piątek, 2 marca 2007

AU REVOIR!

(po francusku: Do zobaczenia). A propos, jakoś niespecjalnie sie przylozylam do wkuwania francuskiego, licze bardziej na moj wrodzony talent :) i na to, ze po prostu sobie przypomne, jak juz trafie do tego swiata, w ktorym wszystkie napisy sa po francusku...

Jade jutro.
Zyczliwi uprzejmie sa proszeni o trzymanie kciukow za pomyslna podroz.
Po godzinie 11 wyjezdzam do Warszawy, zamierzam zwiedzic Zlote Tarasy ;) wypic kawe i poplotkowac z Kolezanką, a wieczorem (21) wylatuje do Agadiru.

Jestem juz prawie spakowana (prawie, zwazywszy na to ze moja walizka nadal tkwi w naprawie, wiec bede ją napelniac w nocy, jak wroce z pubu). Bylo mi bardzo ciezko zdecydowac, co zabrac: rano w Agadirze jest bardzo zimno (10-12 stopni), w ciagu dnia skacze do 25, a wieczorem spada znow do kilkunastu.
Ciezko to sobie jakos przelozyc na proporcje ubran, ktore nalezy zabrac do kraju w ktorym sie bedzie pracowac, a nie wylegiwac :) - podejrzewam ze bedzie podobnie, jak z Turcją za pierwszym razem - polowy zawartosci walizki w ogole nie zalozylam ;)
Obym sie tylko zmiescila w limicie... hehe.

Zyczcie mi powodzenia!
Przyda sie.
Mam lekki reisefieber i pesymistycznie sie nastawiam. Ale z doswiadczenia wiem, ze tak lepiej - najwyzej milo sie rozczaruje.

Nastepna notka mam nadzieje bedzie juz z Afryki...

Brak komentarzy: