panika. nie ma slonca. od rana chmury! wieje wiatr!
poszlam na dyzury a turysci pol-zartem pol-serio (mam nadzieje ze bardziej to pierwsze niz to drugie) z pytaniami co maja robic jak nie ma slonca.
a mi sie podoba. co prawda planowalam dzisiaj isc na plaze, ale najwyrazniej byl to znak od Allaha, zebym nie szla ;) jest cieplo i przyjemnie, wiec przejde sie spacerkiem do mieszkania, zamiast brac taksowke, i posiedze w domu nic nie robiac - to tez bywa mile (raz na jakis czas).
a tymczasem w biurze znow czas zjesty. cicho. nie ma nikogo.
czasami zastanawiam sie co oni w ogole robia w tej pracy poza chodzeniem na sjeste.
chyba nic.
poludniowcy - nigdy nie przestanie mnie fascynowac ta powolnosc, swoista obojetnosc i absolutny brak stresowania sie. dzieki takiemu podejsciu zycie jest o wiele przyjemniejsze. juz wiem dlaczego tak dobrze pracuje mi sie w tych cieplych krajach. w Polsce nie moge wytrzymac a tu - prosze bardzo - tryskam energia i dobrym humorem :) cos w tym jest.
i nie myslcie ze chodzi mi o Marokanczykow - a tym bardziej o Turkow - w ogole o facetow. wszyscy oni sa tacy sami :) rozpieszczeni przez turystki mysla, ze sa osmymi cudami swiata. nie da sie spokojnie przejsc ulica, zeby jakis lokalny casanova nie rzucil chociaz jednego zapraszajacego zdania. i na pewno nie ma tu znaczenia, czy kobieta jest ladna, czy nie - wazne, zeby byla kobieta i nie byla Marokanka.
pisze o tym chyba juz kolejny raz, bo strasznie mnie to denerwuje. mam wrazenie, ze oni po prostu probuja zawsze - nawet jesli wiedza z gory, ze znajomosc nie ma najmniejszej szansy sie rozpoczac, wolaja to swoje "bonjour" albo "hello". zeby potem nie pluc sobie w brode, ze sie nie probowalo :)
podziwu godna wytrwalosc ;)
a tak poza tym to zaczynam sie przyzwyczajac. pierwszy tydzien byl fatalny, nie dosc ze zderzenie klimatyczne, to jeszcze kulturowe i wszelkie inne. no i dochodzil stres zwiazany z nowa firma, nowa praca i obowiazkami. a teraz juz "okrzeplam" i jestem spokojniejsza. poza tym pomaga mi swiadomosc, ze jestem tu do konkretnego, juz okreslonego dnia. postaram sie po prostu wykorzystac ten czas.
ba, wszem i wobec musze zakomunikowac, ze nawet zaczelam uzywac kilku francuskich zwrotow. jakby pomalu, pomalu, zaczynalo sie cos w glowie odswiezac ;)
no.
i to by bylo na tyle.
nudna ta notka, ale tak tu wlasnie jest - raczej nudnawo. to, ze to Maroko nie ma wiekszego znaczenia. nie spodziewajcie sie zadnych gwatlownych zwrotow akcji. ja zreszta tez nie chce sie ich spodziewac, bo to zwiastuje tylko klopoty ;)
zapraszam na fotobloga KLIKNIJ - sa 3 zdjecia z Maroka, a na jednym z nich ja. niespecjalnie emocjonujace, no ale jest :)
1 komentarz:
no wiesz? taka egzotyka, a Ty tu z nuda wyjezdzasz...
wstydz sie, wstydz :-)
u mnie tez slonca brak, zrobilo sie wrecz jesiennie... wieje i leje. a w Polsce ponoc wiosna. co sie dzieje?!
optum
Prześlij komentarz