Pozostają tylko: jedzenie, telewizja i rozmowy. Ale o tym innym razem ;)
Dzisiaj już nie pada - internet wrócił. A ponieważ wrócił, przypomniałam sobie o niedokończonej emocjonującej serii pt. Skylar w Stambule. A szczególnie jednym temacie, który wywołuje wypieki na mojej twarzy nawet teraz, w tej chwili.
Chodzi o nic więcej jak...
STAMBULSKIE BAZARY.
Zakupy w Stambule to coś, co kojarzą wszyscy. Mniej lub więcej. Skojarzenia zaczynają się od kożuchów kupowanych przez naszych rodziców (?) w latach 80. i sprzedawanych potem w Polsce, a potem biegną swobodnie poprzez wyroby złotnicze, skóry, wszelkie sportowe odzieżowe podróbki znane dzisiaj i przyprawy z Egipskiego Bazaru. Wiele osób wybierając się do Turcji zadaje mi tylko jedno pytanie: "Co warto kupić i za ile"?
Oczywiście zależy to od nas samych - tego, czego oczekujemy. Każdy ma jakieś inne plany, rozpięte od niemalże oryginalnego dresu marki Adidas aż do w inny sposób oryginalnej chustki-apaszki i lamp z tykwy. Dlatego nie sposób omówić wszystkich rozkoszy tureckich zakupów.
Najlepiej po prostu pojechać i samemu sprawdzić... satysfakcja gwarantowana.
W Stambule warto wybrać się na trzy bazary. Pierwszym jest oczywiście słynny Kryty Bazar (Kapalı Çarşı). Tam znajduje się wszystko - jednak kręci się sporo grup turystycznych, klimat więc i ceny kojarzą się niestety z kurortami. Nie mówiąc już o tych wszystkich "Hallo" i zaczepkach w rozmaitych językach świata.
O wiele ciekawszy, ale nadal turystyczny jest Bazar Egipski (Mısır Çarşı) na Eminonu. Spacerując głównymi uliczkami możemy zakupić wszelkiego rodzaju pamiątki, ale odchodząc trochę od wydeptanych szlaków zobaczymy dosłownie wszystko: składy hurtowników wszelkiego rodzaju pamiątek, artykułów gospodarstwa domowego, rzeźników, sprzedawców zabawek... wymieniać można bez końca.
Ostatnim bazarem wartym polecenia jest miejsce zwane Salı Pazarı (bazar wtorkowy).
Zaprzyjaźniona blogowiczka popełniła kiedyś budzący apetyt opis tegoż bazaru znajdującego się po azjatyckiej stronie. Podczas mojego ostatniego pobytu, wiedząc, że mam czas - postanowiłam zobaczyć jak to cudo wygląda w naturze.
I zaprawdę, powiadam Wam, drodzy Czytelnicy. Było warto. Bazar wtorkowy to coś, co trudno ogarnąć wzrokiem. Kilka godzin nie wystarczy żeby zobaczyć wszystko, i mnie ledwo udało się przedrzeć przez niewielką część (odchodząc żałosnym wzrokiem patrzyłam na niezbadane obszary, obiecując sobie, że jeszcze wrócę). Miłośnikom ciekawych ubrań (ale nie podróbek) bazar ten przypadnie do gustu. Na stoiskach, rzucone na stosy, leżą ciuchy świetnych markowych firm (szytych w Turcji), z odciętymi metkami, dostępne za grosze. Można w nich przebierać bez końca, podczas gdy sprzedawcy zachrypniętymi głosami wykrzykują "Obniżyliśmy cenę, teraz wszystko za 3 lira, jedynie 3 liraaaa". Niektórzy z nich nurkują (dosłownie) w gąszcz szmatek, by wydobyć zapomniane cuda tekstylne z samego dna.
I jak tu myśleć rozsądnie?
Na bazarach panuje prawo silniejszego łokcia. Wszyscy się spieszą, pchają, depczą, potrącają i przeciskają. Pilnujcie toreb i współtowarzyszy!
DZIAŁ SPOŻYWCZY:
Odnośnie tego działu mam kilka stałych refleksji:
1. Że też im się chce to wszystko układać w wymyślne figury i wzory.
2. Jakie to apetyczne i pachnące!
3. I tanie!
DLA ZGŁODNIAŁYCH ZAKUPOWICZÓW:
Między straganami przerwa (mola) na simita (obwarzanka). Co by uzupełnić zapasy energii.
DZIAŁ TEKSTYLNY:
NA UKOJENIE:
Typowy turecki złotnik.
NA ZAKOŃCZENIE:
A gdzieś pod murem czy płotem, umilając konsumpcyjny szał, przygrywa nam Pan Muzyk.
4 komentarze:
Super:) zdjęcia przedniej jakości :)
Taki wtorkowy bazar bardzo mi przypomina bazary hiszpanskie, rowniez w wybrane dni, wybor towarow podobny, i cala ta specyficzna atmosfera z okrzykami przepychaniem i pilnowaniem torebki i towarzyszy :) tylko waluta inna ;)
Kapitalne!!!pozdrawiam.ma.
Skylar mam pytanko do Ciebie jesli chodzi o "bazar wtorkowy".
W której części Stambułu się mieści?
Pozdrawiam serdecznie!
Karola
Prześlij komentarz