Pierwotny porządek po mału jest przywracany, co oznacza że ja też mogę postępować według mojego ustalonego prywatnego planu i spędzić trzy tygodnie w Polsce, na co bardzo się cieszę. Szanowni Czytelnicy oczywiście wiedzą, że podczas tych trzech tygodni notki na blogu będą się regularnie pojawiały? To dobrze. Proszę zaglądać, wena ostatnio mi dopisuje. Co prawda na blogu to może niespecjalnie widać, ale... (nie zapeszajmy).
W związku z powyższym w niniejszej notce ostatnia "przedsezonowa" seria alanijskich zdjęć. Jak wrócę z uroczych polskich wakacji - to trzeba się będzie przeprowadzić (znowu), urządzić i rozpocząć intensywne przygotowania do sezonu. Obecne leniwe życie i ta piękna, rześka, przyjemna pogoda - znikną na calutkie pół roku...
W niedzielę w Alanyi odbył się finał 46. rajdu prezydenckiego Tour of Turkey (startowano w Stambule). Po lewej: patron uniwersalny (Atatürk), po prawej: patron rajdu (prezydent Róża), pośrodku: bayrak (flaga).
Widzowie zjawili się tłumnie. Przez moment nasz człowiek z Polski był trzeci (patrz: pomarańczowa koszulka)!
Od rana nad miastem krążył helikopter filmujący Alanyę i okolice. Trzeba przyznać, że miasto z lotu ptaka prezentuje się godnie. Jak jakaś, nie przymierzając, turecka Riwiera.
W niedzielę w Turcji na znak solidarności z Polską spuszczono flagi do połowy masztów.
Telebim z relacją. Jak widać w ostatecznym rozrachunku nasi poza podium...
... Ale za to polskim kibicom udało się "wyłapać" polskiego zawodnika wraz z pomocnikiem i uciąć sobie krótką pogawędkę ;)
Podium. Alanya daje kolarzom co może i ma - dużą solidną kiść tutejszych bananów.
Kilka tygodni wcześniej...
Niedzielne popołudnie. Kale. Panowie.
Niedzielne popołudnie, 15 metrów dalej. Panie.
Mutluyuz, czyli "Jesteśmy szczęśliwi". Ciekawe jak długo...
Młoda parka (jak się później okazało, panna zupełnie nie-Turecka) na sesji foto.
Spacer po wzgórzu Kale zupełnie inną niż zwykle ścieżką...
Niby te same widoki co zawsze, ale z drugiej strony.
I tu też.
Kompozycja księżycowa.
PS. Dla ciekawych jak się potoczyły dalej moje losy podczas wyprawy Akdeniz-Karadeniz i z powrotem - zdjęcia w komplecie:
From Akdeniz to Karadeniz and back |
(Jeśli energia mi dopisze, wspomnę w którejś z kolejnych notek parę słów o reszcie trasy).
A teraz już odskakuję od komputera. Potwierdzenia lotu doklepane, bagaż spakowany, lista zamówień od rodziny zrealizowana (waży więcej niż moje rzeczy), transfery na lotnisko do Antalyi oraz z Berlina do Poznania załatwione... Można na spokojnie wyjść do pewnej knajpy, gdzie dają najlepszy kebab adana w mieście...
Do zobaczenia w Ojczyźnie! :)
5 komentarzy:
Czekamy!!! Szczesliwego lotu, do zobaczenia.
Wysokich lotów,pooooonad pyłem wulkanicznym!
Dana
Sonra gorusuyoruz!
J.K.
Bylam w zeszlym roku w Alanyi i jest pzrepiekna))))mam nadzieje ze kiedys uda mi sie tam wrocic jeszcze raz i zwiedzic wiecej przepieknych miejsc w turcji)))
naprawdę kilka "faaaaaaaaaaaajnych" zdjęć !!!!!!
Prześlij komentarz