piątek, 9 kwietnia 2010

Z BIAŁEGO NAD CZARNE I Z POWROTEM oraz o urokach samotnych podróży

Wróciłam. Gdzie byłam? W skrócie wyglądało to mniej więcej tak:


Wyświetl większą mapę


Jak widać zaczęłam z Alanyi (Akdeniz, czyli Morze Białe), przejechałam do Ankary, potem do Safranbolu, "dotknęłam" Morza Czarnego w Amasrze, potem dojechałam przez Ankarę do Amasyi i pojechałam przez Sivas do Kapadocji, zaczynając od Kayseri. Cała trasa liczyła w sumie około 2548 km (tylko poruszanie się z miasta do miasta, nie licząc krążenia po okolicy oczywiście). Zabawa zaczęła się w sobotę wieczorem, a skończyła wczoraj - w czwartek - też pod wieczór.
Wygląda na szaleństwo? Tym bardziej, że jako środek lokomocji służyły mi wyłącznie tureckie autobusy? Nie mówiąc już o tym, że jechałam sama...

Zapewniam, że wcale nie było tak źle. Wprost przeciwnie - znakomicie. Jak to w każdej podróży: wrażenia bezcenne. Ze wzgędu na to, że była to moja trzecia samotna wycieczka w Turcji (po Stambule, oraz Cyprze z Silifke i Adaną), pokuszę się o parę refleksji.

1. Transport
Dzięki tureckim autobusom można dojechać w każdy zakątek Turcji wygodnie, tanio i bezproblemowo. Dokądkolwiek nie pojechałam, zawsze trafiałam na mniejszy lub większy dworzec, gdzie już wypatrywali mnie naganiacze, gotowi sprzedać mi bilet niemal wszędzie. Przez tych kilka dni nigdy nie czekałam na autobus - ten autobus zawsze po prostu był, albo planowałam sobie podróż wcześniej (już kupując bilet), co od razu załatwiało sprawę organizacji czasu.
O standardzie autobusów pisałam wielokrotnie; ale i przypomnę: kawka, herbatka, woda, napoje gazowane i ciasteczka, chusteczki nawilżane - w cenie biletu. Wygodne fotele, często z wbudowanymi w oparcia telewizorkami. Miejsca numerowane, kobiety koło kobiet, panowie koło panów. Mi na ogół trafiały się miejsca koło dużych i bardzo gadatliwych (czytaj: ciekawskich) starszych pań w chustkach, co trochę utrudniało sprawę. Dlatego szybko nauczyłam się marudzić (jak Turczynka) podczas kupowania biletu: a to, że chcę miejsce pod oknem, a to, że chcę sama... jak było - dawali bez problemu.

2. Noclegi
Dwa spędzone w trasie (w autobusie), pozostałe trzy odpowiednio w: Ankarze, Kayseri i Avanos. Gościli mnie Polacy, bo jakże by inaczej :) - za co wszystkim serdecznie dziękuję :) Oczywiście gdyby potrzeba była, mogłabym przenocować w tanim hotelu czy pansiyonie, adresy są w dobrych przewodnikach wraz z cenami (miałam przygotowanych kilka opcji). Standardem jest śniadanie wliczone w cenę noclegu.

3. Informacje turystyczne
Nauczyłam się z nich korzystać. Akurat miejsca które odwiedzałam były w punkty informacji zaopatrzone. Dają tam mapki, folderki, udzielają rzetelnej informacji o autobusach, połączeniach, miejscach wartych zobaczenia - i to oczywiście po angielsku (sprawdziłam!)

4. Bagaż
Zwiedzając jakieś niewielkie miasteczko, co zawsze zajmuje nam od kilku godzin do połowy dnia, możemy bezpiecznie przechować bagaż na dworcu. Przechowalnie nazywają się dla niepoznaki tajemniczo: EMANET - dlatego właśnie długo, długo nie korzystałam z nich nie mając zielonego pojęcia, że to oznacza właśnie przechowalnię. Opłata jest doprawdy groszowa - 1 czy 2 liry za cały dzień.

5. Jedzenie
Nie będę ściemniać; zależało mi na małych kosztach podróży. Z racji że większość przygotowanej sumy miałam na bilety autobusowe (wydałam na to równe 200 lira), oszczędzanie musiało się odbyć kosztem jedzenia właśnie. Dlatego nie stołowałam się w knajpach, w których zapewne dane by mi było skosztować całego piękna lokalnej kuchni (w końcu np. ta nad Morzem Czarnym bardzo się różni od tej śródziemnomorskiej), tylko kupowałam coś "na ząb", żeby przetrwać. Z tym jak wiadomo w Turcji nie ma problemu - małych lokant jest pełno, a choćby na postoju w trasie w środku nocy można zjeść nawet zupę (i do tego kopę chleba) za jakieś 2 liry. W Turcji z głodu na pewno się nie umrze.

6. Ludzie a samotna kobieta w podróży
Turcy ciekawskim narodem są. Zawsze zwracają uwagę na yabancı, obcego, nawet jeśli ów stara się wtopić w otoczenie. Pytania skąd jestem i co w tym miejscu robię były codziennością, i zadawali mi je nawet panowie sprzedający bilety na dworcu. Nie mówiąc już o pasażerkach autobusów. Jedynie uparcie milczący są zawsze stewardzi we wspomnianych autobusach, widocznie nie takie rzeczy już widzieli; zresztą oni mają inne obowiązki (takie jak roznoszenie ciasteczek i nalewanie kawy).
Łatwiej jest się "zgubić" w dużych miastach (Ankara, Kayseri), tam turystka z plecakiem nie budzi aż takiej sensacji (chociaż, między bogiem a prawdą, i tak uwagę na siebie zwraca).
Ciekawe, że wielokrotnie kiedy przeszłam z kimś na bardziej osobiste tematy od razu pytano mnie, czy mój chłopak nie ma nic przeciwko mojemu podróżowaniu. Rozmówca był wręcz zszokowany, że Król Pomarańczy (bądź co bądź Turek!) pozwolił mi samej jechać!
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na takie pytanie - spróbowałby mi przecież czegokolwiek zabronić ;) Niestety, obowiązki przeszkodziły mojemu chłopcu towarzyszyć mi w drodze, ale nie oznacza to automatycznie, że miałby ingerować w mój wyjazd! Ba, razem siedzieliśmy nad mapą i obmyślaliśmy trasę...
Stwierdzam więc, że Król Pomarańczy to nie-Turek - bo to nie pierwszy już raz łamie stereotyp tureckiego nadopiekuńczego macho (ale temat macho i tureckiego chłopca w związku z Polką niech czeka z omówieniem na zupełnie inną okazję).

7. Bezpieczeństwo i język turecki
Po długich rozmyślaniach dochodzę do wniosku, że chyba nie zapuściłabym się sama w niektóre miejsca, gdybym nie znała chociaż podstaw tureckiego. Nie czułabym się zbyt pewnie. Znajomość lokalnego języka niesłychanie ułatwia sprawę, bo przecież ciężko podejrzewać, żeby spotkani w drodze wieśniacy czy mieszkańcy małych miasteczek znali języki obce (poza "Hello! Deutsch?"). Podobnie zresztą jak w Polsce.
Myślę, że gdyby nie turecki, mogłabym mieć problem ze znalezieniem odpowiedniego busa, kupieniem odpowiedniego biletu, spytaniem o drogę i uzyskaniem zrozumiałej odpowiedzi. Dałoby radę, ale trudniej, i pewnie dużo bardziej bym się stresowała. Za to nie jest to w ogóle problemem w dużych miastach, czy miejscach uczęszczanych przez turystów - tam bez wątpienia wystarczy angielski.
Podróżowanie po Turcji, kiedy jest się samotną yabancı jest bezpieczne. Spotykani po drodze ludzie są życzliwi, można poprosić ich o pomoc czy gościnę, na ulicach nie widuje się tzw. hołoty pijącej napoje alkoholowe czy odrywającej słuchawki w budkach telefonicznych - to dlatego można się tutaj czuć dużo pewniej. Podobnie dworce są raczej czyste i bezpieczne. Co prawda podczas pobytu w Ankarze słyszałam na dworcu powtarzający się klasyczny już komunikat o nie zostawianiu toreb bez opieki... oraz inny - odnośnie nie przyjmowania napojów od obcych osób. Nie dziwię się komunikatowi, częstowanie się napojami jest wpisane w turecką kulturę, ale widocznie bywały nieprzyjemne skutki. Przy zachowaniu ostrożności i przyzwoitym poziomie nieufności do obcych myślę, nie ma się czego obawiać.
Lepiej jest spytać o drogę kobietę albo parę, niż mężczyznę - pan sobie może coś pomyśleć. A co gorsza zacząć pogawędkę, a co gorsza mieć ochotę prowadzić nas w zupełnie przeciwnym do dworca kierunku! I to nawet, gdy jesteśmy ubrane w długie rękawy, skromne, niewymalowane - po prostu przyzwoite turystki. Cóż, niektórzy mogą sobie o turystkach pomyśleć zupełnie inne rzeczy niż nam się wydaje...

8. Organizacja
Dobry przewodnik i mapa to połowa sukcesu. Druga połowa czeka w internecie aż ją odkryjemy. Wszystkie przyzwoite firmy autobusowe mają swoje strony www, gdzie można sprawdzić rozkład, trasy, godziny i ceny, a nawet kupić bilet. Do wyszukiwania firm obsługujących połączenia na danej trasie przydają się serwisy: www.giderayak.com i www.nerdennereye.com. Podobnie z koleją i samolotami.
Ja spędziłam godziny na analizowaniu połączeń z Safranbolu do Amasyi, i ostatecznie na którymś forum przeczytałam, że nie ma innej opcji niż przez Ankarę - dlatego warto szukać wpisując ogólne hasła w wyszukiwarkę, np. "Bus from Safranbolu to Amasya". Coś się na pewno znajdzie.
Na trasie nie bójmy się też o internet i bankomaty - są wszechobecne, tak jak ogródki herbaciane (çay bahçesı). Oj, ciężko by było się bez tych rzeczy obejść Turkom...

Zdjęcia i ciekawostki dotyczące odwiedzonych miejsc - w następnej notce.

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Skylar jestes WIELKA! I odważna! Masz jednak racje, ze ze znajomoscią jezyka jest duzo latwiej, tym bardziej w rejonach mniej turystycznych. A pytanie o faceta, który to pozwoli na takie eskapady to norma :)

Pozdrawiam, Pariss

Anna pisze...

Turcja to najpiękniejszy i najbardziej gościnny kraj jaki udało mi się do tej pory odwiedzić!Co do Kapadocji to słyszałam,że jest niesamowita,może kiedyś tam dotrę:)Z niecierpliwością czekam na zdjęcia i cieplutko pozdrawiam naszą podróżniczkę Skylar!

Anonimowy pisze...

Podziwiam i gratuluje udanej wyprawy
Prenses :*

666 pisze...

Pomimo,że Turcja bezpiecznym krajem jest podziwiam Skylar za odwagę.Tak trzymaj!Z nicierpliwością czekam na fotki z podróży.Pozdrawiam-Dana.

Anonimowy pisze...

No, ladny "kawalek" drogi przebylas, mes felicitations!ma.

Aygul pisze...

wow :) super, dzieki za te wszystkie informacje, latem wybieram sie w podroz dosc dluga bo istanbul-aydyn pozniej do aksaray i na koniec do eskisehir mam nadzieje ze na dluzej :) a chcialam zapytac o te autobusy. a jesli jade z chlopakiem, to tez nie moge kolo niego siedziec???z gory dziekuje za odp :)

Kasia pisze...

właśnie, właśnie, podłączę się do pytania Aygul, jak to jest?
gratuluję wspaniałej podróży i czekam na zdjęcia! W ogóle wywołałaś tą notką szeroki uśmiech na mojej buzI!

Anonimowy pisze...

Podziwiam podziwiam i jeszcze raz podziwiam. Co do tureckich autobusów to się zgadzam, na trasie Stambuł-Bodrum pan co chwile chodził z herbatką, kawką i napojami i nie tylko. Standard usług wysoki według mnie a cena też przestępna 120ytl w dwie strony. I najbardziej mi się podoba opcja z "otwartym biletem". Najpierw kupuje bilet a dopiero później wybieram datę wyjazdu z danej miejscowości.
Po dzisiejszym dniu zdecydowanie przerzucam się na autobusy i kolej. Dzisiaj zginął prezydent Polski wraz z małżonką i ludźmi z rządu w katastrofie lotniczej, 87osób!!! Aż nie można uwierzyć...

Agata | tur-tur.pl pisze...

Aygul i worqshop oczywiscie jesli sie z kims podrozuje to wiadomo ze mozna siedziec razem. Dzielenie plci dotyczy tylko sytuacji kiedy jest sie samemu, po to zeby bylo bardziej komfortowo.

A o tragedii juz wiem i nie moge uwierzyc...

Anonimowy pisze...

Skylar,,, a jak podobała Ci się Konya,?,,,dla mnie to piękne miasto, byłam 2 razy. Pozdrawiam

Aygul pisze...

a mogę jeszcze o coś zapytać? :) Byłaś w Aksaray ?? Widzę , ze jechałaś tamtędy, chociaż 2 zdania na ten temat :)) i dziękuję za odp

なな pisze...

ha piękna trasa ... cudowna trasa ...zazdroszczę ... ale generalnie faktycznie nie znając języka choćby podstaw więcej byś się denerwowała ..a tak miło spędziłaś czas :))) podziwiam i czekam na reszę ciekawych inforamcji :)