wtorek, 21 października 2008

ALANYA NEWS - NA JAZZOWO

Nie piszę na blogu dużo i często jak obiecywałam, gdyż znajduję się obecnie w ciężkim okresie zwanym wakacjami. Po odwiedzinach z Polski część pierwsza, nastąpiły odwiedziny z Polski część druga, i właśnie wtedy uroczyście zakończyłam wraz z całą super-ekipą sezon letni 2008 w Turcji. Rozpoczęło się to, co tak długo było oczekiwane i niemal wyśnione podczas tych kilkunastogodzinnych dni pracy w trybie ni to jawa ni to sen podczas kursów biuro-lotnisko-hotele-telefony-lotnisko-hotele-biuro, i tak dalej.
Mam więc czas. Dużo czasu. Od rana do wieczora nie muszę robić nic (i w nocy też, maşallah). Telefony nie dzwonią, ba, zostawiłam dziś komórkę w domu, wychodząc do miasta na kilka godzin - i nic się nie stało! W porównaniu do sytuacji kiedy wchodziłam z telefonem niemalże pod prysznic, jest to doprawdy diametralna odmiana.

Będąc turystką w Alanyi po tym, jak zwykle tu pracuję, odkrywam jak wszystko wygląda z drugiej strony (będąc rezydentem czy pilotem łatwo o tym zapomnieć). Jak trudne mogą być zakupy. Rany boskie, całe to targowanie, te rozmowy: A skąd jesteś, a jak masz na imię - coś okropnego! Mieszkając tu na codzień chodzę tylko do wybranych sklepów, gdzie albo a) mam zaprzyjaźnioną obsługę, albo b) się nie targuje . Tak samo w restauracjach. A jak oszukują! Będąc turystą łatwo nie zauważyć jednego czy dwóch lirów mniej w ręce, kiedy przyjmuje się resztę.
No i sam fakt: co tu robić (jeśli 90% znajomych już wyjechało). W Alanyi poza jednym wzgórzem Kale z przyległościami nie ma żadnych zabytków. Są meczety do odwiedzenia, są bazary, gdzie dostaje się podróbki wszystkiego w absurdalnych cenach. I oczywiście dyskoteki. Ale w ciągu dnia? Co tu robić? Można tylko iść na plażę, rozłożyć się pod parasolem, czytać gazety i dawać się zagadywać beach-boysowi-od-leżaków, wołającemu "Bira, cola, fanta, ice cream"...

Dlatego w odpowiednim momencie przyznaję, jakby specjalnie dla mnie, w Alanyi odbył się szósty festiwal jazzowy. W momencie, kiedy ta bezczynność 24 h na dobę dotkliwie dawała się we znaki w formie prawie że egzystencjalnego kryzysu, zagrał jazz w Alanyi.
Dla miłośników tego miasta może być to niezły szok, znane jest ono bowiem głównie z intensywnego klubowego grania, mówiąc wprost: z dyskotekowej łupanki serwowanej na każdym rogu. A tu niespodzianka. Co ciekawe, w porównaniu do ubiegłorocznego, festiwal tym razem naprawdę zaskoczył poziomem i urozmaiceniem. Nie była to co prawda bardzo wysoka półka gatunku, ale jak na Alanyę - odpowiednia. Pod Czerwoną Wieżą ustawiono scenę i gustownie - na biało/srebrno przybrane plastikowe krzesełka, które zapełniły się wieczorami Turkami i wielką ilością yabanci posiadających tutaj mieszkania.



Publikę usadowiono także na wygodnych poduchach, w celu jeszcze łatwiejszego odpłynięcia z rytmami.



Większość muzyków festiwalu stanowili Turcy; ale Polska miała swoją reprezentantkę - świetną perkusistkę Monikę Bulandę w zespole Tony Jones Trio.





Trzeciego dnia odbyło się znakomite jam session - pojedynek na dwa tureckie bandy,



A ostatniego dnia był smaczny latin-free-jazz, czyli zespół turecki z Kubańczykiem w składzie:



Akumulatory naładowane, cztery dni festiwalu za mną. Można na nowo zatopić się w dyskotekowym gąszczu... chociaż w klubach niby pełno, ale lednak pusto. Jakoś tak... żałośnie? Chyba wobec tego przejdę się do bardzo popularnego w tym sezonie tureckiego klubu dla fanów komunizmu (tak!) - Çello.
A wrażeniami podzielę się być może następnym razem. Za to na pewno - będą zdjęcia z Alanyi, na robienie których wreszcie mam czas. I to jest ta dobra strona bycia na wakacjach.

4 komentarze:

なな pisze...

miłej zabawy do końca wakacji i czekam na zdjęcia po sezonie :)

Anonimowy pisze...

strasznie jestem ciekawa tureckiej muzyki jazzowej. daje sie wyczuc jakas "regionalna" nute?
/patrycja-em

Anonimowy pisze...

kiedy Ty właściwie wracasz do Polski co?? chyba, ze zostajesz na stałe, a nic nie mowisz:) pozdrawiam cieplo Karola

Anonimowy pisze...

tylko pozazdrosic 28 stopni a nie 45 nie ma tego tłumu!!
Nareszcie notka w Twoim stylu. czekam na wiecej wiecej wiecej!!
Przez tego bloga mam jedyny taki kontakt z Turcją i Alanya!
A p-ń!