niedziela, 27 lutego 2011

PARE SLOW O KOBIETACH

Rzadko piszę o tureckich kobietach na blogu. Mówiąc szczerze, to poza drobnymi napomknieniami omijam ten temat z daleka. I to mimo próśb czytelników. I mimo własnego znużenia, bo ile można wciąż o facetach i facetach i na dodatek tylko o tych z turystycznych kurortów (czyli tak naprawdę pseudo-facetach).

Przyczyn jest jak zwykle kilka. Po pierwsze: brak wiedzy i brak okazji do jej zdobycia. Pracując w Alanyi, na dodatek w turystyce, jest się wciąż otoczonym mężczyznami. W biurze, na wycieczce, na lotnisku, w hotelu - wszędzie tylko faceci i faceci, do znudzenia. Ba, nawet nie tylko w Alanyi, ale generalnie w Turcji. Podróżując po kraju często miałam ochotę na pogadanie z kobietami, spędzenie z nimi czasu, poznanie się - ale gdzież tam - zazwyczaj wszędzie widać mężczyzn, to oni są na pierwszym planie, to oni się panoszą, usta im się nie zamykają, opowiadają o tamtym, i o owym.
Po drugie wynikające z pierwszego: kobiety/dziewczyny tureckie nie są zbyt otwarte. Mam tu na myśli moje rówieśniczki, bo na temat "babcinek" i "dziadków" można by pisać poemy pochwalne, tak bardzo są uśmiechnięci i kochani. Ale to zupełnie inna bajka. Jeśli miałam w pracy koleżanki Turczynki, to często traktowały mnie (i inne zagraniczne znajome) raczej protekcjonalnie, z wyższością. Być może są już "uczulone" na konkurencję zabierającą im chłopaków do wzięcia. Ba, niektóre są wręcz przeczulone na tym punkcie. Z kolei inne, nawet jeśli przychylne, często pokazują się z dziewczyną z Europy po to, by zaszpanować przed znajomymi (co oczywiście spotyka się również u mężczyzn). Inny powód to potrzeba przetłumaczenia czegoś z tureckiego na angielski, a więc znajomość czysto użytkowa. Trochę wykorzystać, wziąść na spytki, zebrać materiał na plotki - i porzucić. Takim działaniom sprzyja zła reklama jakie robią nam ostatnie tureckie seriale, przedstawiające dziewczyny z zagranicy w dość negatywnym świetle...
Same Turczynki zapobiegawczo nigdy nie opowiadają za dużo o sobie, to mistrzynie taktyki i przebiegłości. To właśnie panowie otwierają się z prędkością karabinu maszynowego, zaprzyjaźniają, opowiadają, zwierzają...

Ciężko więc się zaprzyjaźnić z młodymi Turczynkami - traktują inne dziewczyny jako rywalki, a jeśli już - relacje z nimi są nierównomierne. One wiedzą o nas wszystko (oj, potrafią nakłonić do zwierzeń!) - a my nie wiemy o nich nic. Europejki (a przynajmniej te, z którymi ja miałam do czynienia) nie przepadają też za spędzaniem czasu wedle taktyki "kółka wzajemnej adoracji", lubianej z kolei przez Turczynki.
Nasze światy - wydawałoby się - są od siebie odległe i chyba takie pozostaną... co oczywiście też jest jakimś stereotypem. Nie zaprzeczam, że znam parę fajnych, sympatycznych Turczynek, z którymi z chęcią bym się zaprzyjaźniła. Mam nadzieję, że mi się to w końcu uda.

Cały powyższy wywód jest tylko wstępem do tego o czym od początku chciałam napisać. Jak często jednak bywa, moje myślenie wbiegło na nieco inne tory i nieco zbiegłam z głównego wątku :)
Fakt "przyglądania się" Turczynkom z boku powoduje określone konsekwencje. Oglądam je w filmach, serialach, które powtarzają stereotypy konkretnych kobiecych ról, widzę je na ulicach i w pracy, więc kiedy usiłuję coś o nich napisać... to tylko dywagacje i rozmyślania, rzadko poparte solidnym materiałem dowodowym.

A miało być o... feminizmie w tureckiej wersji. Albo raczej o tureckim podejściu do kobiet. Będzie - uwaga - krótko, dobitnie i trochę inaczej niż się spodziewacie.

Przez długi czas uważałam, że podejście mężczyzn do kobiet w Turcji zbliżone jest do europejskiego. Że niby oficjalnie "wszyscy równi", ale tak naprawdę od seksizmu aż się roi.
Takiemu myśleniu sprzyjają szkodliwe stereotypy, które głoszą, że Turcy kobiet nie szanują, że je biją, zdradzają, wykorzystują i rzucają, albo raczej kolekcjonują kobiety nie mogąc poprzestać na jednej. Zastanowiło mnie to o tyle, że o ile mężczyźni w Turcji są niewątpliwie kochliwymi istotami, o tyle nie zanotowałam tutaj zbyt dużo tak zwanych "seksistowskich" odzywek czy uwag. Z drugiej strony mieszkając w Turcji przyzwyczaiłam się do innych norm dobrego wychowania. Dżentelmenów wedle europejskiej definicji (otwieranie drzwi, niesienie bagażu) spotkać ciężko. Oczywiście, co innego to słowa - komplementy dotyczące urody kobiecej to tutaj ogromne bogactwo. A jednak... to jakby coś innego...

Któregoś razu w tureckiej tv zwróciłam uwagę na programy sportowe i piłkarskie. Uderzyło mnie, że na prawie każdym kanale pojawia się kobieta. Niektóre tylko zapowiadają, a inne wręcz prowadzą spotkania komentatorów po meczach! Kiedy skupiłam się na przekazywanej przez nie treści, zrozumiałam, że mówią bardzo konkretnie i na temat, a co więcej... są przez męskich rozmówców traktowane na równi, bez żadnej protekcjonalności, nie jako dekoracja! Sprawa bardzo mnie zaintrygowała. Dla pewności zapytałam jeszcze o opinię Króla Pomarańczy, który przyznał, że dziewczyny znają się na rzeczy.
Postanowiłam zająć się tematem. I nagle przeżyłam serią wielkich zaskoczeń.

Nieopodal naszego domu znajduje się stadion, gdzie grają rozmaite pomniejsze piłkarskie drużyny. Sędzią bocznym podczas jednego z meczy była... dziewczyna! Co więcej, panowie nie wydawali się zbyt zszokowani tym wydarzeniem, najwyraźniej byli przyzwyczajeni. Już nie mówiąc o ogromnym w porównaniu do Polski procencie kibicek piłkarskich drużyn. Dotychczas brałam tą ilość zagorzałych fanek futbolu za jakąś oryginalną formę zjednywania sobie męskiej sympatii, ale to chyba jednak nie to było powodem, tylko sam futbol właśnie.
Potem przypomniało mi się, że oglądałam kiedyś ciekawy reportaż - oto w mieście Adana znaczną grupę wśród kierowców autobusów miejskich stanowią kobiety. Już nie mówiąc o alanijskim światku: tu też jest prowadząca taksówkę kobieta!

Szalę przeważył kolejny telewizyjny program, na który się natknęłam: "Otomobil sevdasi"(Miłość do samochodów). Oto przed kamerami ukazała się wiotka mocno wymalowana blondynka w eleganckim płaszczyku i na wysokich obcasach. Opowiadała, opowiadała, opowiadała. Referowała najnowszy model jakiegoś samochodu, opisywała detale techniczne, a jakby tego było mało - wsiadła (w tych obcasach!) - do samochodu i rozpoczęła testowanie auta w praktyce. Na dodatek prowadząc swobodnie i zadając w międzyczasie fachowe pytania mężczyźnie, który siedział na siedzeniu pilota i udzielał równie fachowych odpowiedzi. Uprzedzam komentarze - nie, nie wyglądało to na wyreżyserowane, przeciwnie!

Kiedy jeszcze do całego "medialnego obrazu" dodamy zdecydowanie mniejszą niż w Polsce ilość reklam wykorzystujących seksualność kobiet, powstanie bardzo ciekawy, a wręcz skłaniający do poważniejszej analizy wątek.

Jak wynika z póki co powierzchownych badań mojego autorstwa :) Turczynki doskonale się realizują w wielu zawodach i chyba (?) wcale nie pod hasłem feminizmu. Oczywiście wiadomo, że inną sytuację mamy w miastach, a inną na wsi, gdzie wciąż dziewczynom wielu rzeczy "nie wypada". Ale to już temat większej tradycyjności, zaściankowości i obaw "co ludzie powiedzą", co jest charakterystyczne przecież dla wielu "małych miasteczek i wsi" na całym świecie.
Wystarczy jednak wziąć pod lupę media, jak ja to zrobiłam, uważając media za dość wyrazisty wyznacznik społecznych trendów, by zobaczyć, że w tej kwestii Turcja jest krajem niezwykle ciekawym. I nowoczesnym.
Dziewczyny robią kariery, prowadzą firmy, programy telewizyjne na każdy niemal temat, są obecne w polityce, i wcale nie muszą mieć do tego sztucznie ustalanych parytetów. Oczywiście - można by poświęcić cały tekst - albo i nawet książkę - na temat tych kobiet w Turcji, które "przebić się" i spełnić marzeń nie mogą. Niniejsza notka jednak nie to ma na celu. To raczej refleksja na temat medialnych tendencji, które w jakimś stopniu na pewno mają przełożenie na rzeczywistość.

Kiedy - aby moją teorię potwierdzić - spytałam o opinię zaprzyjaźnionych panów - okazało się, że nawet za bardzo nie zwracają uwagi na to, że prowadząca samochodowy czy piłkarski program jest kobietą. To ja byłam rozemocjonowana, roześmiana, i rzucałam się w podnieceniu na kanapie przez ekranem - nie oni!
Co jeszcze mnie zaciekawiło, kobiety te wcale nie rezygnują ze swojej kobiecości. To nie są panie w typie Martyny Wojciechowskiej, nad którą trzęsie się cała Polska: w bojówkach, t-shirtach, krótkich włosach. Przeciwnie: wymuskane paniusie, niczym nie odbiegające wyglądem od typowych modnych Turczynek. Nie typy "sportowe" i "unisex". Za to wymalowane, ufryzowane, na obcasach, błyszczące, pewne siebie, sporo wiedzące i nigdy nie dające się zbić z tropu kobiety. Tak jakby nie odczuwały potrzeby upodobniać się do mężczyzn czy zakrywać swoich atutów, by być szanowane. A ich rozmówcami są równie sporo wiedzący mężczyźni, dla których te kobiety są po prostu partnerami w dyskusji a nie panienkami, które mają podnieść oglądalność poprzez podniesienie temperatury w studiu.

Stwierdziwszy to wszystko zebrałam się w sobie, usiadłam, i napisałam notkę na bloga, żeby wyrazić światu swoje zaskoczenie.

11 komentarzy:

Gastria pisze...

"Oczywiście wiadomo, że inną sytuację mamy w miastach, a inną na wsi, gdzie wciąż dziewczynom wielu rzeczy "nie wypada". Ale to już temat większej tradycyjności, zaściankowości i obaw "co ludzie powiedzą", co jest charakterystyczne przecież dla wielu "małych miasteczek i wsi" na całym świecie. " <---wypisz wymaluj sytuacja kobiet w KKTC. Oczywiście nie wszystkich, ale większość nadal jest 10 lat do tyłu za Turcją...No cóż, czemu się dziwić wszak KKTC to podobno jedna wielka turecka wieś :P

Justyna pisze...

Zwróciłam uwagę na ten sam cytat co Gastria, i tak mi się wydaje, że Turecka mała miejscowość niewiele różni się od np Polskiej małej miejscowości [w takiej zresztą się wychowałam], i kobiety zamknięte w schematach myślą tam podobnie. Wiem, że wiele moich koleżanek, które nie wyjechały z wioski do pracy czy na studia nadal żyje utartym schematem życia naszych rodziców, czy co lepsze dziadków, no bo co ludzie... ksiądz proboszcz itd itd... [mój tato to się kiedyś wstydził opowiadać o tym co u mnie "w wielkim świecie", bo to też nie pasowało do przyjętych lokalnych kanonów przyzwoitości i prawideł życia, więc...]

Pozdrawiam Cię Skylar z mroźnej Polski.

Anonimowy pisze...

to chyba Pani zwróciła na jakiś połowiczny aspekt rzeczywistości, albo zwyczajnie robi nas w balona. W Turcji jeszcze długo kobieta musi poczekać żeby traktowano ją na równi, a przykłady które pani podała, właśnie z mediów dowodzą iż są one "wyjątkowe" i całkiem nieposzechne ;)

Agata | tur-tur.pl pisze...

Drogi Anonimie, nie będę się spierać, gdyż w samym tekście wielokrotnie zaznaczałam, że moje obserwacje są powierzchowne i niewymierne dla całego tureckiego społeczeństwa. Natomiast dość ciekawe w porównaniu z obserwacjami jakie mam z Europy/Polski.
Gdybym zamierzała robić kogokolwiek w balona, nie przyznawałabym się do słabej znajomości tematu, nie uważasz? :)

Olga pisze...

a ja zwróciłam uwagę na argument dotyczący wyglądu - generalnie wydaje mi się, że faktycznie Turczynki, a zwłaszcza większość młodego pokolenia, bardzo dbają o wygląd zewnętrzny. męczyłam swojego chłopaka, żeby wskazał mi chociaż jedną zaletę tureckich dziewczyn (on też nie jest fanem) i wymienił tylko to, że potrafią czasem wyglądać "jak anioły" :)))

coś jest też na rzeczy z brakiem kontaktu z Turczynkami - ja miałam ku temu wiele okazji, próbowałam, ale niestety :) udało mi się poznać jedną fajną dziewczynę... trochę szkoda :)

Anonimowy pisze...

Pracując w tej samej branży moje obserwacje dotyczące Turczynek są podobne.Od razu zaznaczam,że mogę się mylić z racji, jak sama zauważyłaś, że kontakt z tureckimi kobietami na co dzień jest dość ograniczony. W moim przypadku sprowadzał się do babek z biura i koleżanek kokardek.No więc jakie są?Od strony zawodowej radzą sobie świetnie, czasem wręcz wganiając w kompleksy, hhe.Ale w relacjach koleżeńskich raczej " chłodne", nie wiem może to wynika z ich obaw,że mamy wzięcie u Turków, o które nawet za bardzo nie musimy się starać i czasami co gorsza zamiast błogosławieństwa bywa przekleństwem, hhe!Potrafią posłodzić, ale ile w tym szczerości?a niekiedy nieźle dopiec.Oczywiście nie można generalizować, bo to 1 krok do stereotypów.Zdarzyło się spotkać też urocze i przesympatyczne młode i bardziej leciwe Turczynki, ale czy byłyby fajnymi psiapsiółakami? Wciąż nie wiem...

Anonimowy pisze...

Byłam dwa razy w Turcji i za każdym razem byłam zachwycona urodą i wyglądem tych kobiet. W tym roku miałam okazje spotkać Pary Młode, które były na plenerach ślubnych - jedna para w Side druga w Alanyi. Zrobiłam im zdjęcia - wyglądały zabójczo. W hotelu były dwie kelnerki zawsze uśmiechnięte i miłe ale nigdy nie widziałam żeby rozmawiały z jakimś facetem wręcz przeciwnie do „amantów” którzy zaczepiali każdą turystkę.

P.S Czytam Twojego bloga od roku i uwielbiam go tak samo jak Turcję:)!
Pozdrawiam
Justyna

Anonimowy pisze...

Witam!
Chciałam napisać kilka słów o Turczynkach, które miałam przyjemność poznać. Wiele razy byłam w Turcji ale ani razu w kurorcie. Uważam, że Turczynki wcale nie są zamknięte, w końcu my też nie zaczepiamy obcych na naszych ulicach. Podobnym jest również to, ze Turczynki różnią się od siebie w zależności od wielkośc miejscowości, w której mieszkają (podobnie jak u nas).Ja poznałam całkiem sporo Turczynek ale napisze o 3.Kiedyś czytałam książkę na ławce w miasteczku na południu Turcji i zaczepiła mnie dziewczyna pracująca u swojego ojca w sklepie. Zaczęłyśmy rozmawiać i zostałam zaprszona przez nią na obiad do domu. Na miejscu poznałam jej mamę i kuzynkę. I mimo, że tylko my dwie znałyśmy angielski wszystkie chętnie uczestniczyłyśmy w rozmowie. Wszystkie byłyśmy ciekawe tego jak żyjemy w naszych krajach. Okazałao się, ze moja znajoma ukończyła elektronikę na politechnice w Stambule. Po powrocie do domu miała problem ze znalezieniem pracy w zawodzie dlatego też zaczeła pracę u ojca (dodam, że w sklepie pracowali też jej bracia-również po studiach).W tym samym miasteczku poznałam kobietę pracującą w pensionacie z mężem. Niestety znamy się już dziesięć lat ale nigdy nie miałyśmy okazji dłużej pogadać bo ona nie zna angielskiego a mój turecki daleko odbiega od dobrego. Zawsze jednak trakujemy się z wielką życzliwością. Razem gotowałyśmy, sprzątałyśmy, byłyśmy na weselu, spotkaniu rodzinnym po śmierci jej ciotki, a nawet byłyśmy razem na plaży- pomimo barier językowych. Myśle, że warto było by móc z nią pogadać. Opowiem jeszcze o jednej najbliższej mi tureckiej przyjaciółce, która mieszka w Stambule. Bez zbędnej kokieteri mogę powiedzieć, ze jesteśmy dla siebie jak siostry. B jest życzliwą pełną uroku i radości kobietą. Zawsze kiedy się widzimy chichoczemy, opowiadamy sobie o naszych problemach, radościach. Z całą pewnością warto poznać tureckie kobiety. Tak sobie myślę, że może Turczynki mieszkające w miejscowościach typowo turystycznych zachowują dystans bo wiele się nasłuchały o turystkach (które są nad wyraz "otwarte" dla młodych Turków). Na szczęście postój w spokojniejszych miejscowościach daje szansę na poznanie ciekawych dziewczyn. Ja zachęcam. Pozdrawiam K.

Anonimowy pisze...

Tak z ciekawosci chcialam sie dowiedziec ktore to seriale przedstawiaja Europejki w niekorzystnym swietle? Ostatnio nie jestem na biezaco w serialowych tematach...;-)

Agata | tur-tur.pl pisze...

Hmmm przede wszystkim "Oyle gecer bir zaman ki" - postać Caroline stała się sławna na całą Turcję ;)
i Roksolana z "Muhtesem Yuzyil"

vero pisze...

Witam, temat stary, ale chciałam dorzucić swoich 5 groszy, bo akurat miałam sporo okazji by pobyć z Turczynkami w różnym wieku. Otóż moją dobrą przyjaciółkę poznałam własnie w Turcji. Nie wiem, ale jest to niemal jedna z dwóch osób na świecie, z którą rozumiem się praktycznie bez słów, co nie raz komentowałyśmy zresztą z dużym zaskoczeniem obie, stwierdzając, że gdybyśmy gadały w jednym języku całe noce od świtu do rana przegadałybyśmy bez przerw na spanie:) Dziewczyna jest z okręgu Izmiru, a to jest chyba wyjątkowe miejsce pod wieloma względami w skali kraju (politycznie, poglądowo, zwyczajowo). Nigdy nie czułam w kontaktach z nią jakiejkolwiek bariery religijnej czy światopoglądowej. Druga dziewczyna, z którą miałam dość dobry kontakt jest moją rówieśniczką, obecnie studiująca na uniwerku w Szwecji. To chyba jedyna osoba, jaką poznałam w Turcji tak ostro i otwarcie krytykująca Turcję, jako kraj, w którym nie chce mieszkać będąc kobietą. Wreszcie kobiety z rodziny/znajomych chłopaka- tak naprawdę nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. Jak dla mnie to kobiety silne, pewne siebie, z dużym poczuciem humoru, stawiające się, gdy im się odbiera wolności (oczywiście nie wszystkie!). Były mną zainteresowane, chciały wciągać do rozmowy, żartowały ze mną. Największy podziw budziła we mnie mama mojego chłopaka. To osoba mająca ponad 50 lat, więc nie miała okazji do wielu kontaktów z yabancilar. Ale to ona np.hamowała czasem syna, by nie wymagał ode mnie rzeczy, których nie znam, których mnie nie nauczono (!). Przyznam jednak, że jest chłodniejsza w stosunkach ze mną, od męża.

Kwestia prezenterek umalowanych i ubranych seksownie w tv. Ja tego w zwykłym życiu nie widzę. Myślę, ze to ma jednak wpływ na wzrost oglądalności programu(liczne komentarze panów nie widujących, podobnie jak ja takich pań na ulicach,w biurach itd.), niż świadczy o pewności siebie braku potrzeby dorównywania panom przez Turczynki. Jak dla mnie w pewnych miejscach, jak np za kierownicą nie ma miejsca na 10 cm szpilki, ale znam takie panie co i po górach w takich idą. Nie wiem, czy to mocna strona, czy raczej pewnego rodzaju słabość, że kobieta ma być zawsze sexy, piękna itd. Dla mnie osoby pokroju Martyny Wojciechowskiej zwyczajnie mają pasję, i nie patrzą na to jaki wyglądają, ale co robią i to je określa. A mi jednak imponuje ich siła, ze nie musza być zawsze barbie.

Pozdrawiam!