sobota, 7 listopada 2009

JESTEM W STAMBULE I MÓWIĘ WAM: POJEDŹCIE

Miałam przyjechać do Stambułu na chwilę, po prostu odwiedzić znajomych, strzelić kilka zdjęć i przedrzeć się po raz kolejny przez Istiklal (najsłynniejsza ulica miasta), plus przespacerować przez inne pomniejsze uliczki. Miałam być na krótko, gdyż wymarzyłam sobie podróże dalsze i bliższe po samej Turcji. A potem - wyjazd do Alanyi, gdzie zamierzam spędzić (z przerwami) całą zimę, i to właśnie tajemniczo anonsowałam swego czasu na blogu. To, że "przeprowadziłam się" do Turcji... Cudzysłów jest, bo przecież przeniosłam się nieoficjalnie już dawno. Teraz po prostu będzie to życie całą gębą, a w związku z tym cała seria nowych kulturowych starć i problemów, ale i mam nadzieję przyjemności. Zobaczymy - w kolejnych notkach :)

A więc Stambuł. To miasto wciąga. Podobnie jak i koleżanki, dzięki których namowom postanowiłam posiedzieć tu kilka dni dłużej niż zamierzałam, rezygnując póki co z dalszych wypraw...
To miasto uzależnia. Można o nim pisać godzinami, zresztą nie pierwszy raz już o Stambule piszę, i za każdym razem, o ile dobrze pamiętam, nie opisywałam przewodnikowych konkretów (co, gdzie, jak, czym), tylko skupiałam się na próbie ujęcia ogólnego czaru. Bo ten czar jest, ba, przemieszany dla niepoznaki z różnymi negatywnymi elementami. Pomyślałam sobie dzisiaj, że tak wkurzając się na Stambuł, a po pięciu minutach wzdychając "och, jak tu wspaniale" robię dokładnie to, co od lat robię ogólnie z Turcją i Turkami - nie mogę się zdecydować, czy kocham, czy nie cierpię. Być może z tego względu my - miłośnicy Turcji - nie możemy się od tego kraju odzwyczaić. Współistneją tu rzeczy niemożliwie irytujące i niemożliwie zachwycające.

Jeśli chodzi o Stambuł, z mojej turystycznej perspektywy (ale przede wszystkim dla mieszkańców), pierwszy i najważniejszy minus: KORKI i TŁOK. Już wyjazd z lotniska Sabiha doprowadzić potrafi do szewskiej pasji. W sznurze samochodów mój autobus stał i stał, a ja, zmęczona po podróży (opóźniony samolot z Berlina, nocna podróż pociągiem z Poznania) miałam ochotę wyskoczyć z pojazdu i ruszyć między autami jak w teledysku R.E.M. "Everybody hurts".
Generalnie całe życie w mieście opiera się na komunikacji. Uwielbiam słuchać rozmów moich znajomych, które gdzieś się umawiają a potem opracowują szczegóły dotarcia do tegoż miejsca. Trzeba wiedzeć, jak najlepiej dotrzeć, by ominąć korki. Ideałem jest prom (prom jest moim zdaniem zawsze ideałem). Za to jazda dolmuşem po Stambule może doprowadzić do zawału serca, a ja sama, świeżo ucząca się jeździć samochodem w Polsce, zaczynam wątpić, czy dobrze robię zamierzając używać auta w Turcji... na szczęście w małym miasteczku Alanya tak po ulicach się nie poruszamy. I nie używamy tak klaksonu, który tutaj słychać niezwykle często. Za często.
Na samym końcu drabiny ewolucyjnej znajduje się pieszy, na którego nikt nie zwraca uwagi. Ale i ten pieszy radzi sobie nieźle. Zachwycają mnie strategie przechodzenia przez ulicę: "Jest czerwone, ale możemy przejść, bo samochody będą miały zielone za kilka sekund". Tak, tutaj oszczędza się każdą sekundę (zresztą trzeba mieć oczy dookoła głowy, i czasami po prostu NALEŻY przejść na czerwonym).
Stambulczycy w tym codziennym kłopotliwym dojeżdżaniu wszędzie rozmaitymi środkami komunikacji wydają mi się paradoksalnie bardzo spokojni. A może jest to rezygnacja; pewnie się przyzwyczaili. Skoro nie można znaleźć mieszkania w dzielnicy, w której się pracuje albo studiuje, albo chociaż w okolicy, albo chociaż w dogodnym komunikacyjnie miejscu, to należy po prostu żyć dalej.
Taaak. Dlatego właśnie po raz kolejny upewniłam się, że ja sama nie mogłabym tu mieszkać. Za to co innego po prostu tu pobyć, tak jak teraz. Już sama obfitość ludzkich typów inspiruje. Nie mówiąc już o bogactwie kulturalnym: muzea, galerie, kluby, imprezy, festiwale - tu się po prostu coś dzieje przez cały czas. Nie to co mniejsze miasteczka (nazwy nie wspomnę :))

Będąc tutaj od środy nie można powiedzieć, żebym jakoś specjalnie miasto zwiedzała. Z poprzednich wyjazdów mam już te "must-see" zaliczone. Teraz po prostu się, mówiąc po poznańsku "szlajam", albo bardziej elegancko: bawię się we "flaneura". Chodzę tu i tam, starając się jak najczęściej pływać promem. Zachwycam się wszelkimi bocznymi uliczkami, robię zdjęcia rybnym straganom, łapię się za głowę przechodząc przez ulicę, patrzę, patrzę, patrzę. Mówiąc krótko: tak jakbym przyjechała z innego kraju. Stambuł to państwo w państwie, jednostka osobna, do czego doszłam już za pierwszą wizytą ponad 2 lata temu. Co gorsza, już widzę, że Stambułu nie ma się dość. Oczywiście o ile nie musi się tutaj chodzić do pracy :)

Ażeby dokładniej wyrazić to, o co chodzi z magią tego miasta, i usprawiedliwić, dlaczego nie piszę tu dat, nie wymieniam zabytków, nie uzasadniam, zamieszczam tekst piosenki napisanej przez Michała Zabłockiego a śpiewanej przez Grzegorza Turnaua pod tytułem "Byłem w Nowym Jorku".
Ujmuje istotę sprawy - należy tylko Nowy Jork zamienić na Stambuł :)

Byłem w Nowym Jorku.
Tak, byłem w Nowym Jorku.
To naprawdę wielkie przeżycie.
Po prostu polecieć i być w Nowym Jorku.
Po prostu polecieć i być.

Więc byłem w Nowym Jorku.
Siedziałem w Nowym Jorku.
Taki jak jestem, to byłem i siedziałem...
A potem się zmęczyłem.
I stałem w Nowym Jorku.
Stałem w Nowym Jorku i widziałem.

Mówili mi: pojedź.
Pojedź i zobacz.
Musisz tam pojechać i zobaczyć.
Mówili mi: pojedź.
Tym bardziej, że możesz.
To musi być wspaniałe: Nowy Jork.

Więc dobrze, powiedziałem.
Pojadę i zobaczę.
I opowiem wam jak było w Nowym Jorku.
I byłem. Pojechałem.
I byłem. I widziałem.
I stałem, i siedziałem w Nowym Jorku.

A teraz mówię: nie wiem.
Nie powiem wam, bo nie wiem.
Nie wiem jak było w Nowym Jorku.
Lecz mówię wam: pojedźcie.
Postójcie. I posiedźcie.
Bo nie warto nie być w Nowym Jorku.

11 komentarzy:

Joanka pisze...

Tak - Turcja jest jak narkotyk dla mnie również...
Wrażenia po Stambule mam takie same - moge tam przyjechać jako tourist, ale życ... Byłoby cieżko...

Super fota :)

pozdroawiam
Joanna

Anonimowy pisze...

Stambuł jest cudowny - i tak jak powiedziałaś wciąga ...

Anonimowy pisze...

Ach, jak pieknie napisane! Chce sie czytac!
A te PTAKI lecialy wprost na fotografke.:)ma.

なな pisze...

a ja nie umiem patrzeć i siedzieć ... postać ... ale skoro powiedziałaś pojedźcie ... to pewnie pojadę ... :)

szadsii pisze...

Czekam z niecierpliwoscia na moment kiedy i ja bede mogla odwiedzic Stambul.Mam nadzieje ze kiedys nastapi.
Tak więc rzeczywiscie zaczyna sie nowy rozdzial. Zycze, zeby wszystko sie poukladalo po waszej(?;) mysli.Sliczne zdjecie! pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Rany, aż muszę Ci to napisać,
czytam Twojego bloga od ponad roku, w sumie sama nie wiem dlaczego, sama Turcja nigdy specjalnie mnie nie interesowała - po prostu miło się czytało i tyle. Co roku wyjeżdżam na wakacje z rodzicami i tak oto wczoraj moja rodzicielka oznajmia mi, że czerwiec spędzę gdzie? w Turcji! pierwsze co pomyślałam to 'ups', bo przecież tylu rzeczy się naczytałam o tym kraju i o jego mieszkańcach u Ciebie, że trudno było ogarnąć czy to jednak dobrze, że tam jedziemy czy lepiej żeby nie :) miejscowość docelowa to Camayuva, o ile ta nazwa jest mi kompletnie obca, o tyle pobliskie Kemer już kojarzę, no i mam nadzieję, że i o nim coś już pisałaś, bo teraz czeka mnie przekopywanie bloga od początku :)
No więc proszę Pani, ja chciałam bardzo podziękować, za ten roczek na tym blogu, bo dzięki niemu czuję się, cholera no, mądrzejsza :) 2 lata temu spędziłam wakacje w Tunezji i śmiało mogę powiedzieć, że byłam jedną z tych europejek, o których Pani wspominała, właśnie z własnej niewiedzy i głupoty. Do Turcji za to pojadę z głową na karku bo już mniej więcej wiem co mnie czeka :)
pozdrawiam, Aga

Aygul pisze...

Taaaak, stanbul, stanbul :):):) miasto moich marzen, kiedys tam dotre, i spelnie marzenie i sie poslzajam tak jak Ty :) pozdriawiam z Poznania

Anonimowy pisze...

witaj skylar!
Wpadłam na Twój blog w lipcu tego roku i to przypadkiem jak szukałam informacji o ambasadzie po powrocie z tego cudownego kraju w którym coś zostawiłam na zawsze.Byłam w Alanyi dwa razy poznałam ciekawych ludzi.
do Stambułu wybieram się od roku ciągnie mnie to miasto swoją magią.Dzięki Tobie chociaż na chwile czytając Twój blog jestem tam obecna i nie raz łezka mi się zakręci oglądając zdjęcia ze znajomych miejsc.Dzisiejszy początek blogu uświadomił mi,że jesteś pokrewną duszą i odważyłam się napisać.No cóż koniec tej prywaty sylwester mi nie wypali w tym roku w Stambule,ale w przyszłym roku tam będę.Szkoda tylko,że w mieście Łodzi graniczy z cudem znalezienie naukę języka tureckiego.
Pozdrawiam Kama z Łodzi.

Anonimowy pisze...

Skylaar życzę powodzenia na tureckiej ziemi :)

A Stambuł tez mi sie marzy i marzy i w koncu kiedys tam wroce na kilka dni dluzej...

Pozdrawiam
Pariss

Anonimowy pisze...

Skylar była w Istambule dwa razy i ciągle chcę tam wrócić mam niedosyt tego miasta. Turcję kocham i bardzo Ci zazdroszczę że możesz tam być ciągle pozdrawiam i życzę miłych wrażeń mirka1956

Andrzej pisze...

Sezen Aksu
Uzanip Kanlica'nin orta yerinde bir tasa
Gzmn yasini yzdrrm Hisar'a doru
Yapacak hi birsey yok
Gitmek istedigi gitti
Hem anliyorum hem ok aci
Tek tarafli bitti

Bir lodos lazim simdi bana
Bir krek bir kayik
Zulada birka sise yakut
Yer gk kirmizi
Soverim gelmisine gecmisine ayipsa ayip
Dser stme aksamdan kalma sabah yildizi

Ah Istanbul Istanbul olali
Hi grmedi bende keder
Geberiyorum askimdan
Kalmadi bende gururdan eser
istanbul istanbul olali
Hi grmedi bende keder
Geberiyorum askimdan
Kalmadi bende gururdan eser

Ne aci ne aci insan kendine ne kadar yenik
Bulunmadi ihanetin ilaci yrek koca bir kara delik
Yapacak hi birsey yok gnl bu sevdi
Yeni bir ten yeni bir heyecan bilirim stelik

Bir lodos lazim simdi bana
Bir krek bir kayik
Zulada birka sie yakut
Yer gk kirmizi
Soverim gelmisine gecmisine
ayipsa ayip
Der stme akamdan kalma sabah yldz

Ah istanbul istanbul olali
Hi grmedi bende keder
Geberiyorum akmdan
Kalmadi bende gururdan eser

istanbul istanbul olali
Hi grmedi bende keder
Geberiyorum askimdan
Kalmadi bende gururdan eser