piątek, 28 sierpnia 2009

BRAK CYKAD W RAMAZANIE

Ramazan trwa już tydzień, w szeregach przestrzegających postu przetrzebiło się - co było do przewidzenia. W biurze, przez kilka pierwszych dni postu atmosfera była napięta. Lepiej było nikogo nie denerwować - bo a nuż trzyma oruç. A wiadomo jak to jest, kiedy organizm się przestawia na inny rytm - łatwo człowieka wyprowadzić z równowagi. Wystarczy głupstwo, i jest awantura. Oczywiście kłóci się to trochę z ideą ramazanu, czyli oczyszczeniem, pozytywnymi, dobrymi myślami i religijnym skupieniem - mało komu udaje się takim być, czemu się zresztą nie dziwię. Na dworze nadal 40 stopni...

Minęły pierwsze dni. Wracam wczoraj do biura z hoteli, a już w korytarzu dociera do mnie niebiański zapach JEDZENIA. Wchodzę zaskoczona do środka... a tam, jak gdyby nigdy nic, wielka uczta. W małym pokoiku, przy dwóch biurkach, konsumują kebaby i köfte moi tureccy współpracownicy - i to tak, że im się uszy trzęsą. Wszędzie wala się papier, którym owija się żywność na wynos, a pośród tego wszystkiego króluje wielka butla coca-coli.
I to by było na tyle.

Inne znane mi osoby, które liczę na palcach jednej ręki, nadal się trzymają; i chyba przeszły moment kryzysowy, więc wielka szansa, że dotrwają do końca. Są wręcz sympatyczne, życzliwe - po prostu normalne, jak zawsze. Jedynie trochę bardziej zmęczone i senne (wstają o 4 rano po to, by zjeść śniadanie). Podziwiam silną wiarę tych osób; tych nielicznych, które trzymania postu nie argumentują chęcią zrzucenia paru kilogramów, tylko prawdziwą wiarą i chęcią odczucia rzeczywistego głodu i pragnienia (który odczuwają osoby biedne i potrzebujące).
Z jednej strony podziwiam, z drugiej strony jestem po prostu zaskoczona ich siłą; kiedyś próbowałam trzymać post. Było to w pamiętnym 2006 roku, w którym dość boleśnie rozliczałam się z moimi pierwotnymi wyobrażeniami na temat Turcji, tymi wszystkimi mitami cudownego kraju cudownych ludzi. Zdecydowałam się, będąc pod wpływem ówczesnego boyfrienda, zaryzykować.
Wytrzymałam 2 (słownie: dwa!) dni. Na trzeci dzień, słaniając się na nogach, z bólem brzucha i głowy, odwiedziłam lekarza. Oczywiście wstydziłam się przyznać, że nie jem i nie piję... doktor zaaplikował mi jedną z dwóch najprostszych tureckich metod stawiania na nogi, czyli zastrzyk w tylną część ciała (druga metoda to kroplówka z serum). Nakazał dobrze jeść i dużo pić. Z podkulonym ogonem wróciłam do służbowego hoteliku, a potem szybko rzuciłam się na zawartość lodówki ;)

Tak na marginesie, w ramazanie najbardziej ujmuje mnie idea wspólnych wieczornych posiłków, zwanych iftar. Do tej pięknej tradycji "wchodzą" już wszyscy, niezależnie od tego, kiedy jedli ostatni posiłek. Punktualnie po zachodzie słońca ulice robią się puste, jest cicho, spokojnie, a z pobliskich balkonów i sklepowych zapleczy dobiegają dźwięki sztućcy i przytłumione rozmowy. Najważniejsza jest ta wspólnota - nieważne, czy bogaty, czy biedny, każdy powinien znaleźć swoje miejsce na posiłek po dniu postu (taka jest idea; miasta zapewniają bezpłatne kolacje dla tych biednych).

Przechodząc do wątku pobocznego. Szanowni Państwo, chciałam uprzejmie zaznaczyć, iż w dniu wczorajszym, uroczyście, nagle, jak nożem uciął, PRZESTAŁY CYKAĆ CYKADY. Z cykadami jest tak, jak kotami w marcu. Wiadomo, że jak cykady dają głos (dokładniej: samce pocierają częściami odwłoka, by skusić samice), to jest to szczyt tureckiego lata. Hałas, który tworzą jest czasami nie do zniesienia i trwa od wczesnego rana do późnego wieczora. Leżałam wczoraj na łożu, przeglądając polskie plotkarskie magazyny dobrotliwie podrzucone mi przez kochanych turystów, i nagle usłyszałam ciszę. Hałas się skończył. Prosto i jasno.
A to, uwaga, uwaga, oznacza, że kończy się lato. Zacznie się wreszcie ochładzać, wieczory będą (już nawet są) przyjemne, orzeźwiające (w nocy jakieś jedyne 25 stopni).
Naprawdę, teraz to już będzie fajnie.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Pozdrawiam,czytajac z zainteresowaniem ciekawy wpis, a zwlaszcza o cykadach.. A czy udaloby sie zrobic zdjecie takiej cykadzie ( - owi )?ma.

Renata pisze...

Jak zwykle błyskotliwa notka, którą czyta się z uśmiechem na ustach. Dziękuję za tego bloga!

なな pisze...

:)))))))))no to akurat pogoda dla mnie :)

Anonimowy pisze...

Tak,jak możesz to koniecznie zamieść zdjęcie takiej cykady. One duże są? Pozdrawiam.Poznanianka

Agata Wielgołaska pisze...

u mnie w biurze było w ubiegłym roku podobnie.
o Ramazanie huczało się już na dwa tygodnie przed. potem nawet ci, którzy mieli pościć, cóż.. często chorowali.. i nie pościli :)
ale wszyscy wychodzili wcześniej z pracy.. bo ifar.
a ja się na początku tak starałam i konsumowałam skrycie śniadanie w kuchni, żeby nikogo nie kusił zapach tościka..

Anonimowy pisze...

ciekawe, czy te cykady sie jakos umawiaja.
"ok, chlopaki, przestajemy cykac! na trzy!" :)

/patrycja-em

szadsii pisze...

Witam! Od dluzszego juz czasu sledze Twojego bloga i wreszcie zdecydowalam sie na pozostawienie tutaj sladu;) Droga Skylar ten blog chyba wszystkim nam dostarcza to cos co sprawia ze chce sie zyc ;)dzieki Tobie moge posmakowac troszke turcji, podczas oczekiwania na kolejne wakacje;) czekam z niecierpliwoscia na kolejne notki;) pozdrawiam, szadsii

Anonimowy pisze...

Jaaa, ale wspaniale... Ależ Pani zazdroszczę! Taka pogoda to coś cudownego w porównaniu z tym co teraz jest w Polsce... Coraz zimniej, coraz ciemniej. Jesień idzie - to czuć. Pojechałoby się teraz do Turcji...
Pozdrawiam!
PS A przygoda z postem powaliła mnie na kolana :D.

LilQueen pisze...

za pare lat po Ramazanie w lanya pozostanie tylko legenda.....

O idealna pogoda na wakacje:)

Error pisze...

Hej:) Szkoda, że mi nie odpisałaś, lecz już mniej więcej sama znalazłam biuro w Poznaniu :) Ogólnie właśnie sama założyłam bloga hehe Pozdrawiam ciepło ( cjoć pewnie masz już go dość ;p)! :)

Anonimowy pisze...

witaj Skylar! Jestem już tutaj:) Niestety, miałam małą przerwę w czytaniu Twojego pasjonującego bloga (sama nie wiem, jak mogłam do tego dospuścić, ale praca...). sirpień 2009 jest dla mnie szczególny. Byłam wtedy w Turcji:) Dlatego notki z tego miesiąca czytałam ze szczególnym błyskiem w oku... a propo cykad. Byłam pod koniec sierpnia na wycieczce na wyspie Kleopatry (jak się zdążyłam zorientowac - chyba muszą być dwie? Jedna jest w pobliżu Marmaris właśnie, a druga gdzieś bliżej Ciebie?) i cykady nie przestawały 'śpiewać'.

wikka.lbn