poniedziałek, 20 sierpnia 2007

TURECKI SERWIS

Jest w Turcji taka potrawa. Çorba (czytaj: czorba). Mówiąc wprost: zupa. Je się ją o różnych porach dnia oraz - szczególnie w nocy w drodze powrotnej do domu.

Jest w Alanyi taka ulica, na której znajdują się restauracje specjalizujące się w çorbach. Podają tam zupy pomidorowe (domates corbasi), zupy z flaczkami (iskembe), zupy soczewicowe (mercimek - moja ulubiona), zupy z kurczaka (tavuk) i mnóstwo innych rodzajów, których nie pamiętam albo nie znam.

Raz na jakiś czas lubię sobie zjeść corbe - jest to lekki ale pozywny posilek, idealny na upalny wieczor, kiedy nie ma sie ochoty na nic "konkretnego".

Wczoraj wieczorem udalam sie z kolezanka, Polka - rowniez tutaj pracujaca tak dlugo jak ja (ten szczegol wart jest uwagi), na ulice corbowa w Alanyi. Do restauracji corbowej.
Spotkalo nas to, co z niesmakiem bede nazywac od dzis "tureckim serwisem" - czyli ignorancja, lekcewazenie nas tylko i wylacznie dlatego, ze mowimy w obcym jezyku. Dla nich to najwyrazniej bylo rownoznaczne z byciem turysta, ktorego mozna naciagnac, dac mu cokolwiek, bo i tak nie wyczuje roznicy, i na dodatek jeszcze skasowac podwojnie.

Podszedl do nas kelner, usmiechajac sie i wyginajac z unizeniem.
Kilka slow po turecku, kilka po angielsku, i pytanie, skąd jestesmy. To przekreslilo nasze szanse na normalna obsluge. Ale wtedy jeszcze o tym nie wiedzialysmy.
Zrelaksowane i w dobrych humorach zamowilysmy corbe. Do corby poprosilysmy lavaş - czyli rodzaj ciasta pustego, jakby "nadmuchanego powietrzem" w srodku, posypywanego prazonym sezamem. Pan skwapliwie notowal, kiedy dodalysmy tez prosbe o salatke i ayran dla mnie - czyli ten slony turecki jogurt.

Na poczatek podano nam wode. We wszystkich tureckich restauracjach duza butelka wody dawana jest bezplatnie na kazdy stol. My dostalysmy po najmniejszej z mozliwych buteleczek - 0,3 l. Na wszystkich innych stolikach staly duze darmowe wody, co powinno juz nas zastanowic.
Przyniesiono tez pide - czyli turecki chleb. Prosilysmy o lavas. Nie dotarl.
Prosilysmy o ayran - nie dotarl.

Po chwili oczekiwania przyniesiono salatke z przeprosinami, ze tak dlugo.
Nie szkodzi.
Dotarly tez zupy.
Zjadlysmy zupy ze smakiem.
Zjadlysmy salatke.
Wypilysmy nasze malutenkie wody.
Przegryzlysmy pide.
Lavas i ayran ciagle wedrowaly do innych stolikow.
My juz pogodzilysmy sie ze ich nie dostaniemy.

Nieopodal usiadla mieszana rodzinka: Turek z Rosjanka i dzieckiem. Skakali przy nich kelnerzy donosząc coraz to nowe dania. Na nas nikt nawet nie spojrzal. Na nasze puste talerze po salatce i zupach, i puste szklanki po wodzie - tez nie.
Czekalysmy tak cierpliwie 20 minut, umilajac sobie czas rozmowa ;)

W koncu udalo nam sie zawolac jakiegos kelnera. Tamten dlugo rozgladal sie za kolega, ktory powinien obslugiwac nasz stolik. Wlasciwy kelner podszedl z kokieteryjnym usmieszkiem, a moze to byl usmieszek drwiacy, szczegolnie kiedy powiedzialam, ze czekamy 20 minut az ktokolwiek do nas podejdzie. Ani slowa przeprosin, zaproponowal za to darmowa herbate. Poprosilysmy herbate I WODE. Zebral naczynia i przepadl.

Siedzacy nieopodal Turek (ten od Rosjanki i dziecka) przesunal sobie krzeslo zeby lepiej nas widziec. Nasze zdenerwowanie stalo sie jasne. Kiedy po raz kolejny do jego stolika podszedl kelner, szepnal mu o nas.

Oczywiscie z poparciem innego goscia - Turka - od razu wszystko sie zmienilo.
Dostałysmy herbate. Ale wody juz nie.
Poprosilysmy o rachunek.
Na rachunku: mala woda - dwie sztuki (my WIEMY, ze tego sie nie wlicza), i ayran, ktory zamowilam. Cudownie. Kolezanka podeszla do kasy i po angielsku wytlumaczyla kasjerce, ze ma natychmiast zmienic rachunek, i ze zamowienie bylo zrealizowane fatalnie (wypunktowala wszystko!).
Rachunek szybciutko zmieniono.
Wyparowalysmy z knajpy nie zostawiajac ani grosza napiwku, a przy wyjsciu ten czarus-kelner rzucil do nas "Bye bye".

Jaki jest moral?
1. Najlepsze jedzenie jest w tureckich knajpach do ktorych chodza Turcy.
2. Ale najlepszy serwis jest w tych knajpach, do ktorych chodza turysci.
3. Jesli jestes kobieta z Europy, to znaczy, ze mozna wcisnac ci rozne cuda, bo przeciez i tak nie wyczujesz roznicy. I jeszcze zaplacisz za cos, czego nie zamawialas.

I wniosek:
Jesli chcesz posmakowac tureckiej kuchni, ktora jest naprawde wspaniala, i tureckiego stylu obslugi klienta w restauracjach, ktory jest naprawde znakomity, a masz tego pecha, ze urodzilas sie kobieta, a co gorsza, w Europie, NIGDY nie przychodz z inna kobieta o podobnym statusie.
Przyjdz z Turkami, najlepiej z mezczyznami.
Co prawda wtedy obsluga nawet na ciebie nie spojrzy, bo beda sluchac tylko faceta, a potrawy beda ci podawane w drugiej kolejnosci, ale za to cala reszta bedzie super. No i za nic nie zaplacisz.

Wniosek koncowy:
Od nastepnego razu nigdy nie bedziemy sie z kolezanka ruszaly z domu bez legitymacji pilota. Bedziemy je wyjmowac niedbale podczas wizyty w restauracji.
Serwis bedzie super.
Ceny spadna.
I jeszcze wlasciciel knajpy podejdzie, by nas obdarowac wizytowkami, zebysmy my z kolei zrobily reklame turystom.

No chyba że któraś z nas wybierze sie z tureckim mezczyzna.
Ale to juz calkiem inna bajka.

4 komentarze:

Agata Wielgołaska pisze...

:))))))))))

smieszne smutne prawdziwe


ale gadanie po turecku wszystko zmienia, prawda? nie musisz podpierac sie tureckim menem ani byc guidem? to wystarczy, zeby wiedzieli, ze nie moga sobie pozwolic na zbyt wiele?

optum

Agata | tur-tur.pl pisze...

nie wiem... ja probowalam gadac po turecku ale miedzy soba rozmawialysmy po polsku i tyle...

Anonimowy pisze...

no właśnie i dlatego twardo trzeba gadać po turecku i w razie czego wołać patrona.
d.

Anonimowy pisze...

Ja gdy byłam w Turcji w Beldibi (małe miasteczko niedalego Alanyi) wszystcy w bazarkach i restauracjach witali nas i przyjmowali bardzo uprzejmie. Wręcz zaprzyjaźniali sie z nami. Ja od tej pory zauroczyłam się w Turcji. Mieliśmy bardzo dobre kontakty z ludźmi oraz na wieść, że jestesmy polakami byli zadowoleni. Jedyne co mnie irytowało, to że pierwsze o co się nas zapytali to czy my Ruskie. Niezbyt mnie się to podobało ale ich uprzejmosc wszystko eliminowała.
Ja mam lepszą opinię o maleńkich miasteczkach niż o tych duzych. Wszędzie się to sprawdza :)

A i jeszcze mam odniesienie do twojego powiedzenia turecki serwis. Nie oceniaj całego narodu po jednym incydencie. Ja spotkałam samych miłych ludzi. No widzisz :)