Poszłam obciąć włosy u tureckiego fryzjera i:
1. Zachwycałam się jak zwykle długością mycia włosów przez pomocnika i przyjemnością płynącą z masażu skóry głowy.
2. Zostałam przez pomocnika wzięta za Turczynkę, co mi się ostatnio często zdarza, zbyt często. Pomocnik spytał czy jestem z Alanyi. Dzień wcześniej na straganie pan sprzedający truskawki westchnął z ulgą "wreszcie Turczynka, od rana obsługuję samych cudzoziemców" (w sensie, że ciężko mu się z nimi dogadać).
3. Pan Mistrz fryzjer usłyszawszy, że chcę cięcie wygodne w pielęgnacji latem, obiecał, że faktycznie takie będzie. Obciął mnie krótko, bardzo krótko... - i przyznam, że jest wygodnie.
4. W międzyczasie, kiedy coś było mu potrzebne, wołał pomocników per "Panie Ibrahimie", "Panie Mehmecie", co zauważam w salonach fryzjerskich jest normą, i zawsze bardzo mnie intryguje, bo zarówno Pan Ibrahim jak i Pan Mehmet są kilkunastoletnimi pryszczatymi wyrostkami...
5. Może kiedyś jakiś poważny fotoreportaż z zakładu fryzjerskiego?
6. Pan Mistrz nieśmiało mrucząc podcinał i podcinał, następnie wysuszył mi głowę naturalnie by sprawdzić, jak się będą układały, a potem zawołał pomocnika i ułożył mi włosy na suszarkę i szczotkę (czyli tak jakby je katować prostownicą a nawet lepiej), nie używając ani grama jakiegokolwiek środka utrwalającego
7. Pan Mistrz już mnie zna, wie, że nie lubię spędzać czasu przed lustrem i potrzebuję fryzury dostosowanej do struktury włosów i spełnił w stu procentach moje wymagania.
8. Cała przyjemność kosztowała mnie jedyne 30 lir, czyli około 55 zł.
9. Minął cały dzień i dochodzę do wniosku, że o ile Polakom i Turkom z tak zwanego najbliższego grona fryzura się podoba, o tyle zmieniło to mój turecki image w Alanyi. Niniejszym wszyscy biorą mnie od razu za cudzoziemkę. I to mimo, że mówię po turecku - ba, odpowiadają mi wtedy po angielsku! O ile kiedyś mogłam dość udanie udawać, że jestem tutejsza, o tyle teraz obawiam się, że nie wrobię nikogo nawet na minutę!
10. Punkt 9 nie jest oczywiście bardzo ważny, raczej śmieszny, ale skłania do refleksji.
11. Więcej nic nie napiszę, bo jestem wciąż w trakcie leczenia kanałowego, i za bardzo się skupiam na moim zębie. Ale idzie ku dobremu, idzie.
PS. Piszę rzadko, bo pisanie bloga wymaga zaangażowania umysłowego, chwili skupienia, a w tej chwili z racji pracy o to trudno. Starzy czytelnicy wiedzą, bo to się powtarza co roku :) Postaram się oczywiście publikować coś minimum co tydzień, w okolicach środy, natomiast jeśli komuś brakuje newsów z Turcji, zaglądajcie na stronę facebookową - łatwiej czasem wrzucić jedno zdjęcie czy link, notkę, żarcik, niż napisać długi i sensowny tekst. Zapraszam :)
5 komentarzy:
:) czytam aktualnie "Slodko gorzka ojczyzna" Necla Kelek, moze to i dobrze, ze nie taka juz Turczynka po cięciu
moze jakies zdjecie efekty tureckiego ciecia?:)
Co do Necli Kelek i jej książki to na pewno napiszę coś o niej na blogu bo to wymaga komentarza... zostańcie przy odbiornikach... :-P
ps. fotkę może wrzucę na facebooku, tu jest za dużo ludzi, wstydzę się :)
Podziwam Cię, że nie boisz sie chodzić do fryzjera w turcji. Ja miałam niezbyt miłe wspomnienia z wizyty. Obcinam się w Polsce raz na rok - wiem, że to źle dla włosów, ale chcę je jednak mieć, nie chcę być łysa, a wydaje mi sie, że tak to by się skończyło gdybym poszła tutaj lub w Turcji do fryzjera...:/
No jestem ciekaw co to bedzie, bo tez mam swoje zdanie na temat Necla Kelek :)
Prześlij komentarz