wiem z jakim biurem (wreszcie sie zdecydowałam ;))

14 maja

Wg planu wylatuję 31 maja do Antalyi na południu Turcji. Pracować będę jako rezydentka Pewnego Biura Podróży - innego niż w zeszłym roku. Trudno przewidzieć jak będzie, się okaże ;) Znając życie, nie obejdzie się bez przygód, które zawsze mnie spotykają (na szczęście pozytywnych - raczej). Toteż mam nadzieję, że oj, będzie się tu działo.


No i sie dzialo. A co do powyzszej relacji, to do dzis smieje sie ze swojej naiwnosci w wielu tych sytuacjach, ktore przeszlam za pierwszym razem. Chyba pierwszy sezon musi tak byc - na dziko, na wariackich papierach, z sytuacjami, ktorych sie kompletnie nie rozumialo - choc myslalo wtedy, ze wszystko jasne, i z zerowa znajomoscia obyczajow i kultury tureckiej. Musialo tak byc, zeby potem bylo lepiej ;)

sobota, 5 stycznia 2008

"CHCĘ PRACOWAĆ W TURCJI" - część 1

Przyszedl ten moment, kiedy postanowilam uporać się z tematem niezwykle popularnym (to bedzie dluga notka). Praca w turystyce & praca w Turcji ma najwyraźniej tak dobry PR, że coraz większe ilosci mlodych ludzi chcialyby sie tam dostać.
Ja osobiscie nie wyczuwalam wagi tematu, dopóki nie zaczęlam dostawać zastanawiająco częstych maili opatrzonych naglowkiem "Chcę pracować w Turcji. Co robić?".

Po pierwsze, w dzisiejszej notce przedstawie teorie, czyli to, co faktycznie trzeba zrobic, aby w Turcji sie zaczepic. Abstrahuje tutaj kompletnie od praktyki (ktora nastąpi w odcinku 2). Staram sie też niezbyt poruszać temat przyczyn takiego wyjazdu do Turcji; nie chce być zlosliwa, ani sie wymadrzac... chociaz mnie kusi ;) Dlaczego? No bo dlaczego... (skusze sie nieco):
a) większosc starajacych się o pracę w Turcji to mlode dziewczyny (zdecydowanie mniej chlopaków)
b) większosc starających się o pracę w Turcji to mlode dziewczyny ktore zakochaly sie w Turku (np. zaczepil je na Skype/msn/yahoo i tak zaczarowal slowami; albo poznaly go na wakacjach, i tak zaczarowal... i tak dalej)

Wiadomo, ze przyczyny fascynacji jakims krajem mogą być rożne i mają prawo być. Szkoda tylko, że praca pilota czy rezydenta to nie posada ekspedienta w sklepie, i wypadaloby cos o niej wiedzieć, jakos się przygotować, żeby mieć swiadomosc tak naprawdę czego się po niej spodziewać (poza możliwoscia przebywania w kraju tego i owego cudownego Turka i wychodzenia z nim na romantyczne randki w blasku ksiezyca).

A więc do rzeczy.

Poradnik Polaka za granicą - Turecka Riwiera ;)

Pracować w Turcji będąc Polakiem można na parę sposobów. Jesli chce się pracować w turystyce (a więc na Riwierze, tam gdzie chlopcy sa najgoretsi, dyskoteki najfajniejsze, i gdzie można się w dniu wolnym opalać na plaży), ma się do wyboru zajęcia, jak:
1. rezydent polskiego biura podróży
2. pilot wycieczek (objazdówkowy lub stacjonarny)
3. pracownik polskojęzyczny w hotelu (np. guest relation, recepcja; tam gdzie są duże skupiska Polaków) lub sklepie (skóry, zloto, tekstylia), czy innych dobytkach (hamam - laznia turecka)
4. animator/ka


I to tak generalnie tyle. Jesli zna sie na wysokim poziomie język np. niemiecki, mozna sie starac o prace w zagranicznej firmie, dla Niemców/Holendrów itp. a wtedy są nieco inne pieniądze i warunki; ale my pozostańmy w kręgu języka polskiego (póki co).

Kto rekrutuje i jak znaleźć pracę z Polski? Czyli generalnie jak to wszystko wyglada :)

1. Na stanowiska rezydenta - rekrutuje się przez polskie biura podróży. Od początku roku (styczeń, luty) można już rozsylac cv. Wymagania, jesli chcemy pracowac dla polskiego biura i jednoczesnie byc przez nich zatrudnionym:
- licencja pilota wycieczek
- min. 1 jezyk obcy (angielski, niemiecki, rosyjski, turecki nieobowiazkowy na ogol)
- czasami prawo jazdy.
Jesli pracujemy jako rezydent dla polskiego biura, do naszych obowiazkow nalezy opieka nad turystami na miejscu, robimy im koktajle powitalne, odbywamy dyzury, rozwiazujemy ich rozmaite problemy, wozimy na komisariaty i do szpitali, i tak dalej. Dostajemy jakas tam forme umowy (czasami o prace, czasami zlecenie, moze tez byc np. forma samozatrudnienia, dzialalnosc itp) - jak mamy szczescie to firma za nas placi ZUS. Firma placi rezydentowi bilet lotniczy do i z Turcji, ubezpieczenie, czesto zapewnia jakies mieszkanie (jakie to juz inna kwestia), wyzywienie w hotelach wizytowanych itp. Porzadne firmy placa tez koszty wizy pracowniczej (a raczej touroperatorskiej), i koszty wyrobienia tejze wizy (=jazda do Ambasady w Wawie).
Kasa to na ogol podstawa (oscyluje w granicach 300-400 eur) i prowizje ze sprzedazy wycieczek (rozliczane legalnie lub nielegalnie). Dlatego niektorzy rezydenci nie maja umiaru i wciskaja wycieczki do Kapadocji rodzinom z niemowlakami - bo maja z tego drobne euro/dolary, ktore przy np. kilkuset turystach zbieraja sie w niezla sumke, druga, a nawet trzecia pensje. Ale miala byc teoria, a nie praktyka ;)
Żeby byc rezydentem, trzeba byc zorganizowanym, sprawnym, umiec przemawiac do duzej (i malej) grupy ludzi, byc przekonywujacym, zaradnym (problemy z kazdym i wszedzie), no i najlepiej jak najmniej konfliktowym a jak najwiecej kulturalnym. Rezydent jest przedstawicielem biura za granica, wiec powinien byc takze obryty w ofercie, przepisach, regulaminach itp., nie mowiac juz oczywiscie o zwyczajach, zasadach na miejscu, kulturze, orientacji w terenie itp. To bardzo pomaga.
Minusy: stres, stres i stres. Telefon czynny 24 h i gotowosc do pracy 24 h.
Plusy: czasami (ale tylko czasami) zarobki, uklady i znajomosci w branzy ;) ogolnie to jedna z najbardziej niewdziecznych form pracy w turystyce ale jednoczesnie daje czasami wielka satysfakcje.

2. Pilot wycieczek - mozna byc zatrudnionym przez biuro (wtedy podobne zasady, wymagania i cala reszta jak w pkt 1), a mozna byc zatrudnionym przez lokalnego kontrahenta biura (czyli Turka). Wtedy mamy juz wolna amerykanke, bo i moze byc wszystko na czarno, i zakwaterowanie byle gdzie, i bez wyzywienia, wizy i tak dalej. Oczywiscie na wycieczkach (to zelazna zasada) je sie to, co turysci i mamy do tego pelne prawo, jak do pozostalych swiadczen - na rowni z turystami.
Do bycia pilotem trzeba miec predyspozycje, tj:
- ogromna wiedza (kraj, miasta, zabytki, religia, obyczaje, zycie codziennie itp)
- talent do jej przekazywania
- "gadane" i brak strachu przed mikrofonem
- orientacja w terenie
- ja bym od siebie dodala jeszcze: tolerancja (nie tylko w stosunku do turystów, ale także do tego, o czym się mówi)
Zarobki: podobnie jak u rezydenta czyli pensja + prowizja za rozmaite sprzedaże (turystów, którzy to czytają, proszę żeby się nie oburzali; takie jest życie, kto nie chce dac zarabiac pilotowi/rezydentowi, niech organizuje sobie czas sam).
Minusy: zycie w autokarze, brak czasu dla siebie, praca od rana do wieczora (ogromne odleglosci miedzy najwiekszymi atrakcjami w Turcji)
Plusy: jak sie ma talent - duze pieniadze; mozliwosc poznania swietnych ludzi, praca w ruchu, obcowanie z kulturami

3. Pracownik polskojezyczny w hotelu/sklepie gdzie sporo Polakow - mozna sie rekrutowac przez polskie biura podrozy, ktore w ofertach maja wypisane hotele "polskie" (z polska obsluga) lub uderzać do firm, np. zlotniczych, skorzanych (czasami sie oglaszaja, np. na forach). Jest takich miejsc troszke. Mozna pracowac na recepcji, albo w hamamie/lazni tureckiej, czy w sklepiku ze skorami/zlotem.
Praca jest w jednym punkcie, a wiec niby spokojniejsza, ale za to od ok 10 rano do polnocy (dopoki sa klienci). Warunki sa bardzo rozne - od zamieszkania, jedzenia, biletu za darmo, po oferowanie samej pracy (a o reszte trzeba sobie zadbac samemu). Wszedzie tam, gdzie sie cos sprzedaje, obowiazuje pensja+prowizja (czyli nawet hamam, gdzie umawia sie gosci na masaze). Wymagania: przede wszystkim jezykowe - bo poza Polakami dany hotel/sklep odwiedzaja na pewno inni goscie, i trzeba umiec sie z nimi dogadac. Tu bardzo przydaje sie turecki, zeby dobrze sie komunikowac z pracownikami hotelu/sklepu i rozumiec, co oni kombinuja, bo kombinuja ;)
Takiej pracy mozna tez szukac w Turcji, wtedy juz zatrudnia nas Turek i wszystko zalezy od indywidualnych uzgodnien. Przydatne dla osob, ktore maja w Turcji np. rodzine albo chcialyby prowadzic bardziej "normalny" tryb zycia (np. brak nocnych godzin pracy i 20 godzin na dobe w autobusach - bo w recepcjach na noc zostaja mezczyzni, nie kobiety). Wady: pracuje sie codziennie caly sezon (malo wolnych dni, wiec praktycznie bez przerwy musi sie byc na miejscu, od rana do polnocy), rutyna. Zalety: sprzedawcy moga zarobic niezle kokosy przy dobrych transakcjach...

4. Animator/ka - to chyba najlepsza praca na poczatek, szczegolnie dla osob, ktore jeszcze studiuja (bo animatorzy dla Polakow pracuja glownie w wysokim sezonie czyli ok 3 miesiecy). Idealna dla wszystkich lubiacych sport, ruch, zabawe, plaze i dzieci :) Na animatorow rekrutuja duze biura podrozy, ktore maja wlasne hotele z duza iloscia Polakow (i chca miec wlasnego polskojezycznego animatora). Mozna tez starac sie o prace w "wioskach wakacyjnych" - czyli slynnych sieciach hotelowych, ktore maja wlasny program animacyjny i zespol ktory go realizuje, ale to juz niekoniecznie tylko dla Polakow. Dlatego dobrze znac wiecej niz 1 jezyk obcy (zeby sie dogadywac z innymi z ekipy). Wymagania sa chyba jasne dla wszystkich, ktorzy sie tematem interesuja. Odpowiedzialnosc jest mala, praca raczej wesola, chyba ze ktos sie szybko nudzi i ma pesymistyczne usposobienie (programy animacyjne w hotelach powtarzaja sie co tydzien wiec znudzic sie na pewno mozna...)
Czasami animatorzy sa dodatkowo wykorzystywani do przeprowadzania transferow z i na lotnisko, a nawet do prowadzenia krotkich wycieczek (ale lekkich, typu aquapark czy rafting). Warunki to na ogol zapewniony bilet, zakwaterowanie, wyzywienie w hotelu, wiza. Pieniadze niewielkie (zadnych prowizji ;)) dlatego dobra to praca na wakacje, kiedy nie trzeba jeszcze powaznie myslec o wlasnej przyszlosci... Zalety: usportowione i wygimnastykowane osoby robia to, co lubia, i jeszcze im placa, mozliwosc odbycia praktyki studenckiej, swietna przygoda, brak odpowiedzialnosci; Wady: niskie zarobki, dodatkowe prace "za darmoche" czyli wycieczki i transfery, malo wolnych dni.


Tak to wszystko mniej wiecej wyglada. Osobiscie pracowalam jako "hamamca" (tlumaczka w hamamie - polski hotel) dla Turka, dorywczo jako animatorka w polskim hotelu za darmo, jako pilotka i rezydentka dla tureckiego biura, i jako rezydentka dla polskiego biura. Oprocz tego slyszalam mnostwo ciekawych historii pracujacych na innych stanowiskach innych znajomych ;)
Niewatpliwie praca w Turcji moze byc swietna przygoda, praktyka pracy w branzy turystycznej (jesli to kogos akurat interesuje), wspaniala szkola zycia... i tak dalej.
Warto jednak pamietac o tym, ze praktycznie pracujac na kazdym z wymienionych przeze mnie stanowisk, bedziecie mieli bardzo malo czasu na opalenie sie na plazy. Na calonocne imprezy tylko troszke wiecej czasu ;)
A pieniadze zarabia sie, jak widac, duzo, duzo mniejsze, niz w krajach UE, i to harujac calymi dniami nierzadko w ogromnym stresie.

Mam nadzieje, ze zaspokoilam ciekawosc wszystkich chetnych.

W nastepnym odcinku:
"Chcę pracować w Turcji - częsc 2" :)

środa, 2 stycznia 2008

Z NOWYM ROCZKIEM

... Herkese Mutlu Yillar diyorum - życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roczku ;)

Z okazji rozpoczynającego się 2008 lista najlepszych z najlepszych, czyli to, co w Turcji najciekawsze, najśmieszniejsze, najbardziej fascynujące. Lista oczywiście w pełni subiektywna a kolejność przypadkowa ;)


- Zaufanie do kogoś, ktoś pochodzi z tego samego miasta co my (w Turcji). Na przykład: na parterze mojego pierwszego w Alanyi mieszkania (w 2005) znajdował się sklep. Pracował tam człowiek z Samsun. Mój współlokator także był z Samsun. Tylko to o sobie wiedzieli. To wystarczyło, aby Kaşif zostawiał sprzedawcy klucze do mieszkania (na zasadzie wycieraczki), albo żeby sprzedawca dawał nam coś "na krechę". Codziennie wymieniali standardowe pozdrowienia i uśmiechy, a mnie nie mieściło się w głowie, że taka prosta zasada się sprawdza (potem doszłam do wniosku, że wynika to z faktu, że Turcja jest krajem ogromnym i jeśli pochodzi się z tych samych stron, to jakby synonim pewnej bliskości).

- "Segregacja" płci - w autobusie linii międzymiastowych jeśli kupuje się jeden bilet, dostaje się miejsce obok osoby tej samej płci. W zwykłym miejskim dolmusu kobiety dosiadają się do kobiet, mężczyźni do mężczyzn, chyba że nie ma miejsca. Głupie? Przeciwnie. Bardzo pomocne. Jadąc ileś tam godzin przez Turcję, kiedy się śpi, rozkłada, je, naprzemian zrzuca i przywdziewa okrycie, jest to po prostu mniej krępujące. W dolmusu, jeśli przysiądzie się do mnie obcy mężczyzna, muszę mieć się na bacznośni - ma jakieś niecne zamiary. Faktycznie przydarzyło mi się to tylko raz - zmieniłam od razu miejsce i miałam święty spokój. To tak jak wydzielone części w meczecie dla kobiet i mężczyzn (jest przed kobietami). Dlaczego? Nie ma się co łudzić, że gdyby facet widział obok siebie wypięte pośladki kobiece, mógłby się skupic na modlitwie do Allaha ;) Ludzie są tylko ludźmi ;)

- Romantyzm turecki nie zna granic (chociaż pewnie dotyczy to generalnie krajów południowych). Od początku kolekcjonuję różne poetyckie zwroty w potocznym języku, albo zapamiętuję szyldy zakładów i sklepów, tak jak ten, w Manavgacie "Gül ve Ay Otomotıv" - czyli zakład samochodowy "Róża i Księżyc". Z kolei znajomi na określenie pewnego młodego, grzecznego, kulturalnego chłopaka mówią "Chłopak jak kwiatuszek". Czy to nie urocze? Osobiście nie poruszają mnie kwieciste epitety, ale jednak jest w tym coś, co podziwiam. Że im się chce: wyplatać łabędzie i kwiatki z serwetek, ozdabiać swoje otoczenie. Tak - mężczyznom.

- Nigdy nie przestanie mnie fascynować fakt, że tureccy mężczyźni zawsze są wolni. I że zawsze, ale to absolutnie zawsze, starają się wyglądać jak największe przystojniaki świata. Nawet jeśli mają nadwagę, nos po złamaniu, spoconą koszulę, pogniecione spodnie i nie obcięte paznokcie u nóg (u rąk zdążyli obgryźć).

- Turcy nie rozumieją słowa "wegetarianin". Jeśli poprosisz w restauracji o coś bez mięsa, przyniosą z kurczakiem - to przecież nie mięso! W tym punkcie przewodniki polecają zwykle używać słowa "etsiz" czyli dosłownie "bezmięsne" - sprawdziłam - jakby grochem (przepraszam, mięsem) o ścianę. Po zamówieniu bezmięsnej pizzy otrzymujemy ją przepięknie udekorowaną przysmażoną mortadelą. Poza tym większość jest przerażona; wegetarianin to rodzaj nieszkodliwego wariata.

- Ich duma z osmańskiej tradycji jest godna podziwu. Szczególnie, jeśli chodzi o działalność haremową - niektórzy chętnie kontynuują tradycje swoich przodków. Wpuszczają też w maliny turystów, wciskając im, że w Turcji jest legalne wielożeństwo ;) I potem muszę wszystko odkręcać.

- A propos wpuszczania w maliny - ciekawe są zdolności aktorskie niektórych. Potrafią wcisnąć wiele bzdur z najbardziej na świecie poważnym i godnym zaufania wyrazem twarzy. Począwszy od handlowania: "full profesyonal" i "full orjinal" wymawiane ze śmiertelną powagą, kiedy pokazują nam na przykład zegarek za 10 euro z nazwą Rolex, po sprawy biznesowe ("Nic nie wiem na ten temat") i prywatne ("Jestem sam, nie mam dziewczyny"). Tak, jakby oni sami w to wierzyli.

- Kultura jedzenia i to, że zawsze są gotowi podzielić się z innym. Turek/Turczynka z batonikiem z bułką, głodny/a, bo cały dzień nic nie jadł/a chętnie podzieli się, kiedy akurat wejdę do biura. I spróbuj odmówić! No tylko spróbuj! Do dziś nie zapomnę faux pas które palnęłam po kilku dniach pobytu w Turcji za pierwszym razem. Zaproszono mnie na kolację do tureckiego domu. Z racji, że mięsa nie jem, tylko skubnęłam nałożoną mi sowitą kopę baraniny (z czymś tam). Gospodyni do końca wieczoru piorunowała mnie wzrokiem, a moje wyjaśnienia, żem "vejetaryan" pewnie potraktowała jako kiepską wymówkę. Byłam u niej spalona.

- Oczywiście cudowny jest język i to, jak go używają (pisałam o tym wielokrotnie). Ale najbardziej niesamowite są rytuały powitań i pożegnań. Większość 2 minutowej biznesowej rozmowy telefonicznej zajmują formułki. Nie mówiąc o nie-biznesowej. W ogóle są niezrównanymi gadułami, opowiadaczami, prawią niestworzone bajki, dyskutują przez 3 dni o jednym wydarzeniu. Przyjemność sprawia im chyba samo mówienie, o czym świadczą słowne rymowanki, które nic nie znaczą, jak "erkek merkek" (coś jakby chłopak-sropak ;)), "araba-maraba" (samochód-srochód), czy, użyte jako nazwa produktu: pareo-mareo (co mnie kompletnie rozczuliło)

- Jak oni mogą jeść takie tony pestek z dyni? Jak oni mogą je obierać w tak szybkim tempie? Nigdy tego nie pojmę. Za to dzięki tej skłonności zabłąkany antropolog może łatwo odnaleźć miejsca, w których Turcy lubią przesiadywać na pogaduchach - zwykle pełno tam łupinek ;)

- Kicz w wersji tureckiej jest niezrównany i jest to jedna z naprawdę ważniejszych rzeczy, które zdecydowały o mojej miłości do tego kraju. Po pierwsze: dobór kolorów (ubrania i nie tylko). Po drugie: ten wspomniany romantyzm (i kobiety i mężczyźni uwielbiają słuchać w pracy takiego np. Enrique Iglesiasa i Celine Dion sprzed 7 lat). Po trzecie: delikatna autoironia, tak, jakby byli tego świadomi. Widać to w reklamach. Modzie. Teledyskach. W ogóle mediach. No i Bulent Ersoy. Niepokonany/a.

Rozpisałam się. Tak naprawdę temat nie ma końca ani początku, temat jest tematem tematów, kompletnie odmiennym zależnie od osoby. Już się boję, że zapomniałam dobrych 10 rzeczy...
Drodzy Czytelnicy, a jak tam u Was? ;)