sobota, 27 września 2008

FALA


Po kilku dniach burz i deszczy w Alanyi zapanowały wspaniałe warunki dla surferów...


Z których nikt nie korzystał, normalnie bowiem nie ma tutaj tak silnych fal.


Ludzie stali i się gapili, ale za to inne stworzenia roznosiła energia.


A nad naszym wspólnym bezpieczeństwem czuwał Słoneczny Patrol.

czwartek, 18 września 2008

ALANYA BLACK AND WHITE

Dzisiaj o godzinie 9:30 rano SPADŁ DESZCZ. I padał intensywnie i nieprzerwanie do godziny 10:02. Ależ się wszyscy cieszyliśmy (poza turystami), gdyż był to pierwszy poważny opad deszczu w Alanya City od maja!

A potem już nie było śladu po deszczu, wyszło słońce, wszystko wyschło w godzinę, zrobiło się upalnie.

W związku z tym wydarzeniem przypomniało mi się parę zdjęć w tonacji black-white, które kiedyś poczyniłam. I mimo, że nie prezentują one wysokiego poziomu (zarówno technicznego jak i artystycznego), ośmielam się je zamieścić - bo jednak Alanya pozbawiona normalnego koloru przedstawia się zupełnie inaczej... tak właśnie jakoś jesiennie. Bo Alanyę jesienią lubimy najbardziej...













czwartek, 11 września 2008

RAMAZANOWE OBSERWACJE

Mamy 11 dzień Ramazanu, czyli muzułmańskiego postu. Pora pokusić się o parę zdań na ten temat, o co zresztą dopytywali się P.T. Czytelnicy.

Teoretycznie podczas Ramazanu (co oznacza dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego) religijne osoby nie powinny jeść, pić, palić papierosów i odbywać stosunków seksualnych od wschodu do zachodu słońca. Zaleca się w tej kwestii kompletną wstrzemięźliwość, także od złych myśli (!). Taki post trwa cały miesiąc. Codziennie post przerywa się wieczorem, kiedy rozpoczyna się uroczyste świętowanie w postaci modlitwy i kolacji zwanej iftar. Tak jakby nasza "mała" Wigilia powtarzana codziennie przed 30 dni. Bo jest rodzinnie, wesoło, świątecznie, tłoczno.
Kiedy jest ciemno, można jeść, pić, kochać się i palić papierosy :) A potem, przed wschodem słońca śniadanie - sahur, jako pierwszy posiłek.
Jaki sens ma Ramazan? Jak mówią muzułmanie, jednym z nich jest wyrażenie wiary i sprawdzenie silnej woli (robi się to przecież dla Allaha); należy wyrzec się pokus, oczyścić. Innym sensem jest doświadczenie głodu i pragnienia, i tym samym zidentyfikowanie się z biednymi (a propos, pod koniec Ramazanu muzułmanie dzielą się pieniędzmi, jedzeniem, z potrzebującymi - to też jest nakaz islamu).

Tyle teorii (ogólnie opisanej; znawców tematu proszę o wyrozumiałość; ciekawych odsyłam do bardziej wiarygodnych źródeł).

A teraz praktyka, czyli Ramazan 2008 w Alanyi.

Przed rozpoczęciem - wszyscy trąbią o poście (po turecku nazywa się on orüç). Robi się wyjątkowo, chociażby z powodu dłuższych azanów (nawoływań z meczetów). Znajomi mówią, że będą trzymać post, więc urządzamy ostatnie spotkania z obecnością piwa - potem wiadomo - alkohol (przez całe 30 dni, niezależnie czy dzień, czy noc) nie wskazany, bo zostaje w żyłach długo po wschodzie słońca.
Pierwsze dni - cicho. Po prostu cicho. Wszyscy niby trzymają oruc. Przychodzę do biura - ze stołów nagle znikły ciastka, pudła po pizzy, chipsy, szklaneczki do cayu. K., menedżer ds. rezerwacji, właśnie krzyczy na ktoregoś z chłopaków - po niej od razu widać że jest głodna. Sama boję się afiszować z jedzeniem, bo jestem pewna, że będę drażnić wszystkich współpracowników. Jestem pod wrażeniem, że tyle młodych ludzi trzyma post - a już myślałam (po doświadczeniach poprzednich lat), że Turcy się już dokumentnie zeuropeizowali i zlaicyzowali...

A potem otwierają mi się oczy.

Pomyłka pierwsza.
Jadę na wycieczkę. Godzina 8 rano, zaspany kierowca odpala jednego papierosa od drugiego. Standard, ale wydawało mi się, że akurat kierowcy postu przestrzegają. Zatrzymujemy się na postoju - herbata. Tak, nic z tego.

Pomyłka druga.
Czwarty dzień ramazanu, wchodzę do biura po południu. Na biurkach niedopita herbata w szklankach. K. nadal przestrzega, ona jest twarda. I. mówi, że ma okres, i nie przestrzega (kobiety są zwolnione w czasie miesiączki, potem nadrabiają wydłużając post o dodatkowe dni). Wychodzę do nieoficjalnej "palarni" - a tam jak zwykle dym i głosy chłopaków bawiących się zapalniczkami i komórkami. Nikt nie przestrzegał postu ani przez chwilę.

Pomyłka trzecia.
Dzień piąty. Siedzimy na balkonie w domu; wpada B., który zarzekał się, że przestrzegał postu będzie, bo robił to zawsze od 15 roku życia i bardzo to lubi. W rozmowie zupełnie przypadkiem okazuje się, że już koniec postu - złamał go w ciągu dnia, w pracy, będąc bardzo zmęczonym musiał coś zjeść. A ja byłam z niego taka dumna!

Pomyłka czwarta.
I., ktora mówiła, że zacznie kilka dni później, jedzie ze mną na wycieczkę. Mamy chwilkę czasu, I pyta: "Napijesz się ze mną kawy? Mam taką ochotę". Organizujemy sobie kawę, I. pali papierosa, zaciągając się ze smakiem. Łapie mój wzrok i tłumaczy: "No wiesz, próbowałam, ale naprawdę, mam jakieś problemy z żołądkiem. Poza tym w tych upałach..." (tu trzeba zaznaczyć, że choroba także zwalnia od przestrzegania postu).

A potem już lawinowo idą następne pomyłki, piąta, szósta i siódma, i nagle okazało się, że wśród moich znajomych czy współpracowników zostało ledwo kilku, którzy oruc trzymają... Zresztą nie pozostaje to wszystko bez komentarzy i dyskusji: gdzie się nie obrócę, rozmowy o poście. Wszyscy próbują się tłumaczyć i znajdują zrozumienie, dlatego dialogi wyglądają mniej więcej tak:
- Przestrzegasz?
- Nie, żołądek mnie boli.
- Hahah, jakoś ostatnio problemy z żołądkiem ma 90% ludzi w tym kraju...
- Nie, naprawdę mam problem z żołądkiem. Muszę iść do lekarza.
- Oczywiście, idź [pełne współczucia kiwanie głową]. Życzę zdrowia.

Jak to wszystko wyjaśnić? Cóż, po pierwsze, faktycznie jest gorąco. W ciągu dnia ponad 30, nawet 40. Na deszcz i jakieś choćby chmury nie ma szans. Kalendarz muzułmański jest ruchomy; co roku wszystkie święta przesuwają się o 12 dni wstecz, dlatego o ile 2, 3 lata temu było już chłodniej, o tyle teraz - od tego roku, zaczęło się robić trudno. Strach pomyśleć, co będzie za rok...
Inna sprawa, że Turcja jest krajem świeckim. Przynajmniej oficjalnie. Więc w miastach (bo wsie to trochę inna sytuacja, mocniejsza tradycyjność, silniejsza religijność), nikt się z przestrzeganiem postu nie obnosi. A jednocześnie w miejscach pracy (tak jak to zaobserwowałam u mnie), panuje lekka obawa, żeby się nie wychylić. Turcy zresztą robią wiele rzeczy na pokaz (krytycy mówią, że to naród hipokrytów, ale aż tak radykalna bym nie była; choć czasem się zgadzam...). Dlatego czy ktoś przestrzegał postu czy nie, wieczorem je iftar. Bo przecież każdy powód jest dobry, żeby trochę poucztować przy wspólnym stole, prawda?
Po trzecie, mało kto jest w stanie wstać rano na sahur, żeby się najeść. Dlaczego? W turystyce pracuje się do późnych godzin wieczornych, często czuwa się/imprezuje do rana. Potem je się sahur. A potem cięzko wstać do pracy...

Ramazan jest też szczególnym usprawiedliwieniem wieczornego spożywania słodkości, a te tutejsze to naprawdę synonim słodyczy. Dlatego, mimo, że nie przestrzegam postu, jadłam już kadayif, baklave (nasycone miodem ciasta), lody kahramanmaras (z koziego mleka); a po tym potrzebowałam chyba z litra tureckiej herbaty, żeby dojść do siebie...

Turyści często pytają jak należy się zachowywać podczas Ramazanu. Może nie jeść publicznie? Zamiast odpowiedzi mała anegdotka sprzed dosłownie pięciu minut.
Siedzę w biurze, zgłodniałam.
Od godziny chodzi mi po głowie myśl, żeby wyskoczyć do sklepu i kupić sobie coś smacznego (jadłam obiad, chodzi bardziej o coś "na ząb"). Ale krępuję się, bo przecież osoby z którymi pracuję w biurze, mogą się poczuć urażone, prawda?
Siedzę, zarzucona papierami zaczynam pisać notkę na bloga.
Nagle zza biurka na drugim końcu odzywa się do mnie kolega S.:
- Chodź, zamówiliśmy wielką pizzę!

Czasem wydaje mi się, że za bardzo się przejmuję :)

piątek, 5 września 2008

KONIEC WAKACJI 2008

Paparazzi sesja z plaży Kleopatry - ostatni dzień sierpnia 2008:


Pamiątkowo.


Różowo.


Materacowo.


Materacowo w wersji pt. "Samotne rozbitki"


Synchronicznie.

Przesyłam dużo słońca na koniec wakacji, a jeszcze więcej - na początek polskiej jesieni. Polskiej - bo tureckiej na razie nie widać. Rano o 9.00 było 31 stopni.

środa, 3 września 2008

RAMAZAN DZIEŃ 3

Jednak nie pojechaliśmy na Dimcay - to z powodu ostatniego dnia przed Ramazanem. Bo przecież wiadomo, że pojechać na Dimcay i nie pić choćby piwa albo raki do tych wszystkich grillowanych ryb i mięs - to niemalże niewybaczalne.
Dimcay wobec tego przełożono na za miesiąc. Będzie przecież jeszcze ciepło...

Jako alternatywę zorganizowaliśmy sobie (a właściwie -łyśmy, bo wyprawa odbyła się w gronie żeńskim) wypad na wzgórze Kale [Zamkowe]. Impresje fotograficzne załączam poniżej.
A o Ramazanie bardziej szczegółowo już niebawem - muszę jeszcze trochę nazbierać obserwacji...