środa, 24 czerwca 2009

A JA NADAL NIC NIE PISZĘ

Nadal ganiam. Co przy ciągle rosnącej temperaturze nie jest wcale takie przyjemne, także nie ma co mi zazdrościć "słoneczka". To nie słoneczko, to żar lejący się z nieba. Wystarczy godzinę spacerować w pełnym słońcu, by dorobić się spieczonej skóry i spocić się jak mysz. Nic przyjemnego, zaręczam. Oczywiście turyści nie mogą się nacieszyć - ale oni mają klimatyzowane pokoje w hotelach, baseny w których mogą się pluskać i plażę parę metrów dalej. No i te chłodne drinki w systemie all inclusive.

Ja w pokoju mam wentylator - nawet się sprawdza. W salonie klimatyzacja, która oczywiście nie daje rady schłodzić całego mieszkania - ale próbujemy, wraz z moją współlokatorką Słowaczką. Zresztą tylko czasem, bo ciągle nie ma nas w domu, a poza tym klima nie jest jednak zbyt zdrowa...
Nie pamiętam kiedy byłam na plaży - ale nie ma co tam iść, piasek parzy w stopy.

Ganiam, ganiam, ganiam. Od upałów ciągle chce się spać. Czy rano, czy południe, czy wieczór - padamy na łóżka i zasypiamy w kilka sekund. Wciąż za mało i nie wystarcza. Brakuje też wolnych dni - ale te, mam nadzieję, odrobimy po sezonie w nadmiarze. No, może też wcześniej niż po sezonie. Insallah.

Obiecuje w weekend coś wreszcie konkretnego napisać. Zbieram siły. Najpierw popracuję, potem będę usiłowała się wyspać. A potem siądę, i napiszę.
Chociaż najchętniej uciekłabym na wakacje do Polski. Z Królem Pomarańczy pod rękę. Do chłodnej Polski, gdzie są najpiękniejsze plaże na świecie, najlepszy chleb i najkochańsi ludzie. No nie?

wtorek, 16 czerwca 2009

DLACZEGO NIC NIE PISZĘ

Ostatnio ganiam tak, że aż nie mam czasu wyprać sobie ciuchów. Właśnie sobie przypomniałam - jest 18:00, zaraz wyjdę z biura, o 24:00 jadę na lotnisko, a moje firmowe koszulki brudne... Wyschnąć pewnie zdążą - w końcu jest tak ciepło. Oby.

Wobec tego biegnę. Po drodze zahaczając o coś zjadliwego.

Pomysły na nowe notki o Turcji i Turkach kłębią się we mnie ;) ale czasu na pisanie nie ma. To znaczy: nie było. Nawarstwiło się sporo spraw, problemów, w biurze i przed komputerem bywałam z doskoku, o czym doskonale wie moja rodzina i znajomi (a raczej nie wiedzą, bo mnie nie widują ;)
Ale to już mam nadzieję przeszłość. Koniec z wizytami specjalnych grup firmowych (które zżerają największą ilość czasu), przynajmniej na jakiś czas mamy tylko "normalnych" turystów. A z "normalnymi", wiadomo: sama słodycz.
I oby tak dalej.

Do przeczytania wkrótce

Skylar
(w brudnej koszulce)

poniedziałek, 8 czerwca 2009

MIGAWKI Z POCZĄTKU LATA

Obiecana relacja z Festiwalu, czyli co się działo, skoro miało się dziać:


9. Festiwal Sztuki i Turystyki czas zacząć, co symbolizuje pomarańczowa dziewiątka. Albowiem Alanya pomarańczą (i bananem) stoi.


Alanya nigdy nie wstydziła się swojego wiejskiego charakteru. Ba, nawet to podkreśla. Wiem o tym dobrze: pod moim domem w centrum Alanyi chodzą kury i koguty.


Photo seat. To jest rekomendowane miejsce do robienia fotek. Niech żyje spontaniczność!


Replika Czerwonej Wieży w Alanyi w wersji Pomarańczowej.


Baloniki na druciku.


Romantyczny turecki kucharz wycina różę w arbuzie, co budzi dziki entuzjazm u obserwujących go pań.


Inny romantyczny kucharz prezentuje pozostałe artystycznie powycinane owoce.


Na pierwszym planie dumny borek z serem. A w tle wyjedzona, choć nadal kusząca baklava.


Lampy z tykwy.


Lampa z tykwy w wersji patriotycznej.


Tort w całości wykonany z lejącej się bez przerwy czekolady. Pewnie dlatego za szybką.


Ebru art - sztuka malowania na wodzie. Podobno dobra dla zestresowanych i niecierpliwych.


Stanowisko Czarnomorskich Turków (Karadenizler) skupiło się na nieustającej imprezie: nikt się nie gapił - wszyscy tańczyli.


A tu już z innej beczki: skrócona i jednoobrazkowa, a jednocześnie wszystko mówiąca fotorelacja ze spotkania Polonii Tureckiej w Alanyi :)