piątek, 25 kwietnia 2008

INFORMACJE NIE CIERPIĄCE ZWŁOKI

Ponieważ poprzednia notka wywołała nie tylko kontrowersje, ale także zapytania o moją osobę, a dokładniej, jakie mam plany, zostałam niejako przymuszona :) do odpowiedzi.

Słówko jeszcze o kontrowersjach: zdań na temat wakacyjnych romansów jest tyle, ile ludzi w nie zaangażowanych (lub nie zaangażowanych), dlatego wszelkie dyskusje raczej nie mają sensu. Ponieważ jestem przez długie miesiące obserwatorką wielu ciekawych sytuacji i znam zdania obu stron, a także mam własne, wyrobione - pokusiłam się o poprzednią notkę, mając ochotę po prostu je przedstawić. Sam zresztą temat nadawałby się na kilkudziesięciostronicową rozprawkę, więc wybaczcie (tu mrugam ironicznie okiem), że nie przedstawiłam WSZYSTKICH aspektów wakacyjnego romansu. Piszę dla przyjemności, a nie dla nauki (chyba że ktoś zaproponuje mi doktorat na ten temat, czekam :))

A teraz już to, na co wszyscy fani niecierpliwie czekają... uwaga... przygotujcie się...

Pytanie zadane drżącym głosem numer 1: Czy Skylar wyleczyła kontuzję, i może chodzić?

Odpowiedź: Tak (jako tako).

Pytanie zadane drżącym głosem numer 2: Czy Skylar jedzie do Turcji?

Odpowiedź: Tak. Już niebawem. To samo miejsce, ta sama praca, ten sam pracodawca.

[czytelnicy oddychają z ulgą]



ps. w związku z powyższym i w związku z zapytaniami i prośbami kierowanymi na e-mail, niedługo pojawi się krótki i zwięzły (a nie rozwiązły) tekścik pod tytułem "Turcja dla początkujących. Poradnik dla wczasowiczów".

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

O TYM KIM JESTEŚMY I DOKĄD ZMIERZAMY

ONA_1:

Wakacje, na które czekało się cały rok, to wyjątkowa sprawa. Kilka miesięcy wcześniej wybiera się biuro podróży i hotel, robi rezerwację. Potem pracowicie przeczesuje się internet w poszukiwaniu opinii, wypowiedzi, albo ludzi, którzy lecą w tym samym czasie-w to samo miejsce-tymi samymi liniami-i nawet-z tym samym biurem podróży. Czyta się informacje, przygotowuje się, w końcu kupuje nowe niezbędne rzeczy:
a) kostium kąpielowy
b) sukienki, buty, bluzki
c) kosmetyki
d) idzie się do fryzjera, robi paznokcie
bo przecież zdjęcia zrobione na wyczekiwanych wakacjach będą potem w rodzinnym obiegu cały rok! Aż do następnego wyjazdu. Wreszcie można zrzucić tą polską szarość, te nudne dżinsy, polary, kurtki, dodać sobie trochę koloru, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Dopieścić się słońcem, po prostu wyspać, odpocząc, zobaczyć coś nowego, bo przecież jest się tego wartym - tej odrobiny luksusu.


ONA_2:

Czasem jest tak, że człowiek spracowany i zmęczony nagle przypomina sobie, że jeszcze nie wykorzystał urlopu. Albo trafiło się po prostu parę dni wolnych. Więc w ostatniej chwili wlatuje się jak huragan do biura albo na stronę www i wykupuje ofertę last minute. Adrenalina wzrasta, w brzuchu zaczyna się przyjemne mrowienie - ahoj, przygodo! Szybkie pakowanie walizki, podlanie roślinek, załadowanie nowych baterii do aparatu fotograficznego i już praktycznie można jechać. W drodze na lotnisko czujesz się jakby to się nie działo naprawdę; było snem; bo przecież wszystko trwało tak krótko.


HEY SEXY LADY, I LIKE YOUR FLOW

Do tego nie sposób się przygotować. Jeśli większość roku spędza się w tak zwanej Europie Środkowej, po przyjeździe w rejon basenu Morza Śródziemnego doznaje się zawsze szoku. No bo jak to się dzieje - tak, jakby ktoś nagle pstryknął palcami i zmienił dekorację wokół ciebie. Słońce jest inne, niebo jest inne, woda jest inna, i ludzie, i muzyka, po prostu wszystko. Zmysły są ZAATAKOWANE, natychmiastowo, kompletnie. Nasycenie kolorem, zapachem i smakiem przekracza dopuszczalne normy. Doznajesz intensywności życia, nawet jeśli jej sobie nie uświadamiasz, masz ją w sobie, ona cię przenika, wypełnia cię natychmiastowo na takiej samej zasadzie, jakbyś się nagle zakochała. Bum - i już chodzisz innym krokiem, patrzysz innym wzrokiem, wybierasz inne kolory ubrań i częściej się uśmiechasz. Promieniejesz.
A ponieważ jesteś krótko - tydzień lub dwa - starasz się to wykorzystać do maksimum. Nie polegujesz pół dnia na łóżku, jak to masz w zwyczaju w domu, bo "aż szkoda". Nie kładziesz się spać po wieczornym filmie o 22, tylko ubierasz się w najlepsze ciuchy i wychodzisz na miasto, no, choćby po to, by dotknąć tej atmosfery wiecznych wakacji jaka, wydaje się, ciągle tu panuje.
I ludzie - przyjaźni, otwarci, nieszkodliwie zaczepni. Randka z którymś z tych facetów jest tylko kwestią czasu. A potem przekomarzanki, śmieszne rozmowy, uczenie go polskiego, co tak słodko brzmi, spacery po plaży, i to, że jest taki wrażliwy, a ty się kompletnie tego nie spodziewałaś (znając stereotyp panujący w Polsce o brudnych i twardych macho facetach). Żegnacie się często płacząc oboje, i wydaje się, że już nigdy nic nie będzie takie samo.


"POLISH GIRLS GOOD FOR SEX"

Dziewczyn, które zakochały się podczas wakacji są tysiące. Dziewczyny, które podczas wakacji w Turcji zakochały się i straciły dziewictwo, powinny założyć osobne forum internetowe, tak jest ich dużo - to fenomen. Każdej jesieni i zimy komputery w kawiarenkach internetowych całej Turcji są pewnie rozgrzane do czerwoności, a co dopiero łącza. Są już serwisy czatowe wyspecjalizowane w konkretnych narodowościach: Dla amatorów Rosjanek, dla amatorów Polek, itp. Na polskich forach też huczą dyskusje: o języku tureckim, o tym, gdzie która "swojego" poznała (często wychodzą tu niekoniecznie zabawne prawdy na jaw - że kilka dziewczyn - z tym samym "swoim" miało tak zwany romans). Wystarczy spojrzeć na komentarze do notki, którą dawno, dawno temu zamieściłam pod starym adresem bloga: http:/turcja.blogownik.pl/?p=15786 - niewiarygodne, że przez tyle miesięcy nadal istnieje tam życie! :)


ONA_1 przygotowywała się do wyjazdu stopniowo, ONA_2 skoczyła na wakacje nagle, spontanicznie - a efekt często jest taki sam. Krótki wakacyjny pobyt na tym przecież polega: by zapomnieć o nudzie codzienności, by zaszaleć, zrzucić maskę dojrzałości, odpowiedzialności, i pobawić się trochę tak, jak na młodą w końcu osobę przystało.

Tydzień. Ile to jest? Ile czasu, by coś, czy kogoś poznać? Praktycznie nic. Wszystko jest ułudą i bajką, jest dla nas nowe, więc łapiemy to garściami, kosztujemy, zapominając o tym, że na dłużej powszednieje - i staje się podobne do naszego życia. Turcja jest dla nas piękna, bo tego oczekujemy. Ma być - w końcu to cudowne wakacje. Tak samo jest z poznanym w pięknej Turcji pięknym mężczyzną - przymykamy oko na wady, jak językowa niesprawność, byle jaka praca, brak wykształcenia - a patrzymy tylko na jego fotogeniczność, zgrabny tyłek, romantyczne spojrzenie i to, że język turecki w jego ustach brzmi jak poezja. I jak on o nas dba! Jak o królewnę. Trudno się dziwić - żadna szanująca się Turczynka nie zgodziłaby się, żeby po 2-dniowej znajomości nazywano ją "moje kochanie" i całowano pod palmą.

Ale wtedy nie myślimy racjonalnie. Wszystko jest inne, świat jest inny, prostszy i piękniejszy niż na co dzień, i ona - "taka trzeźwa i rozsądna" - nie przejmuje się tym, co zwykle. Bo po co - to przecież takie proste, ONA_1 albo ONA_2 (a czasem obydwie jednocześnie) kochają JEGO i cała reszta przestaje mieć znaczenie. One kombinują jak tu wrócić, załatwić kolejny urlop, bo przecież on będzie czekał. Obiecał. Polscy faceci wydają się na ich tle obmierzłymi nudziarzami z piwnym brzuszkiem i początkami łysiny. Szpanują pracą w Irlandii czy Anglii a nie potrafią być dżentelmenami! Jak Turcy.
Poza tym fajnie się pochwalić koleżankom nowym "ciemnym" chłopakiem - od pewnego czasu jest na to moda. I jeszcze muzułmanin... pełna egzotyka.


Dopóki ONA_1 i ONA_2 nie wykraczają swoim zachowaniem poza ramy normalnego wakacyjnego romansu - można powiedzieć że jest OK.
Gdy któraś z nich zacznie naprawdę "COŚ" czuć - w większości przypadków sprawa robi się grząska.


Dlatego turystyka w Turcji nigdy nie upadnie.

wtorek, 8 kwietnia 2008

ISLAM. CZEGO SIĘ BOISZ?

Co jakiś czas na moim blogu (zarówno na tym, jak i na starych adresach, których używałam wcześniej), oraz w skrzynce e-mailowej pojawiają się pytania i komentarze na temat islamu. Co prawda Turcja krajem islamskim w ścisłym tego słowa znaczeniu nie jest, ale tak się ją kojarzy; fakt, że wyznawców tej religii jest w Turcji najwięcej.

Pytania dotyczące islamu na ogół pełne są ledwo ukrywanej paniki - okay, raczej nieukrywanej. Ogólne wyobrażenie islamu w Polsce (z jakim się stykam ja i moi znajomi) jest naszpikowane stereotypami i łatwymi odpowiedziami na trudne pytania.
Co gorsza, potęgują to media masowe, które powtarzają wszystko to, co "wiemy": że muzułmanie zniewalają kobiety, że nakazują im zasłaniać chustami twarze, że kobiety nie mają żadnych praw, że muzułmanie są brudni, wszystkich nie-muzułmanów najchętniej by zabili, bo tak głosi ich "dżihad".
Niby wiadomo, że to tylko przejaskrawienie, bo media lubią sensacje i na nich się skupiają, a i tak wierzymy. Są oczywiście wyjątki i dziennikarze traktujący temat rzetelnie ale giną w powodzi islamo-fobii.
Potem na forach dotyczących krajów arabskich czy Turcji, czy w ustach turystów pojawiają się "kwiatki", których nawet nie będę przytaczać, żeby nie zawstydzać.

Uparci są upartymi, oni zawsze będą wiedzieć swoje - i do nich nie adresuję tej notki i tego bloga.
Za to otwartym i chcącym się czegoś dowiedzieć, polecam serwis internetowy "Nie bój się islamu". Jest on skierowany do dziennikarzy, i dużo w nim treści, ale mam nadzieję że to nie jest zbyt wielką przeszkodą :)
Polecam przeczytać chociażby:

Przedmowę Janusza Daneckiego

Tekst "Dlaczego boimy się islamu?"

Osobom cierpliwym, które dotrwają i doczytają obydwa teksty do końca (tu używam ironii), z góry gratuluję i od teraz wszystkich dociekliwych będę odsyłać do tych właśnie stron i tego znakomitego kompendium.

czwartek, 3 kwietnia 2008

ŁADNY GIPS!

Witajcie, czytelnicy drodzy moi.
Dzis znow NIE bedzie o Turcji. Jeszcze nie.
Nie bedzie tez o Maroku - chociaz mialo byc.
Bedzie za to o ciezkim zyciu rezydenta, i o ciezkim moim zyciu :)

A tak powaznie, juz spiesze wyjasniac. Po raz kolejny tej "zimy" (jako zime rozumiem tu po turystycznemu sezon zimowy, w odroznieniu od "lata"), praca odleciala mi sprzed nosa. Znow z powodu zdrowia, z czym borykam sie od paru miesiecy. Tym razem - dwa tygodnie po wycieciu migdalkow - doznalam powaznego urazu kolana, obleczono mi cala noge w gips i - jestem uziemiona.
Pech.

Tu warto zaznaczyc, ze rezydent i pilot pracuja sezonowo, i brak pracy przez kilka miesiecy powoduje duze problemy finansowe; nie naleza sie nam zwolnienia lekarskie, nie naleza sie nam urlopy, nie nalezy po prostu nic - nawet na zasilek dla bezrobotnego zalapac sie ciezko (nawet nie wspominam o emeryturze kiedys tam) :) Ten obraz zapewne troche kontrastuje ze stereotypowym wyobrazeniem pracownika branzy turystycznej, ktory przeciez "spi w hotelach", ma wszystko "za darmo" i "podrozuje po swiecie". Owszem, tak jest - ale tylko w pracy. Poza nia zycie wyglada duzo bardziej prozaicznie.
Tak to wyglada obecnie w moim przypadku. Pechowo spacerowalam tej zimy od lekarza do lekarza, nie mogac wyjechac na zadne zlecenie; pozostaje mi tylko zywic nadzieje, ze planowo trafie do Turcji i swobodnie bede mogla uzywac mojego kolana.
Bezczynnosc zle wplywa na morale, tworczosc, czy natchnienie. Zamiast pisac teksty o podrozach czy felietoniki o Turcji, przeczesuje internet probujac wymyslic jakis sposob na zarobienie paru groszy "bez wychodzenia z domu", dokladniej, bez ruszania sie z mojego lozka, na ktorym leze calymi dniami.

Moze Czytelnicy maja cos do zaproponowania (poza klikaniem w bannery i odbieraniu reklamowych maili?) :)

A tymczasem: do przeczytania, do zobaczenia miejmy nadzieje w Turcji, no i, poza tym, milego popoludnia :)