sobota, 31 grudnia 2011

NA MAŁE PODSUMOWANIE 2011 ROKU

Rok 2011 był pod wieloma względami wyjątkowy. Mam na myśli siebie samą. O sytuacji na świecie nie będę się rozpisywać, jednak ja sama to temat, na którym znam się najlepiej.
Wszystko zaczęło się od tego, że wraz z Agatą Wu. przeczytałyśmy nasz horoskop na nowy rok (obie jesteśmy spod tego samego znaku zodiaku). Zdaje się, w jakimś babskim czasopiśmie. Horoskop był bardzo pozytywny - tak bardzo, że postanowiłyśmy działać tak, aby pod każdym względem się sprawdził. W celu dodatkowego wzmocnienia wycięłam tekst i włożyłam do mojego kalendarza w czerwonej okładce (a propos: polecam Wam przetestować na swojej skórze pogańską symbolikę czerwonego koloru. Od lat kalendarze i portfele mam w tej barwie; nie wiem czy się sprawdza, ale czuję tą energię :))

Najpierw był udany Sylwester (bawiłam się z przyjaciółmi w szlacheckich przebraniach i tańczyliśmy chodzonego). W styczniu po niezbyt długich (!) poszukiwaniach otrzymałyśmy pozytywną odpowiedź w sprawie naszej wymarzonej książki. Oto wydawnictwo Nowy Świat zapragnęło ją wydać!
W lutym zdecydowałam zakończyć karierę rezydentki i zaryzykować otworzenie własnego biura podróży wraz z moim partnerem i przyjacielem Królem Pomarańczy. Obaw miałam co nie miara, ale starając się je pokonać wzięliśmy się ostro do pracy.
Sezon rozpoczął się w kwietniu; nie było lekko (np. z wyrobieniem pozwolenia na pracę czy innymi formalnościami, nie mówiąc już o wredocie konkurencji). W najbardziej gorącym okresie, kiedy pracowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę, plażę widziałam tylko na zdjęciach, mimo że pracowałam kilkaset metrów od niej, nie mówiąc już o innych wyznacznikach tak zwanego "w miarę normalnego" życia, jak regularne obiady.
Na szczęście problemy udało się przezwyciężyć, turyści byli zadowoleni, nasza ekipa po wielu zgrzytach, kłótniach i problemach jakoś się dotarła, a nawet Król Pomarańczy i ja jednak wróciliśmy do dotychczasowej harmonii i zgody.
Sezon zakończyliśmy jak to mówią w harlequinach: "Zmęczeni ale szczęśliwi", zdecydowani na kontynuację tej działalności w następnym roku.

W międzyczasie w lipcu ukazała się nasza książka, co zaowocowało wieloma miłymi sytuacjami, spotkaniami i rozmowami z osobami, które ją czytały.

Pod koniec sezonu spędziłam kilka wspaniałych dni w Stambule, co można liczyć jako wakacje ;) nie mówiąc oczywiście o wizytach (jak zawsze udanych i inspirujących) w Polsce a szczególnie rodzinnym Poznaniu.

Do pisania byłoby więcej i więcej, ale skoro to blog "turecki" pozostańmy przy opisywania tej "tureckiej" części mojego życia... W jednym zdaniu określić to mogę następująco: Życie zaczyna się po trzydziestce!!!! :)

Pora na życzenia. Kochani Czytelnicy, Przyjaciele, Fani i Po-Prostu-Odwiedzający. Życzę Wam w Nowym Roku jeszcze więcej dobrej zabawy życiem, spełnienia marzeń, dużo pobudzającego do działania słońca i... jak najwięcej szczęścia! Bo czasami ono decyduje o wszystkim :)

A dla ubarwienia notki - parę tureckich filmików w temacie.

Pierwsze trzy filmiki - choć traktować je należy jako jedną całość - adresuję do kobiet:







Przesłanie reklam jak i moje: Nie tylko Turcy są fajni! Mogą być także Hiszpanie, Francuzi, Włosi... a i tak pamiętajcie, i mówię to całkiem serio, że:



Teraz coś dla chłopaków:



Kolejna reklama z przesłaniem specjalnym, dla tych co chcieliby mieć więcej... żeby tak jak na reklamie, "deli gibi sac" czyli rozrzucali jak szalone (choć tu chyba przesadzono :))



A dla tych co potrzebują inspiracji, ładna reklama z przesłaniem i życzeniem, że tak jak w haśle: "Imkansizlik ve cozum" - na każdą "niemożliwość" było jakieś rozwiązanie.



A wszystkim, żeby się dobrze bawili na Sylwestra:



(Tutaj stara gwiazda dawnych dni Erol Büyükburç, po paru liftingach, śpiewa, że poza nami nikogo innego nie pokocha)

I na koniec po prostu "Jestem szczęśliwy" - Mutluyum - piosenka formacji Multitap, ponieważ nie ma do niej teledysku, wrzucam filmik z występu na żywo w programie "Disko Kral" (moim ulubionym tureckim talkshow):



I TAK BUJANYM KROKIEM IDŹCIE I BAWCIE SIĘ DOBRZE DZIŚ I W CAŁYM NOWYM ROKU!
YENI YILINIZ KUTLU OLSUN!

piątek, 23 grudnia 2011

SWIATECZNIE

Jedno z częściej zadawanych pytań w ciągu tych kilku lat pracy z polskimi turystami:
- Czy obchodzą tu... czy obchodzicie Boże Narodzenie? (w domyśle: czy Turcy obchodzą, choć ja ani Turczynka, ani muzułmanka, no ale skoro tam mieszkam, to tak jakbym była ichniejsza przecież).

I nie - wcale nie piszę tu tego po to, żeby się naigrywać czy wyśmiewać. Świadomość, że Turcy to w większości muzułmanie nie wystarcza do tego, by dysponować pełną wiedzą o wszystkich muzułmańskich świętach. Podobnie i Turcy - o naszym obchodzeniu świąt nie wiedzą nic albo prawie nic. Wieczerza wigilijna kojarzy im się - jeśli w ogóle z czymś to - z amerykańskim indykiem. Do tego kultura masowa przekazuje i adaptuje na grunt turecki tylko wycinek rzeczywistości, skupiając się na tych najbardziej błyszczących elementach: choince, prezentach, eleganckich kolacjach w gronie rodziny. A choinka, prezenty i eleganckie kolacje to przecież wspaniały bodziec marketingowy! I ekonomiczne koło się kręci :)

IMG_1331

[Wystawa sklepowa w Alanyi, 15 grudnia]

Narodziny Jezusa (dla muzułmanów 'po prostu' jednego z proroków), to w Turcji dzień jak każdy inny. Niewielu "zwykłych" Turków wie, że to właśnie wtedy w chrześcijańskim świecie obchodzone są święta i jak dokładnie wyglądają. Mylą je z celebrowaniem nadejścia nowego roku. Dlatego w drugiej połowie grudnia w Turcji można zaobserwować osobliwy miks: wizerunki Świętych Mikołajów, "Jingle Bells" w reklamach, sztuczne (i prawdziwe!) choinki do kupienia, bombki i ozdoby ale to wszystko... z myślą o Nowym Roku! To wtedy zeuropeizowani świeccy Turcy kupują sobie upominki, to z tej okazji biorą specjalne kredyty, albo ubierają modne sweterki w renifery. W domach świecą się piękne choineczki.


O tym wszystkim wiem tak naprawdę tylko z teorii. Co roku jadę na Święta do Polski, bo wiążą się dla mnie nierozerwalnie z całym tym klimatem, zimnem, padającym topniejącym śniegiem, wariactwem w sklepach a potem wspaniałą atmosferą przy wigilijnym stole i ciężkimi potrawami z kapustą i grzybami :)
Owszem, gdyby było trzeba zostać - np. z powodu pracy - zostałabym. Ale jeśli nie muszę, pakuję walizkę i zmykam do mojego ukochanego "zimnego kraju".

Znów jestem w domu, pachnie kapustą, sernikiem i cynamonem :)


Wesołych Świąt wszystkim Czytelnikom życzę...
gdziekolwiek jesteście!

środa, 14 grudnia 2011

KIERMASZ GWIAZDKOWY I DOBRA NOWINA

W ostatnią niedzielę w Alanyi odbył się drugi już Świąteczny Kiermasz. Urząd miasta i prężnie działające stowarzyszenia obcokrajowców (np. Polacy, Niemcy, Rosjanie, Skandynawowie, Anglicy...) przygotowali w porcie stoiska pełne smakołyków i rękodzieła ze swoich krajów. Z racji że i ja tam byłam i grzane wino piłam, poniżej mała foto-relacja:

IMG_1099
Polskie stoisko. A na nim kartki wykonane m.in. przeze mnie (nie ma to jak skromność) :)

IMG_1119
Lubię język niemiecki w takich wyrazach właśnie. Dużo bardziej oddaje klimat niż "gorące kiełbaski" :)

IMG_1123
Jak wszędzie czyli bałwanki...

IMG_1124
... i aniołki.

IMG_1126
Gwiazdor z pomocnikiem :)

IMG_1131
Klaun też się tu zaplątał.

IMG_1135
Tureckie rodziny ochoczo czekały w kolejce by pozować do zdjęć z Mikołajem.

IMG_1142
Kucharze dłubią pracowicie.

IMG_1147
Pokaz rzeźby lodowej... prawie jak w Poznaniu :)

IMG_1163
Stoisko polskie.

IMG_1175
Tłumek ochoczo atakował kiermaszowe stragany.

IMG_1177
Alanijska choinka z bliska.

IMG_1193
Obecny zawsze "w zimie", nawet gdy temperatura dochodzi do 20 stopni - sahlep.

IMG_1205
Duet pierwszy...

IMG_1204
Duet drugi.

IMG_1212
Przedświąteczna nostalgia...

IMG_1214
Dzieciaki śpiewają tradycyjną kolędę bożonarodzeniową pod tytułem "All I want for Christmas is you" (pierwotnie wykonywaną przez Mariah Carey) :)

IMG_1218
Angielki podają hit kiermaszu sprzedawany na rozmaitych stoiskach: wino grzane (np. u Duńczyków był pyszny glogg). Podawane było w wersji alkoholowej i bez-, ale ta alkoholowa wbrew pozorom (Turcja, niedzielne popołudnie) rozeszła się jak ciepłe bułeczki!

IMG_1221
A na koniec element kulinarny: Kazandibi, czyli deser o smaku delikatnie karmelowego puddingu, który zawiera m.in. cienko pokrojoną pierś kurczaka. Smakowałam go pierwszy raz i dobrze, że Król Pomarańczy kazał mi zgadywać co to jest dopiero PO konsumpcji, bo PRZED nie wiem czy wrażenia nie byłyby inne. A tak mogę polecić z czystym sumieniem nawet nie lubiącym mięsa, tak jak ja :)

IMG_1178
Niektórzy obawiali się, że pozornie niewinny bazarek ma za zadanie ewangelizować i nawracać muzułmanów na chrześcijaństwo. Dacie wiarę?! Nie tylko Europa boi się islamu, ale i islam boi się Europy :) Jak to zawsze bywa z tymi, co przyglądają się tylko powierzchni, nie patrząc wgłąb... Miło było się przekonać, że jednak tak myślący byli w mniejszości, bo "cała Alanya" pojawiła się tłumnie na bazarku, smakowała lokalne przysmaki i podchodziła z życzliwą ciekawością do mieszkających tu obcokrajowców. Miejmy nadzieję, że tak będzie nadal. Bądź co bądź w Alanyi mieszka ich ponad 20.000 (z 75 różnych krajów) - czyli całkiem dużo jak na 100-tysięczne miasto!


A na koniec notki pora na dobrą nowinę:

Oficjalnie informuję wszystkich zainteresowanych, że spotkanie autorskie ze mną pod roboczym tytułem "Ciepły turecki wieczór w środku polskiej zimy" :) odbędzie się w sobotę, 14 stycznia 2012 roku o godzinie 16.00 w Młodzieżowym Domu Kultury nr 1 w Poznaniu, w Galerii "Pod Arkadami". Mapka tutaj [klik]
Pokażę trochę zdjęć i poopowiadam o życiu, mieszkaniu i podróżowaniu po Turcji, i pewnie nie obejdzie się bez kilku uwag o książce :)

Miejsce spotkania jest o tyle wyjątkowe, że spędziłam w nim jako dziecko i nastolatka w sumie 10 lat chodząc regularnie na zajęcia koła plastycznego - oto strona internetowa MDK-u [klik]

ZAPRASZAM WSZYSTKICH zainteresowanych :)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

DWIE FAJNE REKLAMY

Dziś będzie szybko i konkretnie, bo zajęć rozmaitych dużo. Niby człowiek na wakacjach, ale sporo się dzieje. Na dodatek wraz z Królem Pomarańczy postanowiliśmy zabrać się za siebie (w sensie sportowym) i teraz naprawdę mamy już napięty grafik! I tak nie wiedzieć kiedy minęło już półtora tygodnia od poprzedniej notki.

Zabawię Was dzisiaj reklamami, dwiema.
Pierwszą planowałam umieścić już jakiś czas temu, bo mimo że - jak na reklamę - długa (2 minuty!), to jest ładnie nakręcona i ma piękne, wzruszające przesłanie. Mieszkając w Turcji zrobiłam się chyba bardziej uczuciowa (tu się nie da inaczej coś mi się wydaje) i naprawdę dałam się unieść klimatowi reklamowego filmiku przyozdobionego ładną piosenką.

A potem, nagle pojawiła się druga reklama - zmajstrowana przez konkurencję. To było widać od pierwszych ujęć. Reklama tak dobra, i tak idealnie współgrająca (a raczej kontrastująca) z tamtą pierwszą, że zaczęłam wręcz czekać na przerwy w filmach, żeby ją zobaczyć. A kiedy już się nasyciłam, postanowiłam się podzielić moją radością :) na blogu. Zaraz zrozumiecie o co chodzi.

Oto i one, proszę bardzo:



Telefonia Turkcell przyzwyczaiła nas już do reklam, które pokazują różnych ludzi w całym kraju, od babcinek i dziadków na wsi, poprzez młodzież, dzieci i aż do nowoczesnych ludzi biznesu. Wszystkich oczywiście połączonych jedną siecią komórkową ;)
A w powyższej reklamie hasło reklamowe "Hayat paylasinca guzel" czyli w wolnym tłumaczeniu "Życie jest piękne, kiedy się nim dzielimy" zostało wzmocnione obrazami rzucających się na siebie z radością bliskich sobie osób.

Oto tekst piosenki w (bardzo) wolnym tłumaczeniu:

Sanırsın sen bu dünya karanlığın ortasında / Myślisz, że na tym świecie, w środku ciemności (to taka turecka poetyka)
Kötüler var savaş var, öfke var her yanında / Są wszędzie, źli ludzie, jest wojna i wściekłość/
Bakarsan etrafına, göreceksin sevenleri / Ale jeśli rozejrzysz się wokół, zobaczysz radosnych ludzi
Sarılıp öpenleri, bitanem diyenleri / Przytulających się, całujących, mówiących "mój jedyny"
Paylaşınca çoğalan o sevgili muhabbeti / Dzieląc się wzmaga się to uczucie miłości
Göreceksin bakarsan sevginin zaferini / Jeśli zobaczysz ujrzysz zwycięstwo miłości
Bakarsan etrafına, göreceksin sevenleri / Jeśli się rozejrzysz wokół, zobaczysz kochających
Sarılıp öpenleri, bitanem diyenleri / Przytulających się i całujących, mówiących "mój jedyny"

Na końcu reklamy mówi się, że Turkcell zawiesił billboardy przedstawiające słowa "ukochana", "najdroższy", itp. Można zrobić im zdjęcie i wysłać w formie MMS do drogiej nam osoby, a koszty (oczywiście określoną pulę) pokrywa operator.

Płaczecie już? :)
No to teraz drugi filmik:



I co, już lepiej? Vodafone, czyli główny konkurent Turkcella jak widać cytuje ideę reklamy swojego przeciwnika, a co więcej ironizuje na temat jego zasięgu. Turkcell bowiem, w odróżnieniu do Vodafone, o wiele gorzej łapie zasięg poza dużymi miastami, o czym sama się kiedyś często przekonywałam.
W wesołej piosence o banalnym tekście, wszyscy przekonują więc, że w danym miejscu "ponoć" nie ma zasięgu. Kolejno: w górach, na drogach, w tunelu, na morzu, w drapaczu chmur, w podziemiu, w metrze, wszędzie - używają tutaj tureckiego czasu -mış - [znanego uczącym się tureckiego Polakom jako "czas misiowy"). Czas ten, tak przy okazji dopowiem, nie ma odpowiednika w polskim języku. Wyraża to, czego, powiedzmy, nie jesteśmy pewni. Zamiast mówić: "wydaje mi się, że..." albo "ponoć", albo "słyszałam że on...", używamy od razu właśnie "misiowej" formy. To w skrócie.

Na koniec reklamy dobijając już do końca szpilę Turkcellowi głos zza ekranu zapytuje: "Czy nie znudziło się Wam słuchanie latami tych samych historii?" i dodaje później, że ci, którzy mają Vodafone, słysząc, że jest zasięg, cieszą się ;)

Ja też się cieszę, choć akurat jestem w "tej pierwszej" sieci (od dawna chcę się przenieść, ale nie udaje się - tylko w Turcji). Oglądając reklamę Vodafone'a nie mogę przestać się uśmiechać, szczególnie widząc ten typowy dla Turków w starszym wieku krok taneczny....

Miłego popołudnia!