czwartek, 27 września 2007

JESTEM, ŻYJĘ

Jest czwartek, godzina 17:43 czasu tureckiego, a ja od 43 minut jestem wolna i bycze sie beztrosko przy komputerze. Wydarzenie godne zaznaczenia na blogu. To sie wczesniej zdarzalo bardzo, bardzo rzadko, a od ostatnich paru dobrych tygodni wcale.

Tak, jestem! Żyję ;)

Ale po kolei.
Arkana pracy rezydenta, ciąg dalszy nieustającej sagi. Jak wiadomo, zycie rezydenta, kiedy nie ma zadnych problemow, jest naprawde fajne i dosc stabilne. Lotnisko, wylot, przylot, spotkania informacyjne dla nowych gosci, dyzury hotelowe, sprzedaz wycieczek fakultatywnych, a poza tym czas wolny na obijanie sie na plazy, przy basenie, obiadki w hotelach, i randki z przystojnymi tubylcami (he, he - akurat - jak jaka rezydentka siedzi w jednym kraju dluzej, raczej unika tej rozrywki, ale napisalam, zeby tak luksusowo i szpanersko brzmialo).
Mozna wrecz powiedziec - nuda, zgnusnienie i zadnych emocjonujacych rzeczy.

Za to czasami nastepuje zbieg okolicznosci, przykrych wydarzen, i wtedy... jesc nie ma kiedy, bo nie ma czasu, ani nawet z tego stresu nie da sie nic przelknac (mozna sobie zartowac, ze przestrzega sie ramadanowego postu). Na spanie nie ma czasu poza paroma godzinami, wiec czlowiek pada wyczerpany na lozko, najchetniej spalby w ubraniu, resztkami sily zmywa cien do powiek z oczu, ale na nalozenie kremu na twarz juz sil brak ;) (dlatego od jakiegos czasu pielegnacja mojej starzejacej sie skory zdecydowanie kuleje). Ale dosc juz tych kobiecych wtretow. Do rzeczy.
Sny ma sie po turecku.
Z czego na dodatek niewiele sie rozumie.
Sni sie takze o turystach, o ich problemach, w kolko je analizujac.
Od tych problemow boli glowa.
Stos kartek w notesie, segregatorze, z numerami pokojow i telefonow.
Karta w telefonie wyczerpuje sie ekspresowo.
W ogole wszystko sie wyczerpuje, zyciowe zapasy energii, zdrowie. Bo nie ma kiedy sie zregenerowac.

Co sie zdarzylo? Prosze bardzo. Przeglad ubieglego tygodnia (tak ogolnie):

- 3 wizyty na policji (2 zgloszenia kradziezy, jedno odwolanie zgloszenia kradziezy)
- szpital (turysta)
- jedno zgloszenie drobnej kradziezy (bez policji)
- zgloszenie pobicia
- odwolanie zgloszenia pobicia
- overbooking czyli hotel nie ma wolnego pokoju dla naszych gosci
- specjalna grupa turystow, ktora trzeba sie zajac i robic jednoczesnie reklame biura
- choroba rezydentki, czyli alergia + przeziebienie + zapalenie gardla + zatrucie pokarmowe
- rezydentka laduje w szpitalu pod kroplowka bo juz sie nie wyrabia

Kiedy to napisalam, wyszlo, ze to tak naprawde nic. Nie chcialabym jednak wchodzic w szczegoly, i zanudzac wszystkich moim szczegolowym planem dni w minionym tygodniu.
Powiem jedno: takiego tygodnia nie mialam od poczatku sezonu. I uwierzcie mi, bylo potwornie ciezko i z radoscia wywiozlam caly turnus na lotnisko ;)

A potem przywiozlam nowych. Jest juz mniejsza grupa, wiec troche spokojniej, a ja zamierzam, chocby nie wiem co, po prostu sie oszczedzac. Lykam witaminy, jem warzywka i owoce i uwazam z coca-cola i kawa (dwa podstawowe napoje stosowane w turystyce). I z radoscia licze dni do wakacji, ktore zaczynam za miesiac. Bedzie zwiedzanie, byczenie sie takie stuprocentowe i proba odzwyczajenia sie od telefonu komorkowego, ktory tak normalnie dzwoni bardzo czesto (nawet lezac pod kroplowka musialam zalatwiac milion spraw, zarzucona wiec bylam papierami, odbieralam telefon, pisalam wazne smsy i glowilam sie, jak tu ze szpitala wyslac niezwykle wazne faxy).

Ech, zycie.

Ale jest juz dobrze.

A teraz, wiedzac, ze Panstwo z bolem przeczytali wszystkie te moje narzekania, cos z innej beczki:

RAMADAN

- niesamowicie jest byc w Turcji w tym okresie (tak pisalam chyba takze rok temu). Nawet tak zeuropeizowane i pelne turystow miasto jak Alanya w porze wieczornej kolacji czyli iftaru po prostu zamiera. Na ulicach nie ma nikogo poza niedobitkami spieszacymi sie po ramadanowy chlebek (to taki specjalny okragly chleb, sprzedawany tylko w tym okresie). W sklepach przed godzina zero (mniej wiecej 18:50, 19:00) gwar i ruch. Szybkie zakupy. A gdyby ktos zablakal sie do miasta po 19... cicho i spokojnie. W sklepach, kantorach, knajpkach, na balkonach mieszkan te same widoki: jeden stolik i kilka osob skupionych wokol niego, jedzacych kolacje. Jedza wszyscy; nawet ci, ktorzy nie przestrzegaja postu. Nawet ja smieje sie z Turczynkami z biura, ze jem jak muzulmanie - w porze ramadanu biuro bezdyskusyjnie jest zamykane przed iftarem, wiec nie mam wyjscia, udaje sie do domu, i jem kolacje ;)

Mozna sobie wiele mowic o tym, czy Turcy przestrzegaja postu, czy sa religijni - tutaj na pewno jest ich coraz mniej, czesto podejmuja sie poszczenia a po paru dniach czy 2 tygodniach rezygnuja z blahego powodu (katar -> choroba -> zwolnienie z postu, itp.) Mozna sie zastanawiac nad tym, czy ramadanowe promocje w supermarketach, reklamy to nie przerost formy nad trescia. Mozna sie zastanawiac, czy to wszystko ma sens.

A moze nie ma po co; na pewno ramadan ma swoj szczegolny charakter, a to wspolne jedzenie jest dowodem na to, jak innymi ludzmi niz my są Turcy (czy generalnie ludzie z kręgu muzułmanskiego) - jak bardzo wspolnota jest dla nich wazna. Ramadanowe posilki to takie nasze wigilijne kolacje albo wielkanocne sniadania - ale bez alkoholu i codziennie przez miesiac.
Ma to urok.

...a w dyskotekach wszystko toczy sie normalnym trybem ;)

czwartek, 13 września 2007

PORA NA IFTAR

Długo nie piszę, a to dlatego, że (tu nastąpi niedługa notka szkicująca ogólną sytuację w kraju i na świecie):

1. Odwiedzili mnie brat w 3 osobach (kto zna, ten wie :), a zatem jestem niezwykle zajęta i pochłonięta. Brat-w-3-osobach zachwycają się Turcją, przywieźli kabanosy, sernik, placek i inne bardzo ważne i niezbędne do normalnego funkcjonowania rzeczy, jak na przykład krówki. Przywieźli także swojski klimat i taki rodzaj żartowania i rozmawiania, którego mi było bardzo brak.

2. Pracuję, pracuję, pracuję, co w sytuacji - patrz punkt 1 - nie ułatwia życia, bo chciałabym na ogół być jednocześnie w 2 miejscach. Odwiedziny spowodowały, że odkryłam jak fajnie może być na wakacjach w Turcji - to naprawde całkiem miłe miejsce, i jest co robić - jak się ma czas.

3. To, że bateria od laptopa mi nie działa, to jedno. Ale wczoraj padł zasilacz, kiedy właśnie miałam drukować informacje dla turystów. Rozpoczęła się akcja poszukiwania sklepu komputerowego, w którym ostatecznie nie kupiłam nowego, tylko wyremontowano mi stary zasilacz (jak na mój rozum: rozszczepiono na części i sklejono - grunt że już wszystko OK).

4. Zaczął się ramadan, wszyscy poszczą (niedlugo im się znudzi, jak wiem z doświadczenia zeszłego roku). Ja też poszczę, bo nie miałam kiedy jeść. Ale już idę na iftar z chłopakami. Iftar, czyli ramadanowa uroczysta kolacja.

5. Mam juz znów ten pęd do pracy. Kryzys sierpniowy, który przeżywali wszyscy dokoła, minął. Wiemy, że teraz już z tygodnia na tydzień będzie coraz lżej, mniej turystów, mniej problemów. I że czas nieuchronnie biegnie, aż do pory wylotu. Rozmawiamy o naszych powrotach, jakby to było zaraz (a to przecież co najmniej miesiąc). Kiedy w szczycie sezonu miałam ochotę wszystko rzucić i wracać, teraz chciałabym pracować jak najdłużej. Jest coraz przyjemniej. No i pogoda już wymarzona (choć dla mnie troszkę za zimno; w nocy śpię przy otwartym oknie, jest ok 20 stopni, przykrywam się po czubek głowy prześcieradłem; niesamowite jak temperatury się zmieniły przez dosłownie parę dni. W dzień można spacerować po mieście i nie zlewać się potem co parę kroków. Wieczorem nawet lekki chłodek ogarnia, bo to już poniżej 30 stopni.
Można żyć...

OK, 19.32, już mnie iftar goni. Głodnam jak muzułmanka.

Wkrótce mam nadzieję napiszę nieco więcej ;) i do rzeczy może nawet.

poniedziałek, 3 września 2007

PODSTAWY TURECKIEGO

Szanowni Czytelnicy,
ponieważ nie było dawno żadnej notki, muszę to karygodne zaniedbanie nadrobić. Niniejszym przedstawiam fascynujący-i-jedyny-w-swoim rodzaju zestaw rozmówek tureckich dla początkujących.
Turecki jest językiem bardzo żywym, bogatym. Do każdego słowa i zdania dodawane są ozdobniki, na przykład onomatopeje (wyrazy dźwiękonaśladowcze; przepraszam za trudne słowa ;)). Uczę się tureckiego już trzeci sezon i stwierdzam, że bardzo ważne w przełamaniu się są następujące rzeczy:

1. Słuchanie, słuchanie, słuchanie jak inni gadają
2. Pokonanie strachu przed mówieniem jak Turcy (a nie jak podręcznik i gramatyka).
3. Nie zastępowanie tureckiego angielskim

Od kiedy kompletnie odstawiłam angielski i używam go tylko w sytuacjach wyjątkowo skomplikowanych, turecki skoczył na wyższy poziom (za to angielski zrobił się kulawy, ale to inny temat). Mimo, że często popełniam błędy, mówię na pewno śmiesznie, dziwnie albo niekiedy niezrozumiale... ale mówię ;) A dzięki słuchaniu innych wiem jakie są najbardziej popularne i najczęściej używane słowa i zwróty potocznego języka, co pomaga robić wrażenie na Turkach - i kolekcjonować komplementy, jak to ja wspaniale mówię po turecku :)

A teraz będzie praktyka. Czyli krótkie rozmówki pod tytułem:

JAK SPRAWIĆ WRAŻENIE ŚWIETNEJ ZNAJOMOŚCI TURECKIEGO -
- czyli praktyczne zwroty dla początkujących.
Drogi czytelniku:
po opanowaniu niniejszych słówek porozumiesz się z Turkami w każdej niemal sprawie i co więcej, będziesz uznany za swojego ;)

Off ya - na każdą okazję (wzdychanie np. ze zmęczenia)
Alla alla [boże boże] - niedowierzanie w coś (na ogół negatywne)
Hadi be (albo) Yuh be - niedowierzanie (na ogół pozytywne)
Hadi ya - no dalej nooo (zniecierpliwienie)
Insallah - jak bóg da
Maşallah - ale bozia dała! (np. ilość dzieci albo pieniędzy jest porywająco duża)
Yok - nie ma/nie - uniwersalne na każdą sytuację
Oy oy - wzdychanie (znów ze zmęczenia; tak to jest jak się pracuje w turystyce, tu wszyscy są zmęczeni i robią oy oy)
Yalla - jedziemy (z Allahem)
Vay vay - no no! (z uznaniem)
Cmok-cmok-cmok (powoli i wyraźnie) - wyraz niezadowolenia
Yaaaa - dodawane do każdego zdania (wtedy jest młodzieżowo)
Sey - coś (jak brakuje słowa to się pokazuje palcem i mówi: "szei")
Birsey - "to coś"
Bu - to
Şu - tamto (szu)
Işte oyle - tak właśnie (jest)
Şoyle boyle - tak sobie


Żeby stworzyć zasłonę dymną rozmówcy (oczarować go tytułami jak to robią Turcy, przez co nie zwróci uwagi że nie znasz tureckiego):

Kardesim - bracie
Arkadasim - przyjacielu
Abi - bracie
Abla - siostro
Sekerim - cukiereczku/słodziasku
Canim - coś w stylu "mój drogi/moja droga"
Askim - kochanie
Kiz - dziewczyno (mówione w stylu zimnego drania)

Do telefonu: Efendim (słucham) albo Alyo (halo)

Przed rozpoczęciem każdej (!!!) rozmowy:
Nasilsin (jak się masz)
Iyim (dobrze)

W autobusie:
"Mi sait bir yerde durabilirmisiniz" (w tym miejscu proszę się zatrzymać)

... i po udanym wyartykułowaniu ostatniego zdanka można już uznać, że kurs podstawowy został zaliczony... ;)

A na każde pożegnanie zestaw:
Kolay gelsin (trzymaj się) + Kendine iyi bak (uważaj na siebie) + Gorusuruz (do zobaczenia) + Hadi bay bay (no to papa)!