środa, 25 czerwca 2008

MISTRZOSTWO OSTATNIEJ MINUTY

O czym innym pisać, jak temat pilkarskich Mistrzostw Europy ciągle wydaje się być najważniejszy? I to nie z powodu samego futbolu, ale raczej atmosfery i emocji, jakie wzbudza. Jak wspominałam wcześniej w Turcji piłka nożna jest sprawą wagi najwyższej. Wystarczy nadmienić, że kiedy spotyka się dwóch tureckich facetów (a tym bardziej, jeśli spotka się ich więcej), aby się poznać pytają się o 2 sprawy:
1. Skąd się pochodzi (Turcja jest ogromna, więc bycie czyimś ziomkiem bardzo dużo znaczy), oraz:
2. Jakiemu klubowi się kibicuje (czy Galatasaray, czy Fenerbahce, czy może Besiktas).
Czasami w takich pierwszych rozmowach zapoznawczych pojawia się też pytanie gdzie kolega odbywał służbę wojskową, ale to już temat na inną notkę ;)

Ostatni mecz Turcja-Chorwacja oglądaliśmy w dyskotece wyposażonej w duży telebim. Wcześniej, od godzin popołudniowych po mieście jeździły trąbiące (oczywiście) i obwieszone (oczywiście) flagami samochody/motory. W każdym oknie flaga, na ulicach nieograniczone ilości czerwono-białych balonów. Przed samym meczem w porcie rozbrzmiewała kakofonia piłkarskich piosenek włączonych na cały regulator w każdej dyskotece czy restauracji. Trzeba przyznać, że atmosfera była świąteczna - Turcy umieją się bawić takimi wydarzeniami. A sam mecz? Szczerze przyznam, że w porównaniu do poprzednich trochę się nudziłam (a nawet - uwaga - przysypiałam). Za to końcówka meczu wynagrodziła wszystko... kto oglądał, ten wie. Warto dodać, że kiedy Chorwaci strzelili Turkom bramkę w ostatnich minutach, większość po prostu OPUŚCIŁA LOKAL - wyszli natychmiast, bez oglądania się, najwyraźniej uznając mecz za zakończony. Uważam takie zachowanie za skandaliczne :) a na pewno w kontekście mocno zaznaczanego na co dzień patriotyzmu/nacjonalizmu... tym śmieszniej było, kiedy po 2 minutach wszyscy ci uciekinierzy powrócili w tempie ekspresowym bo Turcja, w którą tak zwątpili, strzeliła bramkę Chorwatom :) Nie muszę dodawać, jak komicznie to wyglądało...
A potem była dogrywka, i rzuty karne, przerywane trąbieniem, piszczeniem, gwizdaniem, wskakiwaniem na stoły, paleniem rac, powiewaniem flagami, tańczeniem, skandowaniem i śpiewaniem. Nigdy w życiu nie uczestniczyłam w tak radosnym zamieszaniu, jakie miało miejsce po meczu - cała Alanya (i cała Turcja) zrobiła się karnawałowa i czerwono-biała. Świętowanie zwycięstwa trwało do rana, w telewizorach powtarzano najważniejsze momenty meczu, a ulicami przetaczały się procesje oszalałych z radości Turków. Oj, było co oglądać - z wrażenia wyczerpała mi się bateria w aparacie...
Nadrobię dzisiaj, podczas historycznego i niezwykle doniosłego (w każdym sensie) pojedynku z Niemcami. Od rana czuć już takie mrowienie w mieście. Flagi, plakaty: "U nas możesz obejrzeć mecz". Uliczni sprzedawcy flag robią niezły interes. Każdy najmniejszy skuterek czy rower odpowiednio przyozdobiony. W każdym sklepie do kupienia koszulki z napisem "Turcja" w rozmaitych wersjach. Wszyscy mówią o meczu. I to nie tylko panowie, ale też dziewczyny. Moje tureckie koleżanki dopinają najdrobniejsze szczegóły stroju ("Jak myślisz, powinnam kupić białą koszulkę z czerwonym napisem czy czerwoną z białym?") i makijażu (malowane księżyce i gwiazdy na policzkach). Ja sama od rana nie myślę o niczym innym jak tylko MECZ...

Idę znów do dyskoteki z tym wielkim ekranem i całą bandą tureckich znajomych. Obiecuję Szanownym Czytelnikom po meczu rzetelną foto-relację z jeszcze większego niż poprzednio karnawału; bo w to, że wygra Turcja, nie wątpię ani przez chwilę (cóż, sturczyłam się do cna) ;)


ps. Na marginesie dodam, że dzięki niniejszemu blogowi coraz rzadziej jestem anonimowa, przeciwnie; jeszcze trochę i stanę się osobą publiczną :) Do czego to doszło, żeby tyle osób przyjeżdżających do Turcji mówiło "Ja panią znam z bloga" :) I to nie tylko turyści (co i tak jest niezłym szokiem, oczywiście bardzo pozytywnym), ale nawet współpracownicy! Cóż, chyba nadchodzi moje 15 minut sławy... może ktoś chce przeprowadzić ze mną wywiad? :)

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

zaklepuje z toba skylar pierwszy wywiad :)jak tylko znajde sie w poblizu- mam nadzieje ze jak najpredzej.
niestety juz po meczu, ale flaga turecka w oknie w gdansku nadal wisi i wisiec bedzie- w koncu graja jeszcze o 3. miejsce :)
skylar pozdrawiam cie serdecznie i tesekkur ederim za wspanialy blog.
pozdrawiam cieplo z gdanska! ola

なな pisze...

Szkoda, że drużyna Turcji przegrała, ale i tak są jednymi z najlepszych :)))))

Anonimowy pisze...

jaka szkoda, że jednak Niemcy. wczoraj zmorzył mnie sen i niestety nie widziałam meczu do końca i tak sobie myślę, że może gdybym patrzyła byłoby lepiej :)

Anonimowy pisze...

obawiam się że jestem winna.. przyznaje się podałam adres twojego bloga jednej turystce która właśnie jest w hotelu GB.. z wielkim zaciekawieniem śledze twoje notki.. nie wiem czy mnie pamiętasz, spotykałyśmy się w zeszłym sezonie w hotelu G.B. najczęściej przy okazji przepysznych kolacji, może za rok się tam znów spotkamy:) pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną notkę Ola

Anonimowy pisze...

oj, to mistrzostwa europy, nie swiata, wiec meczu o 3. miejsce nie bedzie.. ach szkoda! warto byloby zobaczyc raz jeszcze niesamowita gre i strzelanie bramek w ostatnich sekundach w takim stylu... oj, chyba sie ze mnie tez futbolowa turfanka zrobila :)
pozdrowienia z gdanska! ola

Anonimowy pisze...

Ja przeprowadzę... Tylko się najpierw muszę własnej gazety dorobić;)Ale kto wie... moze akurat się okazaja trafi ;)