A propos drzemki, zastanawiam się, dlaczego w naszym regionie nie ma żadnej oficjalnej przerwy typu hiszpańska 'sjesta'.
Nie ma, że między 12 a 14 życie w mieście zamiera, biura, banki i sklepy się zamykają, i wszyscy jak jeden mąż (i żona) maszerują do knajp lub domów konsumować obiad a potem na słodką choćby półgodzinną drzemkę. Co prawda urzędy mają przerwę obiadową, ale to co innego. Złośliwy powiedziałby, że przyczyną braku takiej 'sjesty' jest fakt, że Turcy mają nieustanną sjestę, właściwie to praca jest przerywnikiem w trakcie dnia. Turek Śródziemnomorski wciąż gdzieś sobie jeździ, wciąż wpada do kogoś na herbatę, a do kolejnego znajomego na kawę, a do jeszcze innego - akurat załapie się na obiad (np. do nas). Kiedy przyjdzie z powrotem do siebie do biura/firmy, jest już wieczór :)
Pracując w Maroku miałam też do czynienia z ogólnoludzką ucieczką z pracy na dwie-trzy godziny. Zawsze mi się to podobało; a jako jedyna zostawałam w biurze po to, by pracować w spokoju. Od razu widać, że jakaś nietutejsza. Od 12.00 do 14.00 nie dało się nic załatwić - nawet w branży turystycznej, która przecież teoretycznie nie powinna mieć stałych godzin pracy. Kiedy dzwoniłam do kogoś z biura z jakimś pytaniem, nawet pilnym, odpowiedź była jedna: po 14.00 będę w biurze. Albo - nie odbierali telefonu.
Przydałaby się taka oficjalna przerwa (tur. "mola") w tutejszym światku. W końcu jest tak gorąco, że pracować się nie chce. Zamknęlibyśmy biuro (do którego w tych godzinach i tak nikt nie przychodzi) i poszlibyśmy na przerwę. A ja na przykład popływać w basenie, popracować choć troszkę nad krążeniem i delikatną opalenizną.
Tymczasem jest - jak to w Turcji i jak napisałam wyżej - nieoficjalnie. Każdy robi sobie przerwę we własnym zakresie. Nigdy nie wiemy kto, kiedy, o której. Przychodząc na przykład do sklepu można odkryć, że sprzedawca słodko drzemie dla niepoznaki opierając głowę na biurku. Niektórzy z kolei kompletnie się nie krępują: widoki rozłożonych wygodnie na fotelach czy krzesełkach chrapiących Turków są dosyć częste. Kiedy przyjdzie klient - momentalnie zrywają się na nogi.
Nie ma się co dziwić takim zachowaniom. Przy takiej pogodzie organizm domaga się odpoczynku. Szczególnie na początku sezonu, kiedy nie przyzwyczajeni jeszcze jesteśmy do gorąca i wilgotnego podmuchu powietrza. Dodajmy do tego poranne wstawanie, pracę, zmęczenie - po południu oczy zamykają się same. Już nie mówiąc o wieczorze; kiedy wracamy do domu około północy, pięciominutowe oglądanie telewizji przeobraża się w godzinne drzemanie przed włączonym odbiornikiem - i znów nie wiemy, co się dzieje na świecie!
I tak w kółko. Niniejszym postuluję oficjalną MOLĘ popołudniową. Dwie godziny to niby nic, ale potrafi przywrócić człowieka do stanu używalności. Po takiej przerwie być może miałabym wreszcie siłę na wyrwanie się do miasta na wieczorną imprezę czy piwko. Jak dotąd nie bardzo się to udało :)
Z racji że sobota i lekko drzemiący nastrój, nie będę pisała o jutrzejszych wyborach. Tym bardziej że wolę trzymać się od polityki z daleka. Polecam za to ciekawy i dość rzetelny (a jednocześnie nie sensacyjny) artykuł [kliknij].
Dla urozmaicenia wrzucam też trzy zdjęcia:
Pierwsza wizyta nad basenem. Kolega z osiedla odwiedził mnie na ploteczki.
Wyprawa w góry. Cel: niedzielne śniadanie.
A oto i cel w trakcie realizacji. W planie było śniadanie wiejskie, zakończyło się niechcący śniadaniem typu "dla mieszczuchów" na wsi. Ale börek (ten na szczycie, sigara) był bardzo dobry.
OK, dość tego leniuchowania. Pora na "pobudkę" i pora coś zjeść. Dochodzą mnie słuchy, że w naszą stronę zmierza wypieczony, chrupiący lahmacun.
[oto coś, co w założeniu ma dodać nam energii. Przy okazji: patrzcie jak się bawi turecka młodzież!]
Miłej soboty! I niedzieli także!
A niecierpliwym fanom chciałabym tylko uspokoić: książka lada dzień wchodzi do drukarni :)
9 komentarzy:
Będąc w Turcji sama się zastanawiałam nad brakiem sjesty-mola/nie wiem czy to odmieniać;)ale ja we właściwy sobie sposób,szybko sobie wyjaśniłam,że zapewne jest to spowodowane zimniejszą zimą-zimniejszą niż w innych krajach,gdzie sjesta funkcjonuje.Choć ja sama bym upominała się o sjestę w Polsce w gorętsze dni.A ostatnimi laty takowe mamy.Chyba było by fajnie odpłynąć choć na godzinkę:)ale zapewne jestem w mniejszości polskiej;)powodzenia,a na ksiązkę czekać będę cierpliwie:)
pozdrowienia Marlena
ps.aby wysłać komentarz trzeba spisać słowo weryfikacyjne i zawsze podziwiam te słówka;)niezły język powstał by z tego;)dziś słówko:gematar
apetyczne śniadanko!!!uwielbiam Turcję!!:-)i tego bloga!
Witam
Ja właśnie książkę zamówiłam przez Merlin, niestety trochę poczekam bo od 27 czerwca będzie w sprzedaży :) mam nadzieję, że jest to czego szukam a nie zwykłe przewodniki, których jest pełno i praktycznie niczym się nie różnią poza ceną :)
Śniadanie wygląda apetycznie :)
Pozdrawiam
Kasia
Ja mam problem z Twoją książką, przed wylotem z PL zamówiłam ją w przedsprzedaży w Merlinie (zgodnie c tym jak podawałaś na blogu), miała przyjść kurierem za pobraniem i do tej pory nie dostałam. Odezwał się Merlin, że będą przez 2 tygodnie szukać tej książki u innych wydawców, bo obecnie od tego co brali nie ma...A status na stronie w Merlinie jest "książka w sprzedaży od 9 czerwca"...:((((((((((
Jeżeli nie w Merlinie to gdzie będę mogła ja zamówić? Merlin stwierdził, że jak nie znajdzie jej nigdzie to anuluje moje zamówienie :/
Data wydania jest przesunięta na zdaje sie 24 czerwca, takze do tego czasu nigdzie nie trafi... Jeszcze najwyrazniej nie zmienili tego opisu na stronie Merlina.
Ach... sigara böregi... bardzo smaczne sniadanko! Mniam!
Gastria: dziwne ze Tobie, nie zmieniło daty bo u mnie już od dłuższego czasu jest, że w Merlinie książka będzie dostępna a co za tym idzie i wysyłana od 27 czerwca.
Dzisiaj sprawdzałam i faktycznie status jest zmieniony :) także czekam na książeczkę!
A ja już nie mogę się doczekać. 29 będę w Alanyi, którą poznałam już trochę dzięki tej stronie:)I o ile nic się nie zmieni będę załatwiać wycieczkę z jedyn znanym mi w Alanyi biurze;)Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz