niedziela, 31 lipca 2011

TU I TAM - fotonotka

Dziś obrazkowo, bo jest tak gorąco (wciąż), że mózg mi się lasuje i nie pracuje poprawnie. Ba, mam świadomość jaka jest pogoda w Polsce i chętnie bym oddała Wam parę stopni za jeden dzień deszczu :)

Zanim jednak udam się pod zasłużony prysznic (oczywiście jestem w pracy mimo niedzieli, dobrodziejstwa sezonowej turystyki :) ale mam nadzieję wyrwać się na przerwę) postanowiłam, że dodam kilka zdjęć z ostatnich kilku tygodni. Zdarzyło mi się bowiem kilka razy popilotować kameralne wycieczki, na których mogłam popstrykać nieco. Nie było to pstrykanie komfortowe; dopiero po czasie przekonałam się bowiem, że aparat fotograficzny typu lustrzanka jest niemal tak osobisty jak szczoteczka do zębów (nawet bardziej niż bielizna!) i że po prostu nie powinno się go pożyczać. Mieszkając jednak w Turcji jestem wciąż poddana stereotypowi pod tytułem "zimni, egoistyczni Europejczycy", który co więcej, nie mija się bardzo z prawdą.
Postanowiłam więc zapomnieć o moim egoizmie dla dobra ludzkości i pożyczyłam z dobrymi intencjami aparat, który wrócił do mnie uszkodzony... a dokładniej obiektyw. Obiektyw leży sobie teraz w serwisie w Polsce i czeka od miesiąca na naprawę a ja pstrykam zdjęcia starym standardowym obiektywem, który dawno przestał mi wystarczać. Po tym wydarzeniu z radością wróciłam do kultywowania mojego zimnego europejskiego egoizmu :)

Ale dość gadania, pora na obrazki. Miejsc nowych tu nie zobaczycie, sporo już było na tym blogu, ale może wydadzą się wam interesujące w nowych ujęciach A.D. 2011...


IMG_7504

Anamur. My przyjechaliśmy tu busem, ale jak widać istnieją bardziej oryginalne sposoby :)

IMG_7524

Anamur. Zdjęcie pod tytułem: "Moje marzenie o dniu wolnym"

IMG_7551

Anamur. Kaktusowy gąszcz.

IMG_7554

Anamur. Drzewo zagadkowca.

IMG_7566

Anamur. Tradycyjne słodkie słodkowodne żółwiki w fosie Mamure Kalesi.

IMG_7578

Anamur. Mamure Kalesi.

IMG_7614

Anamur. Odmiana melona. Mała, słodka i pyszna.

IMG_7612

Anamur. Słynne w całej Turcji anamurskie banany.

IMG_7647

Kanion Sapadere. Zdjęcie pod wodospadem :)

IMG_7657

Kanion Sapadere. Przyjemny chłód.

IMG_7681

Jaskinia Dim - zachwycająca 300-metrowa jaskinia

IMG_8267

Teatr Aspendos - dotarłam na górę po raz pierwszy.

IMG_8307

Wodospad Manavgat, czyli jak z rzecznego stopnia o wysokości 1,5 metra zrobić atrakcję turystyczną regionu.

IMG_8310

Kaczki nad stawkiem życzeń (pilnują wrzucanych monet).

IMG_8325

Słynne lody maraş z koziego mleka. Zwróćcie uwagę na pisownię słowa "show" :)

IMG_8328

Bazar przy wodospadzie Manavgat. Pełnia szczęścia.

IMG_8332

Jak skomentował mój śmiech dumny i patriotyczny turecki kierowca: W naszym kraju wszystkiego jest obfitość!

IMG_8349

Podrabiane antyczne monety sprzedawane w oryginalnym antycznym Side.

IMG_8355
IMG_8356

Pozostałości Świątyni Apollina w Side.

IMG_8369

Sympatyczny zaułek Side.

IMG_8373

Meczet w Manavgat. Fontanna ablucyjna.

IMG_8374

Meczet w Manavgat. Wnętrze.


Miłej niedzieli! Idę pod prysznic i na lody. A jutro... początek ramazanu - świętego miesiąca postu!

środa, 27 lipca 2011

UPAL

Przepraszam wszystkich regularnie zaglądających na bloga, że nie piszę regularnie. Kiedy palce lepią się do klawiatury ciężko się skupić na czymkolwiek, a co dopiero na pisaniu. Pot cieknie mi po czole i pod nosem. A klawisze laptopa (a szczególnie ta przestrzeń, gdzie się puka opuszkiem palca, jak to się nazywało?) - są po prostu ciepłe.
Nie mogę tego znieść.

Mój komputerowy termometr pokazuje 32 stopnie. Ponoć jest dużo więcej, tak około 38. Ale to jeszcze nic; dodajcie do tego 75% wilgotności powietrza. Dodajcie lekki katar wywołany klimatyzacją i/lub wiatrakiem. Jeśli nie podchodzi się do nich za blisko, ocieka się potem. A jeśli się podejdzie - przeziębienie murowane.

W takiej sytuacji trudno się dziwić, że codziennie marzę o tym, żeby uciec z biura na jakiś rejs statkiem, albo coś podobnego. Tak, żeby wokół było pełno wody, w której można by się bylo wykąpać. I żeby wiał ciepły przyjemny wiatr. A muzyka w głośnikach grała (niezbyt głośno) jakieś fajne: bum, bum, bum.

Co byłoby warte życie bez marzeń :)

Jak narazie największym wyzwaniem jest doprowadzenie się do jakiego takiego stanu używalności. O ułożeniu włosów nawet nie myślę bo przy tej wilgotności wyglądam jak kurak. Myślę generalnie o wyglądaniu jakoś. No i faktycznie osiągnęłam stan JAKOŚ - kiedy wyjdzie się spod prysznica i wyprasuje sukienkę już po chwili znów jest się mokrym.

Wiem, że mi nie uwierzycie, ale dałabym dużo, żeby się teleportować tak na 3-4 dni do Polski, najlepiej nad polskie morze. Założyć polar i wypić polskie piwko na brzegu.

Hmmmm....

sobota, 16 lipca 2011

LOT

Dzisiaj opowiem Wam obrazkami o tym, jak to Skylar wraz z Królem Pomarańczy i świetną ekipą turystów pewnego mglistego poranka w Kapadocji... poleciała po raz pierwszy w życiu balonem. Wszystko odbywało się w Dolinie Goreme, gdzie dowieziono nas busikami, zaspanych i opuchniętych ze zmęczenia, a więc mało fotogenicznych (godzina 4.30 rano). Będąc w półśnie nie byliśmy w stanie odpowiednio rozemocjonować się faktem czekającego nas lotu. Może to i dobrze, całe towarzystwo czekające na lot było ciche, skupione i leniwie się snujące.
W bazie balonowej poczęstowano nas herbatą, kawą, soczkiem i ciasteczkami, i...

IMG_7922
Najpierw wypełniano balon gorącym powietrzem.

IMG_8024
Ładowanie się do balona to też była frajda, z której nie zachowały się żadne zdjęcia :) A potem już bardzo szybko znaleźliśmy się ponad ziemią.

IMG_8029
Mijająca nas konkurencja.

IMG_8039
Paşabağları widoczne z innej niż zwykle perspektywy.

IMG_8052
Bliskie spotkania...

IMG_8069
Pracownicy bazy czekający na lądowanie.

IMG_8094
Dopiero widząc wszystko z góry (najwyższy pułap 800 m!)w pełni zrozumiałam jak tworzył się krajobraz Kapadocji...

IMG_8123
Po około godzinie lądowanie - miękkie, we mgle i ostrej trawie. Zadanie siłowe: trzeba usunąć ciepłe powietrze z balona, co wcale nie jest takie proste!

IMG_8124
Podczas lotu naliczyliśmy około 45 innych balonów. Mnożąc je razy mniej więcej 10-15 pasażerów w każdym...

IMG_8130
Toast szampanem - Japonki przodują jak zwykle w Kapadocji.

IMG_8133
Mój dyplomik i dowód pierwszego (od)lotu....



PS. Oczywiście notkę sponsorowało moje biuro podróży: www.alanyaonline.pl :)

wtorek, 12 lipca 2011

W SZCZYCIE SEZONU

W szczycie sezonu na nic czasu nie ma. Jakby się tak cofnąć do historii moich notek, to zawsze gdzieś w lipcu-sierpniu zwalniam tempo pisania i publikowania. Wprost proporcjonalnie do tego, co dzieje się w realnym życiu. Zawirowanie i zamieszanie. Praca, praca, praca. Brak wolnego dnia albo chociaż popołudnia. Do tego od paru dni panują już prawdziwie alanijskie upały, pocimy się wszyscy jak myszy i marzymy o basenie, który jest wydawałoby się tak blisko (przy domu) ale jednak nieosiągalny. Temperatura oscyluje w granicach 40 stopni, a wilgotność to około 70% i pewnie wkrótce wzrośnie. Człowiek nie ma nawet ochoty niczego konkretnego zjeść. Posiłki to przede wszystkim soczyste kawałki arbuza i melona oraz lodowata cola :)
Od gorąca bardziej niż zwykle chce się spać (i nie chce pracować). Do tego jeszcze nie ma kiedy nadrobić zaległości powstalych podczas prowadzonych przeze mnie wycieczek (a tak, zdarzyło się parę razy wyrwać z biura). Ponadto muszę przyznać, że za wcześnie cieszyłam się już, że moja obecna praca jest spokojna i dużo mniej stresująca. Nie mówiąc już o spodziewanym braku nocnych czy wczesnoporannych telefonów.
Wszystko to występuje w normalnym zakresie, do którego zdążyłam się przyzwyczaić jako rezydentka. A to się autobus spóźnił, a to kierowca nie zna hotelu, a to nie może znaleźć się z turystami i w końcu rezygnuje i jedzie bez nich... Stara śpiewka, klasyczne tureckie numery. Zawsze dziwię się, że mam tendencję do spania jak "kamień" - nic mi nie przeszkadza, i nic nie budzi. Za wyjątkiem sygnału przychodzącego SMSa na moją komórkę - budzę się od razu, choćby to był środek nocy... Ot, taki fenomen ;)

W najbliższym jednak czasie mam nadzieję ponadrabiać wszystkie zaległości. Zaczęłam od zakupów :) w końcu będąc współautorem książki i osobą już (jednak!) nie bardzo anonimową trzeba jakoś wyglądać. Kolejnym krokiem będzie fryzjer (a co!).

Na szczęście ubrania schną bardzo szybko, więc z regularnym praniem nie ma problemu. Zabrałam się też za tępienie mrówek w mieszkaniu (normalne w Alanyi) - i efekty utrzymują się już trzeci dzień. Następnie zrobię porządki na komputerze, umieszczę świeżo zrobione zdjęcia w osobnych folderach, skasuję stare maile i odpiszę na nowe. A potem przeczytam wszystkie polskie czasopisma, które leżą u mnie na półce od dwóch miesięcy.

A za kilka dni - oczywiście - umieszczę nową notkę ;) Będzie typowo zdjęciowa, a temat... wyjątkowy. Będąc ostatnio w Kapadocji miałam okazję po raz pierwszy w życiu lecieć balonem! Relacji spodziewajcie się w okolicach weekendu.

W międzyczasie, film o Alanyi, który znalazłam na facebooku. Oglądając go jestem naprawdę pod wrażeniem uroku tego miasta, ba, wręcz dumna, że przyszło mi tu mieszkać. Jak dużo może zrobić umiejętne kadrowanie i parę dobrych ujęć! :) Zobaczcie sami:

Alanya 2013 Triatlon Tanıtım Filmi [HQ]


PS. W tym całym zamieszaniu zapomniałam napisać o książce. Można ją zobaczyć i dotknąć, a słyszano także o osobach, które ją już przeczytały :)