30 sierpnia 1922 roku wojska tureckie pokonaly Greków pod Dumlupinar. Z tej okazji świętuje się Dzień Zwycięstwa, a ja wrzucam na bloga piękne nostalgiczno - romantyczne zdjęcie Wodza Narodu Black and White.
(Więcej nie wrzucam, bo internet wolny dzisiaj niezmiernie, i nie mam już cierpliwości. Mam nadzieje, że użyczycie mi trochę Waszej cierpliwości, kochani czytelnicy)
Jutro wolne. Insallah jedziemy nad Dimcay - piknikowe centrum Alanyi. Jeśli jutro zrobię ładne zdjęcia, i insallah będzie szybki internet, spodziewajcie się.
A od poniedziałku - Ramazan.
turlanie się po Turcji... i nie tylko
Uroki zycia w Turcji i pracy w turystyce relacjonowane na goraco wprost z granicy polsko - tureckiej.
sobota, 30 sierpnia 2008
wtorek, 26 sierpnia 2008
ZACHMURZENIE UMIARKOWANE
Jest w Alanyi zachmurzenie.
Brak słońca.
No po prostu nie świeci.
Co prawda rano tak jakoś wylazło nieśmiało,
ale potem już go nie było.
Nad górami jakieś takie chmurzyska,
a może to mgła -
- nie wiadomo...
- Proszę Pani - mówią turyści - niech nam pani powie - ale szczerze - czy ta pogoda zawsze tutaj taka? Czy to się przejaśni?
- Oczywiście - odpowiadam z uspokajającym uśmiechem (włączając tryb Życzliwej Rezydentki) - w sierpniu to jeszcze za wcześnie na ulewne deszcze i burze - jeszcze się opalicie.
Jak jest zachmurzenie, to jest po prostu spokojnie.
Trochę powiewa wiatr (gorący, duszny, wilgotny). Nadal jesteśmy zmęczeni, ale jakoś tak jakby słabiej. Z lotniska przyjechało dużo mniej turystów niż zwykle - ewidentny pierwszy zwiastun końca sezonu... Wobec tego pierwszy raz od początku lata zdarzył się jeden dzień, kiedy W OGÓLE nie byłam w biurze - ani minuty - to była niedziela :) Z kolei wczoraj mimo, że dzień transferów jest najcięższy - udało mi się przespać 5 godzin - od rana tryskam zatem energią, jestem zadowolona i wypoczęta.
Teraz naprawdę dobrze się nam żyje.
Oczywiście nadal jest ciepło, zdecydowanie za ciepło (w nocy 28 stopni, w dzień 44). Wilgotna duszność osadza się na każdym milimetrze odsłoniętego ciała.
Obiecuje, że za 2, maksymalnie 3 dni wrzucę tutaj jakieś zdjęcia.
PS. Dzisiaj dostałam od turystów gazetę codzienną z Polski - jechałam sobie autobusem przez miasto, z całą tą moją ciężką torbą, i czytałam tą gazetę. O Olimpiadzie, o wojnie w Gruzji, o całym szeregu innych spraw, o których nie mam zielonego pojęcia. Miałam wrażenie, jakbym czytała gazetę primaaprilisową - kompletnie absurdalne wydarzenia, o których w ogóle nie słyszałam.
Łatwo się tutaj "zakopać" w tutejszych sprawach, pozostając w dużej odległości od tego, co jest ważne dla rodziny i znajomych w Polsce. Dziwne uczucie. Ale sam fakt trzymania pod pachą tej grubej trochę pogniecionej gazety pełnej newsów i ciekawostek, był pokrzepiający - czułam się jak gdzieś w Europie. Bo tutaj w Alanyi czyta się tylko gazety sportowe...
Brak słońca.
No po prostu nie świeci.
Co prawda rano tak jakoś wylazło nieśmiało,
ale potem już go nie było.
Nad górami jakieś takie chmurzyska,
a może to mgła -
- nie wiadomo...
- Proszę Pani - mówią turyści - niech nam pani powie - ale szczerze - czy ta pogoda zawsze tutaj taka? Czy to się przejaśni?
- Oczywiście - odpowiadam z uspokajającym uśmiechem (włączając tryb Życzliwej Rezydentki) - w sierpniu to jeszcze za wcześnie na ulewne deszcze i burze - jeszcze się opalicie.
Jak jest zachmurzenie, to jest po prostu spokojnie.
Trochę powiewa wiatr (gorący, duszny, wilgotny). Nadal jesteśmy zmęczeni, ale jakoś tak jakby słabiej. Z lotniska przyjechało dużo mniej turystów niż zwykle - ewidentny pierwszy zwiastun końca sezonu... Wobec tego pierwszy raz od początku lata zdarzył się jeden dzień, kiedy W OGÓLE nie byłam w biurze - ani minuty - to była niedziela :) Z kolei wczoraj mimo, że dzień transferów jest najcięższy - udało mi się przespać 5 godzin - od rana tryskam zatem energią, jestem zadowolona i wypoczęta.
Teraz naprawdę dobrze się nam żyje.
Oczywiście nadal jest ciepło, zdecydowanie za ciepło (w nocy 28 stopni, w dzień 44). Wilgotna duszność osadza się na każdym milimetrze odsłoniętego ciała.
Obiecuje, że za 2, maksymalnie 3 dni wrzucę tutaj jakieś zdjęcia.
PS. Dzisiaj dostałam od turystów gazetę codzienną z Polski - jechałam sobie autobusem przez miasto, z całą tą moją ciężką torbą, i czytałam tą gazetę. O Olimpiadzie, o wojnie w Gruzji, o całym szeregu innych spraw, o których nie mam zielonego pojęcia. Miałam wrażenie, jakbym czytała gazetę primaaprilisową - kompletnie absurdalne wydarzenia, o których w ogóle nie słyszałam.
Łatwo się tutaj "zakopać" w tutejszych sprawach, pozostając w dużej odległości od tego, co jest ważne dla rodziny i znajomych w Polsce. Dziwne uczucie. Ale sam fakt trzymania pod pachą tej grubej trochę pogniecionej gazety pełnej newsów i ciekawostek, był pokrzepiający - czułam się jak gdzieś w Europie. Bo tutaj w Alanyi czyta się tylko gazety sportowe...
poniedziałek, 18 sierpnia 2008
BRAK CZASU
chcialabym cos napisac czy dodac jakies zdjecia, ale po prostu nie mam czasu. a jak juz go mam, to wole wtedy odpoczywac i cieszyc sie faktem wolnego dnia, popoludnia czy wieczoru niz tkwic przed komputerem...
wiec wybaczcie (tu mrugam okiem do wiernych czytelnikow & krewnych & rodziny), ze nie pisze, co u mnie. napisze - ale pozniej.
wystarczy, ze zdradze teraz tylko, ze nasza praca w turystyce ma to do siebie, ze co chwila zmienia sie podejscie do niej. jednego dnia jestem szczesliwa w moim zawodzie, lubie go i chcialabym tak pracowac jeszcze dlugo, a po 20 minutach rzucam telefonem, papierami, chce mi sie krzyczec ze zlosci/plakac/tupac nogami z bezsilnosci i mam ochote natychmiast rzucic to wszystko i zajac sie czyms spokojnym albo zostac kura domowa. a po 20 minutach jak juz sie uspokoi znow lubie moja prace... i tak w kolko, codziennie, co tydzien, co sezon...
dlatego nigdy nie jestem pewna, co bedzie za rok. czy mam wrocic do tej pracy, czy nie.
byc moze wroce, bo nie potrafie znalezc innej alternatywy, innej pracy, ktora zawieralaby w sobie nastepujace elementy:
1. podroze
2. Turcje
3. brak rutyny
4. wyzwania
5. nienajgorsze pieniadze i warunki
6. kontakty z ciekawymi ludzmi
7. miedzynarodowy klimat
8. ciagle uczenie sie nowych rzeczy
nie poddaje sie: nadal szukam... :)
wiec wybaczcie (tu mrugam okiem do wiernych czytelnikow & krewnych & rodziny), ze nie pisze, co u mnie. napisze - ale pozniej.
wystarczy, ze zdradze teraz tylko, ze nasza praca w turystyce ma to do siebie, ze co chwila zmienia sie podejscie do niej. jednego dnia jestem szczesliwa w moim zawodzie, lubie go i chcialabym tak pracowac jeszcze dlugo, a po 20 minutach rzucam telefonem, papierami, chce mi sie krzyczec ze zlosci/plakac/tupac nogami z bezsilnosci i mam ochote natychmiast rzucic to wszystko i zajac sie czyms spokojnym albo zostac kura domowa. a po 20 minutach jak juz sie uspokoi znow lubie moja prace... i tak w kolko, codziennie, co tydzien, co sezon...
dlatego nigdy nie jestem pewna, co bedzie za rok. czy mam wrocic do tej pracy, czy nie.
byc moze wroce, bo nie potrafie znalezc innej alternatywy, innej pracy, ktora zawieralaby w sobie nastepujace elementy:
1. podroze
2. Turcje
3. brak rutyny
4. wyzwania
5. nienajgorsze pieniadze i warunki
6. kontakty z ciekawymi ludzmi
7. miedzynarodowy klimat
8. ciagle uczenie sie nowych rzeczy
nie poddaje sie: nadal szukam... :)
piątek, 8 sierpnia 2008
8-8-8
Z okazji kompletnie zaskakujacej i absurdalnie brzmiacej daty dzisiejszej, skladajacej sie z trzech osemek, bedzie malo tresci i malo sensu, ale za to duzo... no wlasnie.
W Alanyi foam parties [imprezy w pianie] robia coraz wieksza furore. A oto maszyna - sprawca tej furory.
Cos w stylu "pianowego" przystanku Woodstock - lepsze, bo piana bardziej czysta niz bloto i kamienie, gorsze, bo przy muzyce techno i disco, a nie Prawdziwym Rocku :)
Znany od dawna tradycyjny turecki masaz w pianie, odbywal sie w hamamach, czyli lazniach tureckich. W ostatnich latach pojecie masazu w pianie zostalo zdekonstruowane - teraz mozna masowac sie samemu, piane miec w dyskotece albo na pokladzie statku wyplywajacego z Alanyi, i nadal czuc sie dobrze...
Piloci w pracy - na Disko Statku - w cenie Niesamowita i Nieprawdopodobna Piana - ilosc nieograniczona [jedne z nog naleza do autorki - pozdrawiam niniejszym].
W Alanyi foam parties [imprezy w pianie] robia coraz wieksza furore. A oto maszyna - sprawca tej furory.
Cos w stylu "pianowego" przystanku Woodstock - lepsze, bo piana bardziej czysta niz bloto i kamienie, gorsze, bo przy muzyce techno i disco, a nie Prawdziwym Rocku :)
Znany od dawna tradycyjny turecki masaz w pianie, odbywal sie w hamamach, czyli lazniach tureckich. W ostatnich latach pojecie masazu w pianie zostalo zdekonstruowane - teraz mozna masowac sie samemu, piane miec w dyskotece albo na pokladzie statku wyplywajacego z Alanyi, i nadal czuc sie dobrze...
Piloci w pracy - na Disko Statku - w cenie Niesamowita i Nieprawdopodobna Piana - ilosc nieograniczona [jedne z nog naleza do autorki - pozdrawiam niniejszym].
środa, 6 sierpnia 2008
JAK ZDOBYC SZACUNEK U TURKOW
Przyjezdzam autokarem do hotelu - po turystow, wyjezdzajacych na lotnisko. Centrum Alanyi, scisk, waskie uliczki zastawione samochodami, motorami, straganami na kolkach. Stwierdzam, ze nasz autobus nie wjedzie w ulice, na ktorej znajduje sie hotel, poniewaz przed wejsciem ktos zaparkowal wielki blyszczacy motocykl.
Wolam chlopakow z obslugi hotelu, zegnajacych sie z turystami:
- Czyj to motor?
Zadnej odpowiedzi (ewidetnie mnie ignoruja).
- Czy mozecie go przestawic? Tarasuje droge.
Nikt nie reaguje (nadal mnie ignoruja, zaczynam sie zastanawiac dlaczego). Podchodze do jednego z nich, stwierdzajac, ze indywidualny atak bedzie skuteczniejszy:
- Przepraszam, moglbys cos zrobic z tym motorem? Autobus nie moze wjechac.
Chlopak wola jakiegos innego, i przestawiaja motor w nastepna uliczke za rogiem.
Autobus wjezdza, wielka grupa turystow rozpoczyna typowe zamieszanie z turkoczacymi walizkami i okrzykami pozegnania. W calym tym tlumku pojawia sie znany mi manager hotelu. Chlopcy hotelowi zamieraja.
- Gdzie jest moj motor?
[Skylar robi: Uuuuups]
- To ona go kazala przestawic.
- Jaka ona?
- No ta - i wskazanie palcem na mnie.
- Ona???
[Zaczynam sie obawiac sie, ze manager bedzie na mnie zly]
- Dziewczyno - czy ty wiesz, ze nawet policja nie potrafila mnie zmusic do przestawienia tego motoru? Podziwiam cie!
[Ogolny smiech i zrywanie bokow]
Dzisiaj przychodze na dyzury do tego hotelu - manager niemal powital mnie w drzwiach.
- Czego sie napijesz, kawy, herbaty, coli? Jak sie czujesz? Wszystko dobrze?
W ten sposob raz i na zawsze nauczylam sie, jak bedac jednoczesnie kobieta, nie-Turczynka i rezydentka biura podrozy zdobyc sobie uznanie i szacunek w oczach Turkow.
Wolam chlopakow z obslugi hotelu, zegnajacych sie z turystami:
- Czyj to motor?
Zadnej odpowiedzi (ewidetnie mnie ignoruja).
- Czy mozecie go przestawic? Tarasuje droge.
Nikt nie reaguje (nadal mnie ignoruja, zaczynam sie zastanawiac dlaczego). Podchodze do jednego z nich, stwierdzajac, ze indywidualny atak bedzie skuteczniejszy:
- Przepraszam, moglbys cos zrobic z tym motorem? Autobus nie moze wjechac.
Chlopak wola jakiegos innego, i przestawiaja motor w nastepna uliczke za rogiem.
Autobus wjezdza, wielka grupa turystow rozpoczyna typowe zamieszanie z turkoczacymi walizkami i okrzykami pozegnania. W calym tym tlumku pojawia sie znany mi manager hotelu. Chlopcy hotelowi zamieraja.
- Gdzie jest moj motor?
[Skylar robi: Uuuuups]
- To ona go kazala przestawic.
- Jaka ona?
- No ta - i wskazanie palcem na mnie.
- Ona???
[Zaczynam sie obawiac sie, ze manager bedzie na mnie zly]
- Dziewczyno - czy ty wiesz, ze nawet policja nie potrafila mnie zmusic do przestawienia tego motoru? Podziwiam cie!
[Ogolny smiech i zrywanie bokow]
Dzisiaj przychodze na dyzury do tego hotelu - manager niemal powital mnie w drzwiach.
- Czego sie napijesz, kawy, herbaty, coli? Jak sie czujesz? Wszystko dobrze?
W ten sposob raz i na zawsze nauczylam sie, jak bedac jednoczesnie kobieta, nie-Turczynka i rezydentka biura podrozy zdobyc sobie uznanie i szacunek w oczach Turkow.
Subskrybuj:
Posty (Atom)